Serial jest „urodzonym przepisem na sukces“ - powstał w oparciu o felietony drukowane w poczytnym magazynie „Przekrój“, autorka ich jest obytą w świecie dziennikarką i tłumaczką, reżyser jest młody i pełen temperamentu, a to jego pierwszy serial w karierze, co skutkuje niekonwencjonalnymi pomysłami i ogromną różnorodnością, dodatkowo razem z autorką pisali scenariusz i soczyste dialogi, muzykę skomponował chy7ba największy wówczas kompozytor muzyki serialowej w Polsce, świetne zdjęcia dwu wspaniałych operatorów, kapitalna obsada głównych bohaterów, prawdziwa plejada wybitnych aktorów w rolach epizodycznych, świetne teksty licznych piosenek napisane przez dwóch tuzów... no i ta niby szara, monotonna rzeczywistość PRL-u - te problemy, które były udziałem prawie każdej rodziny wtedy. Genialne!
Autorką felietonów była Mira Michałowska ukrywająca się pod pseudonimem Marii Zientarowej. W owym czasie była poczytną tłumaczką literatury amerykańskiej i znaną w świecie dziennikarką - co czyniło z niej trafną obserwatorką życia codziennego. Częste wojaże pomagały też w osiągnięciu właściwego dystansu do życia codziennego polskich rodzin okresu powojennego. To ona była główną autorką dialogów do filmu i współscenarzystką. Scenariusz pisany był razem z Jerzym Gruzą, który potrafił język poczytnych felietonów zaadaptować do potrzeb wieloodcinkowego filmu. Felietony zostały później wydane w formie książkowej - w 1964 roku „Wojna domowa“ i w 1966 „Wojna domowa trwa“. Wydania te niejako powieliły losy tworzenia serialu - też w tych latach obie serie.
Dla młodego reżysera było to pierwsze tak duże przedsięwzięcie filmowe. Gruza urodził się w 1932 roku i w chwili tworzenia „Wojny domowej“ miał niewiele ponad 30 lat... dla początkującego reżysera to niemal wiek młodzieńczy. Nie stworzył jeszcze niczego większego - nie miał więc swoich reżyserskich ulubionych scen, manier, nawyków. Wszystko było nowe i tak też odbierali to widzowie, dla których serial „rozświetlał“ szarą rzeczywistość komunistycznej propagandy. Bohaterowie mieli własne zdanie i szczególnie ci młodzi starali się nie robić niczego pod dyktando narzuconych zasad. Jeśli jednak pojawiały się zasady, to tworzyli je sami - dosłownie jakby na przekór rodzicom i ich pokoleniu.
Jerzy Gruza kapitalnie mieszał narracje formy fabularne przeplatając kartonowymi, podobnymi do groteskowych scen kabaretowych. To dawało opowiadanym historiom „oddech“, pozwalało osiągać dystans do rzeczywistości serialowej... ale też do tej otaczającej widzów. Innym „oddechem“ tego serialu były piosenki - te w bardziej młodzieżowym stylu, te z komicznym odwróceniem popularnych narracji. Jak inaczej skomentować tytuły „Nie bądź taki szybki Bill“ kiedy wszystko nabierało cywilizacyjnego i młodzieńczego rozpędu, „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną“ jako zachęta do bycia razem, „Ja jestem jedna wielka wada“, „Oni mają teraz życie“ czy „Demograficzny wyż“. Wszystkie teksty pisane przez Ludwika Jerzego Kerna i Wojciecha Młynarskiego podchodzą do problemów pokoleniowych z odpowiednim dystansem i w dość humorystyczny sposób.
Kapitalny jest też muzyczny motyw główny filmu osadzający w swojej treści ponadczasową istotę poruszanej problematyki - „wojna domowa od wielu wieków trwa“... i zapewne jeszcze wiele wieków będzie trwała. Drugim istotnym tekstem jest słynny utwór „Tylko wróć“ z odcinka 13. - wykonywany przez Wojciecha Gąsowskiego z zespołem NOVI - którego słowa „tak mi źle, tak mi źle, tak mi szaro“ odzwierciedlają młodzieńcze spojrzenie na otaczającą rzeczywistość... co stoi w jawnej sprzeczności z szybkimi i radosnymi rytmami rock and rolla - muzyki, która w tamtych czasach odmieniała właśnie „szarą rzeczywistość“ przemijającego pokolenia rodziców i to we wszystkich krajach kultury Zachodu.
Należy też zwrócić uwagę na warstwę muzyczną tego serialu, na motywy towarzyszące różnym wydarzeniom, na melodie grane w tle... wszystkie wyszły spod ręki asa polskiej muzyki serialowej - znanego jazzmana i ko0mpozytora - Jerzego „Dudusia“ Matuszkiewicza. Wystarczy przejrzeć jego dokonania, by nie mieć żadnych wątpliwości - oprócz „Wojny domowej“ także: „Stawka większa niż życie“, „Przygody psa Cywila“, „Kolumbowie“, „Janosik“, „Czterdziestolatek“ i „Czterdziestolatek 20 lat później“, „Alternatywy 4“, „Stawiam na Tolka Banana“, „Podróż za jeden uśmiech“ i wiele innych, także tych słynnych pełnometrażowych.
Portal „Filmpolski.pl“ tak opisuje zarys fabuły... a trzeba dodać, że prezentuje także obszerne informacje o każdym odcinku z osobna. Czytamy tam: „Przekomiczna Irena Kwiatkowska i niezapomniany Kazimierz Rudzki jako rodzice Pawła, Alina Janowska jako pełna werwy, atrakcyjna ciotka i Andrzej Szczepkowski, dystyngowany, o wspaniałym poczuciu humoru wujek Anulki, wreszcie zabawny Jarema Stępowski, który zbierał suchy chleb dla konia - pozostali w pamięci widzów oglądających przed laty "Wojnę domową". Autorka scenariusza, Mira Michałowska - pisarka, dziennikarka, satyryk i tłumaczka literatury anglosaskiej, m.in. Hemingwaya - pod pseudonimem Maria Zientarowa publikowała w latach 50. i 60. na łamach "Przekroju" swoje opowiastki z życia dwóch rodzin. Kolejne rozdziały "prozy w odcinkach" złożyły się na książkę, później powstał scenariusz telewizyjny. Olbrzymie powodzenie pierwszej, 7- odcinkowej serii filmów - Złoty Ekran w kategorii programów rozrywkowych, Złota Maska dla Aliny Janowskiej - skłoniły realizatorów do kontynuowania serialu i nakręcenia następnych 8 odcinków. - "Wojna domowa" jest przede wszystkim komedią - mówiła autorka scenariusza. - Nie chciałam atakować młodzieży ani rodziców, ani tym bardziej szkoły, acz nie twierdzę, że właśnie ta instytucja ma być powszechnie przestrzeganym tabu. Chciałam zabawić trochę telewidzów kosztem drobnych śmiesznostek dnia codziennego.“
Bardzo ciekawy artykuł napisał Patryk Zakrzewski na stronach „Culture.pl“. Wśród wielu istotnych informacji i analiz pojawiają się też te mówiące o „nadnaturalnej śmierci serialu“. Czytamy: „Trudno uwierzyć, że taki przebój skończył się zaledwie po 15 odcinkach. Twórcy podpadli jednak partyjnemu człowiekowi od kultury, Januszowi Wilhelmiemu. W przedostatnim odcinku Kamińscy mają problem z psem o znaczącym imieniu Lejek, wykładają więc podłogę gazetami. Przeglądając tygodniki Kazimierz Rudzki rzuca "Zacznijmy od »Kultury«". Redaktorem tego pisma był właśnie Wilhelmi.“
W dalszej części dowiadujemy się więcej: „Mira Michałowska mówiła w wywiadzie: "Bardzo byśmy chcieli, żeby 'Wojna domowa' była odbierana jako komedia, a nie jako dowód demoralizacji młodzieży". Niestety to się nie powiodło, szczególnie w okolicach marca 1968 roku.
Redaktor naczelny tygodnika "Stolica" wymieniał "Wojnę" jednym tchem z takimi "zagrożeniami moralnymi", jak "Czekając na Godota" ("filozofia bezsensu"), "Malowany ptak" i syjonistyczno-zachodnioniemiecka propaganda. Gromił ją za "propagowanie i programowanie wzorca mieszczańskiego przygłupka", a także "różnych snobizmów i stylu łatwego życia, podsuwanych jako ostatnie słowo nowoczesności i dobrego tonu". Inny dziennikarz, w "Walce Młodych" stwierdził, że seriale takie jak "Wojna domowa" wyprowadziły młodzież na ulicę.“
Późniejsza rzeczywistość pokazała jak bardzo myliło się pokolenie „rodziców“... i kto tak naprawdę wygrał tę „wojnę domową“.
PP