22 lipca 1973 roku w Bielsku-Białej uruchomiono linię produkcyjną fiata 126p.
Na rynku włoskim fiat 126 pojawił się w 1972 roku. W dużej części był rozwinięciem konstrukcji fiata 500, królującego na drogach południowej Europy w latach 60. Zupełnie nowe było tylko nadwozie. Był to tysięczny egzemplarz limitowanej edycji Happy End, dostępnej w kolorach żółtym i czerwonym. Tym samym zakończyła się trwająca 27 lat produkcja jednego z najbardziej kultowych polskich samochodów. W latach 1973-2000 powstało ponad 3 miliony 300 tysięcy maluchów. Prehistoria tego pojazdu sięga daleko wstecz.
28:48 Spotkania po zmroku 10.12.2014.mp3 O Maluchu jako symbolu PRL i ikonie popkultury opowiadają Przemysław Semczuk, autor książki "Maluch. Biografia", i dziennikarz motoryzacyjny Stanisław Szelichowski (PR, 10.12.2014)
Fiat 126p - marzenie kierowców z epoki Gierka
Już przedwojenni Polacy…
Wstępem do dziejów Polskiego Fiata były lata 20 XX wieku. To wtedy postanowiono zakupić licencję na "mały samochód popularny". Sprzedającym był Fiat. Sukcesem Polaków była uzyskanie od Włochów zgody na nazwę narodową. Żaden inny kraj produkujący na licencji Fiata nie miał takich praw. Tylko nad Wisłą mógł jeździć "Polski Fiat".
To właśnie ta przedwojenna współpraca miała decydujący wpływ na odnowienie kontaktu w okresie PRL. Tuż po wojnie została ona jednak skutecznie wstrzymana przez Związek Radziecki. Wtedy zaczęliśmy produkować Warszawę. Potem sami Rosjanie kupili od Włochów licencję na Ładę, więc nic nie stało już na przeszkodzie, by i Polacy odezwali się do dawnych partnerów handlowych. Najpierw był Fiat 125p zwany "dużym Fiatem", a niedługo po nim Fiat 126p - dla kierowców "mały fiat", "maluch", "toczydełko", a nawet "kaszlak" (z uwagi na dźwięk silnika).
Na mocy zawartego między PRL a firmą Fiat kontraktu "o współpracy przemysłowej i licencyjnej na samochód małolitrażowy 126" 6 czerwca 1973 roku w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej zmontowano z oryginalnych włoskich części pierwszego Fiata 126p. Seryjna produkcja ruszyła 22 lipca 1973 roku. Niebawem maluchy wyjechały na polskie drogi.
Zobacz więcej:
Wielki "mały Fiat". Ten legendarny samochód zmotoryzował Polskę
Dla każdego Kowalskiego
Trwała epoka Gierka. Masowo produkowany samochód miał być prezentem dla Polaków od towarzysza pierwszego sekretarza, podobnie jak możliwość wyjazdu na Zachód. W zamierzeniu Fiat 126p miał być maszyną dla każdego Kowalskiego. Jednak jej zdobycie nie było takie łatwe. Pierwsze maluchy kosztowały 69 tys. złotych. Przekładało się to na 20 przeciętnych pensji. A jeśli już Kowalski te pieniądze zebrał - potrzebne były talon lub przedpłata, a to ze względu na prawie dwukrotnie wyższą cenę samochodu na giełdzie. Niektóre osoby, które otrzymywały talon z miejsca pracy, a samochodu nie potrzebowały, sprzedawały sam dokument.
Pomimo tych absurdów Fiat 126p nie narzekał na brak popytu. Był po prostu potrzebny do przemieszczania się. Choć ciasny i niewygodny, pozwolił zmotoryzować Polskę. Pojazd był niedrogi w eksploatacji oraz naprawie, nie nastręczał też problemów mechanikom. Bardzo szybko stał się szalenie popularny nie tylko wśród kierowców. Jego renomę umacniały polskie filmy i seriale. Nic nie robiło Fiatowi 126p lepszej reklamy niż ekranowi bohaterowie pakujący się do malucha, by ruszyć do akcji (lub choćby na wakacje).
Zobacz więcej:
"Czterdziestolatek" - opowieść o kryzysie wieku średniego
Karwowski odjeżdża karwowskim
Fiat 126p przebojem wdarł się do peerelowskiej kultury masowej. – Gdy ogląda się produkcje z lat 70., trudno znaleźć taki, gdzie malucha nie byłoby choćby w tle – zauważył Przemysław Semczuk w rozmowie z Dawidem Dziedziczakiem w 2014 roku. W filmie "Nie ma mocnych" (1974) małym fiatem jeździł Pawlak (Wacław Kowalski), w serialu "Czterdziestolatek" (1975) inżynier Karwowski (Andrzej Kopiczyński). Czerwony Fiat 126p pojawiał się w czołówce i w każdym odcinku tej produkcji. Bohater serialu i jego pojazd tak bardzo zrośli się ze sobą w zbiorowej wyobraźni, że właściciele czerwonych maluchów mówili, że jeżdżą "karwowskim".
Małego fiata (tym razem narysowanego) prowadzili nawet Bolek i Lolek, choć w realnym świecie byliby na to trochę zbyt młodzi. Mniej sympatycznie przedstawił ten samochód reżyser Marek Koterski w komedii "Nic śmiesznego". Adaś Miauczyński (Cezary Pazura) obok innych spadających nań nieszczęść musi w tym filmie borykać się ze swym ciągle psującym się 126p.
"Nie ma mocnych" na kultowe polskie komedie!
Trzynastu studentów i tenisówki
Maluch pojawiał się w piosenkach, w grafice, na okładkach kolorowych magazynów, a także w dowcipach, w których wyśmiewano liczne wady "kaszlaka", takie jak rozmiary, jakość wykonania czy awaryjność. Ale nawet żarty przysłużyły się popularności pojazdu, tym bardziej, że dyrekcja fabryki samochodów postanowiła odebrać broń krytykom poprzez zorganizowanie konkursu na najlepsze dowcipy o maluchu. Efektem była wydana w 1978 roku książeczka z 126 dowcipami o maszynie pod tytułem "126 × 126p". Publikacja była równie popularna, jak jej główny bohater. Znalazły się tam m.in. takie żarty:
"– Czy wiesz, że Malinowski przerobił swego fiata 126p na wersję sportową? – W jaki sposób? – Kupił sobie tenisówki i wozi je stale w bagażniku".
"Od chwili gdy podczas krakowskich juwenaliów do seryjnego malucha zmieściło się 13 studentów, rozważa się jakoby możliwość wprowadzenia do fiata 126p osobnych przedziałów dla palących i niepalących".
Nie tylko środki masowego przekazu włączyły się w "maluchową" propagandę. W styczniu 1975 roku Sobiesław Zasada za kierownicą Fiata 126p wystartował w Rajdzie Monte Carlo. W latach 1976-77 trzech śmiałków z Krakowa objechało maluchem całą kulę ziemską. A był to przecież dopiero początek wielkiej popkulturowej przygody tego samochodu. Przygody, która wcale nie skończyła się 22 września 2000 roku.
Reklama przedsiębiorstwa Polmozbyt w Warszawie z 1978 roku. Fot. INPLUS/East News
Biały maluch dla Toma Hanksa
Kilkanaście lat po wyprodukowaniu ostatniego Fiata 126p jego popularność nieco przygasła. Pozostały wspomnienia i sentyment kierowców, a także pasja garstki hobbystów, którzy odnawiali zdezelowane "toczydełka" i spotykali się na zlotach. I wtedy właśnie stało się coś, co sprawiło, że gwiazda malucha zaczęła jaśnieć nowym blaskiem.
W 2016 roku słynny aktor Tom Hanks, dwukrotny laureat Oscara, zamieścił na Twitterze zdjęcia wykonane podczas pobytu w Budapeszcie. Artysta ma zwyczaj fotografowania się z napotkanymi samochodami i żartowania: "mam nowy samochód!". W Budapeszcie jego uwagę zwróciły właśnie małe fiaty.
Odjechał Maluchem z piskiem opon. Tom Hanks ma już polskiego fiata
Zdjęcia Toma Hanksa z maluchami obiegły polskie media i stały się inspiracją akcji wymyślonej przez bielszczankę Monikę Jaskólską, w ramach której w 2017 roku zebrano odpowiednią kwotę, zakupiono samochód specjalnie dla hollywoodzkiej gwiazdy, po czym gruntownie go odrestaurowano i na pokładzie Boeinga 787 Dreamlinera wysłano do Los Angeles.
Zobacz więcej:
Zgodnie z założeniem organizatorów akcja miała także wymiar charytatywny. Pieniądze, które pozostałyby po zakończeniu zbiórki i kupnie malucha, zamierzano przekazać Szpitalowi Pediatrycznemu w Bielsku-Białej. Przedsięwzięcie zdobyło jednak tak wielki rozgłos, że ostatecznie szpital dostał całą kwotę, a małego fiata dla Toma Hanksa kupił biznesmen i rajdowiec Rafał Sonik. Ponadto aktor przekazał na aukcję egzemplarz swojej książki z autografem. Pieniądze z licytacji także trafiły do bielskiego szpitala.
00:59 Tom Hanks odebrał Malucha - relacja Marka Wałkuskiego (IAR).mp3 Tom Hanks odebrał Malucha - relacja Marka Wałkuskiego (IAR, 1.12.2017)
Tom Hanks odebrał swój egzemplarz "małego Fiata" w rezydencji polskiego konsula w Los Angeles – Ten biały kolor wygląda pięknie. Siedziałem już w nim. Szkoda, że siedzenia nie da się bardziej cofnąć, bo jest trochę ciasno. Wiem już, jak się go uruchamia, jak włączyć światła i jak otworzyć bagażnik – mówił. Dodał, że zna historię malucha i wie, jak cennym nabytkiem był dla ludzi mieszkających w komunistycznej Polsce.
"Mam wyjątkowego samochoda"
2016 był wyjątkowo szczęśliwym rokiem dla malucha. Gdy w Budapeszcie Tom Hanks fotografował się z tym pojazdem, w Warszawie inny Amerykanin dokładał swoją cegiełkę do legendy Fiata 126p. Amerykańska ambasada opublikowała w mediach społecznościowych krótki dokument opowiadający o motoryzacyjnej pasji jednego ze swoich pracowników. – Nazywam się Daniel, jestem amerykańskim dyplomatą i jeżdżę maluchem – mówi bohater filmu.
Fascynacja fiatem 126p zaczęła się podczas lekcji polszczyzny. – To było chyba 10 lat temu. Oglądałem "Uczmy się polskiego". Patrzę: co to jest ten mały, śliczny samochód? Zapytałem mojego nauczyciela i on mi powiedział, że jest to słynny polski fiat – wspomina dyplomata. Na końcu filmu dodaje: "bardzo kocham mojego malucha. Mam wyjątkowego samochoda!".
mc