27 grudnia 1963 roku zmarł Aleksander Ładoś - nieformalny przywódca Grupy Berneńskiej ratującej Żydów podczas II wojny światowej.
***
Pełne ręce roboty
Szwajcaria była białą plamą na zalanej przez Niemcy mapie Europy. Kraj cieszył się pokojem i neutralnością – nikt, nawet Hitler, nie ważył się igrać ze szwajcarskimi bankami i obywatelami tej niewielkiej górzystej krainy, w której niemal każdy obywatel posiadał broń i zobowiązany był do obrony ojczyzny. Kiedy Polska dostała się pod okupację Niemiec i ZSRR, kapitulowała Dania, Norwegia, kraje Beneluksu i Francja, enklawa w środku Starego Kontynentu stała się w naturalny sposób miejscem wymiany informacji i kanałem przerzutowym między zaangażowanymi w wojnę państwami.
Ambasada RP w Szwajcarii miała w związku z tym pełne ręce roboty. Stojący na jej czele od kwietnia 1940 roku Aleksander Ładoś (w randze chargé d’affaires ad interim – Szwajcarzy nie zgodzili się na uznanie go ambasadorem pod naciskiem Niemiec) musiał wziąć na siebie zakulisowe kontakty polskich władz w Londynie z Rumunią, Węgrami i Włochami, a w późniejszym okresie także z ZSRR.
Najbardziej palącym problemem była jednak sprawa Żydów. W Szwajcarii przed wrześniem 1939 roku znajdowało się bowiem ok. 4 tys. Żydów posiadających polskie obywatelstwo, a po klęsce Polski i Francji ich liczba zaczęła lawinowo wzrastać. Opiekę nad tą społecznością objął dr Juliusz Kuhl, Żyd z Sanoka, młody absolwent studiów ekonomicznych.
Grupa berneńska
Informacje od przybywających do Szwajcarii Żydów już w 1939 roku były nader niepokojące. W odpowiedzi Ładoś zaangażował kierowaną przez siebie placówkę w jak najszerszą pomoc społeczności żydowskiej w okupowanej Polsce. Udostępniał organizacjom żydowskim możliwość wysyłania poczty dyplomatycznej i współpracował z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem przy przerzucie środków pomocowych do zamkniętych w gettach Żydów. Już wówczas, trzy lata przed decyzją o "Ostatecznym Rozwiązaniu" polscy dyplomaci wpadli na pomysł, w jaki sposób ochrony Żydów przed represjami.
- Polacy wymyślili, że jeśli komuś wręczy się paszport z obcego kraju, to ten ktoś będzie miał szanse na przeżycie – podkreślał w rozmowie z portalem Polskieradio24.pl ambasador RP w Szwajcarii dr Jakub Kumoch.
German Death Camps - zobacz serwis edukacyjno-społeczny
Ludzie z takimi paszportami trafiali do obozów internowania we Francji lub na Pawiak, zamiast do obozu zagłady. Wokół Ładosia i Kuhla sformowała się grupa doświadczonych dyplomatów i przedstawicieli żydowskich organizacji międzynarodowych, która zajęła się procederem tworzenia fałszywych paszportów i przerzucaniem ich do okupowanej Polski.
Jak działały "Sprawy paszportowe"?
Akcja otrzymała kryptonim "Sprawy paszportowe". Paszporty kupowano za gigantyczne pieniądze od konsulów honorowych państw Ameryki Południowej w Bernie. Zarówno konsul Paragwaju, jak i Hondurasu byli Szwajcarami – pierwszy sprzedawał Polakom paszporty in blanco, które były wypełniane w polskiej placówce dyplomatycznej, ten drugi wystawiał zaświadczenia o przyznaniu paszportu.
Dostarczaniem list osób, do których miały trafiać dokumenty i szmuglowaniem papierów do okupowanej Polski zajmowali się przedstawiciele organizacji żydowskich – Abraham Silberschein i Chaim Eiss. Co istotne, przenoszeniem dokumentów bezpośrednio do zamkniętych w gettach polskich Żydów zajmowali się członkowie Polskiego Państwa Podziemnego – konspiratorzy zatrudnieni w zakładach włączonych w teren gett.
Pamięci Polaków Ratujących Żydów - kliknij w obrazek i zobacz serwis historyczny
Aleksander Ładoś wziął na siebie roztoczenie dyplomatycznego parasola bezpieczeństwa nad całym, nielegalnym procederem. W kontaktach ze szwajcarskimi władzami i konsulami honorowymi wykorzystywał doświadczenie zdobyte podczas wieloletniej służby dyplomatycznej.
Doświadczony dyplomata
Aleksander Ładoś pochodził z urzędniczej, lwowskiej rodziny. Choć był mieszczaninem z pochodzenia, zafascynował się rodzącym się wówczas w Galicji ruchem ludowym – w 1914 roku wstąpił do PSL-Piast. Już w 1919 roku rozpoczął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, gdzie objął funkcję kierownika wydziału prasowego.
W latach 1920-21 Ładoś był sekretarzem delegacji polskiej podczas rozmów pokojowych w Rydze, które kończyły wojnę polsko-bolszewicką. Następnie został ambasadorem RP na Łotwie. Po przewrocie majowym w 1926 roku spotkała go degradacja. Otrzymał stanowisko konsula generalnego w Monachium. Lata, których nie spędził na placówkach dyplomatycznych wypełniała mu praca w MSZ, a po zwolnieniu z resortu w 1931 roku, działalność publicystyczna. Jego artykuły krytyczne wobec sanacji zwróciły uwagę Frontu Morges z gen. Władysławem Sikorskim na czele. Gdy Sikorski po klęsce wrześniowej został premierem, mianował Ładosia najpierw ministrem bez teki, a później przedstawicielem Polski w Szwajcarii.
Ładoś był z tym krajem związany od 1914 roku. Wówczas znalazł się tam jako uciekinier z Galicji, który dopiero co wyszedł z austriackiego więzienia. Kontakty z krajem odnowił po zwolnieniu z MSZ w 1931 roku, kiedy - oprócz publicystyki - zajmował się współpracą ze szwajcarskim koncernem Hydro Nitro.
Po wojnie
Aleksander Ładoś, mimo sympatii do PSL, nie był zwolennikiem premiera Stanisława Mikołajczyka i jego polityki wobec ZSRR. Gdy w lipcu 1945 roku Szwajcaria uznała powołany przez komunistów Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej i tym samym cofnęła uznanie dla rządu londyńskiego, Ładoś złożył rezygnację z pełnionego stanowiska.
Zamieszkał najpierw w szwajcarskiej Lozannie, a następnie pod Paryżem. Powrócił do Polski w 1960 roku, zamieszkał w Warszawie, gdzie przeżył jeszcze trzy lata. Żył skromnie, zajmował się spisywaniem wspomnień. Dotąd nie doczekał się tytułu Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.
Bartłomiej Makowski