Kariera sceniczna szła równolegle z karierą filmową – ta była nawet trochę szybsza. W 1957 roku zadebiutował w "Eroice" Andrzeja Munka, a studia na PWST w Warszawie ukończył dopiero rok później.
Debiut teatralny nastąpił 6 grudnia 1958 roku rolą Teodora Rousseau w sztuce "Lato w Nohant". W swojej karierze teatralnej grał w wielu teatrach. Zaczynał od opolskiego Teatru Ziemi Opolskiej (1958-1959), by później przenieść się do Warszawy i pozostać w niej aż do końca kariery. Jedynym wyjątkiem był angaż w Teatrze Dramatycznym w Elblągu (1985-1986). W Warszawie występował kolejno w teatrach: Syrena, Polskim, Narodowym, Rozmaitości i Kwadrat. Teatr Kwadrat stał się jego "macierzystym" teatrem, w którym występował od 1986 do 2009, kiedy jego pracę przerwała ciężka choroba. Rok później aktor zmarł.
Mimo tak bogatej kariery scenicznej i przekonania o profesjonalizmie koniecznym do gry w teatrze, w przeciwieństwie do gry w filmie, gdzie według niego najważniejszy był dobry reżyser, który mógł odpowiednio poprowadzić "najsłabszych" nawet aktorów, to z filmów znamy go najbardziej. Grał głównie role drugoplanowe, ale każda z nich była perełką. Pamiętamy go z obu "Kogli-mogli", z seriali "Alternatywy 4", "Czterej pancerni i pies" czy "Złotopolscy". Zagrał także jedną z głównych ról w "Nie lubię poniedziałku" (1971) jako Zygmunt Bączyk, zaopatrzeniowiec z Sulęcic, ścigany przez kierowcę taksówki.
Niewątpliwie wybitną rolę główną zagrał w komedii "Gdzie jest generał" (1963) Tadeusza Chmielewskiego. Film opowiada historię z końca II wojny światowej. Szeregowy Wacław Orzeszko – grany przez Turka – uważany jest człowieka, który wszystkim przynosi pecha. Ucieka więc ze swojego oddziału do zamku, w którym próbuje schronić się niemiecki generał uciekający wraz z grupą niedobitków. W filmie jest jeszcze jedna wybitna rola, Marusi pilnującej zamkowych piwnic pełnych wyśmienitego wina, i rolę tę gra Elżbieta Czyżewska. Kapitalna zabawa podczas oglądania.
Jerzy Turek wcielał się w różnych bohaterów, a najczęściej w żołnierzy, milicjantów i kierowców (szoferów). W swoim filmowym świecie był także wartownikiem, adiutantem, zalotnikiem, współlokatorem, chłopem, strzelcem, saksofonistą, chuliganem, fryzjerem, laborantem, służącym, kelnerem, studentem, bramkarzem piłkarskim, księdzem, gitarzystą big-beatowym, diabłem, hydraulikiem, prawnikiem, dróżnikiem kolejowym, robotnikiem, zaopatrzeniowcem, pomocnikiem sklepowym, mechanikiem lotniczym, lokajem, smolarzem, gajowym, furmanem, politykiem, robotnikiem z młotem pneumatycznym, bezdomnym, trenerem, sołtysem, opiekunem, ojcem, mężem swojej żony, nauczycielem, szambiarzem, listonoszem, filatelistą, zięciem, felczerem, cenzorem, stryjem, dozorcą, wujem i teściem. Prawdziwie bogaty wachlarz ról, a w każdej z nich dał się zapamiętać jako mistrz drugiego planu.
Nieśmiertelność dały mu role w "Misiu" (1980, reż Stanisław Bareja), "Rozmowy kontrolowane" (1991, reż Sylwester Chęciński) i "Ryś" (2007, reż. Stanisław Tym). Grał tam Wacława Jarząbka, trenera II klasy w sportowym klubie "Tęcza". Pojawia się w tych trzech filmach często i w różnych sytuacjach, ale jedna stała się wręcz kultowa dla polskiego widza. Niesamowite jest to, że wystarczyło, by zaśpiewał dość głupią rymowankę, a cała Polska go za to pokochała... "łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu, niech żyje nam – to śpiewałem ja, Jarząbek".
PP