Historia

"Ajlawju" - prawdziwa miłość po polsku

Ostatnia aktualizacja: 18.06.2022 05:40
23 lata temu, 18 czerwca 1999 roku, odbyła się premiera kolejnego filmu Marka Koterskiego, o dość zaskakującym tytule - "Ajlawju". Jak może się wydawać, film traktuje o miłości, ale to właśnie pisownia, tak bardzo spolszczona nadaje swoistego charakteru, takiego bardzo „naszego polskiego”, wszystkiemu, co w tym filmie zobaczymy.
Cezary Pazura i Katarzyna Figura - odtwórcy głównych ról - na premierze filmu Ajlawju
Cezary Pazura i Katarzyna Figura - odtwórcy głównych ról - na premierze filmu "Ajlawju"Foto: PAP/P. Wierzchowski

Genialne z pozoru role zagrali Cezary Pazura i Katarzyna Figura... ten pozór to nasze, zaściankowe, spojrzenie na tematy erotyki, miłości i nagości samej w sobie - choć film traktuje je z wyszukaną delikatnością, wręcz intymnością, to w wielu recenzjach uchodził za obraz o zabarwieniu silnie "erotycznym".

Co istotne, w filmie tym kolejny raz pojawia się Adaś Miauczyński, bohater prawie wszystkich filmów Koterskiego. Pierwszy raz pokazał go w "Domu wariatów" z 1984 roku. Ten dość autobiograficzny film, swego rodzaju rozrachunek z własnym dotychczasowym życiem, pokazał zmagania inteligenta osadzonego w stereotypach współczesnej rodziny.  Tam rolę Miauczyńskiego zagrał Marek Kondrat, który pojawił się w późniejszych filmach o tym bohaterze: "Dzień świra" z 2002 roku i "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" z 2006. O ile Kondrat jest bardziej intelektualny, taki właśnie "świr", o tyle Pazura jest bardziej uczuciowy... taki niedojda, który pragnie całym sercem, na które w końcu umiera w "Nic śmiesznego" z 1995 roku.

Choć w "Nic śmiesznego" Adaś umiera, nie przeszkadza to, by odrodzić się na nowo w kolejnych filmach. Postać Miauczyńskiego jest bardziej personifikacją różnych wariantów współczesnego polskiego inteligenta, z jego problemami życiowymi i emocjonalnymi. Niebagatelną rolę odgrywa w każdym filmie warstwa językowa, za którą Koterski nazywany był polskim Eugene Ionesco. Te czasem groteskowe zmagania z formą, poszukiwanie właściwych nazw, epitetów, łamańce składniowe czy swoiste dobieranie końcówek fleksyjnych poszczególnych przypadków i osób czynią z języka narzędzie do poszukiwań własnego ja... są jakby personifikacją inteligencji bohatera.

W "Nic śmiesznego" Miauczyński posiada dwoje dzieci - córkę i syna... ale już w "Ajlawju" jest to syn, w którego w większości filmów wciela się syn reżysera Michał Koterski. W "Nic śmiesznego" gra go jednak Marcin Klepacki i nie jest to rola tak wyrazista jak w pozostałych obrazach. Można rzec, że w "Ajlawju" Michał Koterski dopiero się "rozkręca". W tym filmie jednak są dwie postaci, których obraz jest najistotniejszy, najważniejszy w swoim wyrazie. To Miauczyński i Gosia - para, która kiedyś spędziła jedną noc, bez historii, ale po latach, widząc się przelotnie, na nowo się zakochała w sobie, bez pamięci, tak dziko, totalnie wręcz.

Miłość ta, tak bardzo polska, z wszelkimi niezręcznościami i pragnieniami, spełnia się jakby w "niespełnieniu". Tu bohaterowie bardziej szaleją na własnym punkcie - przez znajdowanie siebie nawzajem odnajdują siebie samych i nieczęsto dochodzą do ciekawych spostrzeżeń - jak choćby tych związanych ze stypendialnym wyjazdem Adasia do USA, pełnym zmagań z trudami rozłąki. Te dwie role odcisnęły niepowtarzalne piętno na intelektualnej i uczuciowej warstwie filmu - Pazura i Figura potrafią się filmowo kochać, potrafią prawdziwie przeżywać, a sceny erotyczne traktować z właściwą delikatnością.

Marek Koterski, reżyser i scenarzysta tego filmu, tak o nim opowiadał w wywiadzie dla "Filmu" (12,1998): "Moi bohaterowie mają przeświadczenie, że to ostatnia szansa na miłość, która mogłaby trwale odmienić ich życie. Ostatnia szansa na związek, z którego urosłyby ich wspólne dzieci. A oboje są mocno poranieni, co sprawia, że podświadomie czekają na cios. Zwłaszcza on. Kochają się więc rozpaczliwie, bez dystansu. Nie ma tu mowy o mądrej miłości, ale czy taka w ogóle jest możliwa?". Portal "Film Polski" przytacza jeszcze słowa autora: "Kiedy się ostatni raz zakochałem - myślałem, że umrę z miłości. Kiedy zakochał się mój przyjaciel - myślałem, że umrę ze śmiechu. To właśnie klucz do »Ajlawju«. Niech każdy sobie przypomni, co wyprawiał, gdy był bez pamięci zakochany".

Ten sam portal umiejscawia także ten film w gronie znanych dzieł światowych słowami: "Koterski zawsze przypisywał dialogom istotną rolę i »Aljawju« - film bynajmniej nie przegadany - nie stanowi pod tym względem wyjątku. Dużo i z niespotykaną dotąd w polskim kinie otwartością mówi się w nim, niekiedy dosyć dosadnym językiem, o seksie. Ta otwartość - w połączeniu ze zagranymi bez pruderii (lecz nie epatującymi nagością) scenami erotycznymi, a także z samym tematem filmu: namiętnym i burzliwym romansem dwojga dojrzałych ludzi - może sprawić, że nieuniknione będą porównania filmu Koterskiego ze słynnym »Ostatnim tangiem w Paryżu« Bernardo Bertolucciego. Natomiast główny bohater, któremu neurotyczna osobowość każe często »spowiadać się« z jego uczuciowych niepokojów i problemów seksualnych, przypomina postacie kreowane przez Woody'ego Allena".

Może właśnie dlatego warto wrócić do tego filmu jeszcze raz i obejrzeć go u progu gorących wakacji... taka gorąca miłość z inteligenckim zacięciem może wydać się dość ciekawym przeżyciem. 

PP

Czytaj także

"Do widzenia, do jutra". O miłości w cieniu żelaznej kurtyny

Ostatnia aktualizacja: 25.05.2024 05:40
- Ten film czerpie z moich doświadczeń ze znajomości ze środowiskiem zgromadzonym wokół Bim-Bomu – mówił reżyser Janusz Morgenstern w Polskim Radiu. 25 maja 1960 roku miała miejsce premiera filmu "Do widzenia, do jutra". Ze swoją muzyką zadebiutował na dużym ekranie Krzysztof Komeda. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Dzień świra" miał premierę 20 lat temu. Wciąż jest aktualny?

Ostatnia aktualizacja: 07.06.2022 06:46
"Dzień świra" wyreżyserowany przez Marka Koterskiego, który był także autorem scenariusza, zalicza się do tzw. filmów kultowych, które wciąż funkcjonują w przestrzeni społecznej. Kolejne pokolenia go znają i cytują, a kadry są wykorzystywane w internetowych memach. Na czym polega fenomen "Dnia świra"?
rozwiń zwiń