Sceną, na której rozbłysła sława Jadwigi Łuszczewskiej – urodzonej 190 lat temu, 1 sierpnia 1834 roku – był salon artystyczno-literacki prowadzony przez jej rodziców.
16:20 _PR24_AAC 2020_05_16-08-12-14.mp3 Prof. Dorota Heck o życiu i twórczości Jadwigi Łuszczewskiej. Audycja Magdaleny Merty z cyklu "Polki" (PR, 2020)
Salon Łuszczewskich
Magdalena (Nina) z domu Żółtowska i Wacław Józef Łuszczewski organizowali od lat 30. XIX wieku w swoich kolejnych mieszkaniach - przy Nowym Świecie, potem w Pałacu Sapiehów, a w końcu, od 1845 roku w Pałacu Saskim – szczególne spotkania.
Elita towarzysko-artystyczna ówczesnej Warszawy - poeci, muzycy, filozofowie, przyrodnicy czy historycy – zbierała się u Łuszczewskich, by poznawać literackie nowości, dyskutować, słuchać polskiej poezji. W czasie represji politycznych ze strony rosyjskiego zaborcy tworzenie przestrzeni tej wymiany myśli i wolnego słowa było cenne w dwójnasób.
"Brzmiały tu echa to Mickiewiczowskich prelekcyj, to republikańskich teoryj, a młodzież garnęła się coraz gęściej do salonu, gdzie mogła znaleźć pastwę dla umysłu", przywoływała po latach Jadwiga Łuszczewska atmosferę tych spotkań.
"Lubiłam odzywać się wiązaną mową"
Samą przeprowadzkę do Pałacu Saskiego Jadwiga Łuszczewska wspominała również w ciepłych słowach. "Pokoje były śliczne i bardzo wesołe. W salonie (…) stanęły dwoma rzędami książki, których już tyle w domu przybywało, że nie wiedzieliśmy, gdzie je podziewać", notowała w pamiętniku. "Tym sposobem salon uzyskał wygląd nierównie poważniejszy i bardziej literacki". Rok 1849 przyniósł kolejną dobrą zmianę – Łuszczewscy dostali wymarzone mieszkanie w Pałacu od strony Ogrodu Saskiego.
W takiej to scenerii rozpoczęła swoją "artystyczną działalność" młoda Jadwiga.
"Nie umiałam jeszcze czytać ani pisać, a już lubiłam odzywać się wiązaną mową", opowiadała o swojej twórczej drodze (chyba nieco idealizując) Jadwiga Łuszczewska. "Co do rytmu i rymu, tych nikt mnie nigdy nie uczył, a odkąd samą siebie zapamiętam, zawsze już rozeznawałam, które z nich są złe, które dobre", dodawała.
Od końca 1849 roku mogła już biernie uczestniczyć ("w kątku i prawie niewidzialna") w spotkaniach organizowanych przez rodziców. Zaczęła pisać różne poetyckie utwory, z częścią z nich, krążącą w rękopisach, zapoznawali się nawet prześwietni bywalcy domu.
Jadwiga Łuszczewska (Deotyma). Portret autorstwa Maksymiliana Fajansa, 1851-1862. Fot. Polona
Wielkie improwizacje małej Jadwigi
Sława młodej poetki wybuchła w 1852 roku. Okazało się, że ta 18-latka, wychowana na kulcie polskiej literatury i historii, ma talent do improwizowania poezji. Najpierw odkryli to jej rodzice – ojciec podał córce przykładowy temat, a ta, jak wspominała, na poczekaniu ułożyła do tegoż poetycką opowieść. Postanowiono więc, że panienka zaprezentuje się przed większym gronem.
17 maja 1852 roku goście salonu Łuszczewskich poprosili, za przyzwoleniem i namową gospodarzy, by "Jadwinia" zaimprowizowała poezję na temat… samej improwizacji. Debiut wypadł według świadków znakomicie.
"Wierszy było około sześćdziesięciu, nikt bowiem nie notował; ja zaś liczyć nie byłem wstanie (sic). Każda strofa była rozwinięciem jednej głównej myśli", opisywał ten wieczór Józef Kenig w relacji, którą zamieścił w "Gazecie Warszawskiej".
"W wypowiedzeniu nie było deklamacyi: był to głos równy, nieco przytłumiony, znać było, że wyrazy biegną do ust wprost z ducha (…). Pan Komorowski, znakomity deklamator, nad którego na pewno nikt lepiej u nas wierszy nie czytał, rzekł do mnie wówczas: raz jeden w życiu chciałbym tak wiersz jaki, chociaż cudzy, powiedzieć".
"Improwizacye i poezye Deotymy", nakładem i drukiem Józefa Ungera, Warszawa 1954 r. Fot. Biblioteka Uniwersytecka w Toruniu/domena publiczna
Czarodziejka-poetka, wieszczka
Tak rozeszła się wieść o fenomenalnej młodej improwizatorce. W mieszkaniu w Pałacu Saskim Jadwiga, upozowana przez matkę na "kapłankę sybillińską czy też druidę", układała utwory na zadany temat (również z towarzyszeniem muzycznego akompaniamentu). Wrażenie wywoływała tak wielkie, że przyjeżdżano nawet z innych miast, by ją zobaczyć.
O "medialnej" sławie Deotymy wiele mówiła między innymi pełna dystansu opinia Karola Estreichera, cenionego historyka literatury i teatru: "w 1852 roku pisma warszawskie, skore do udzielania nowostek, do przedwczesnego uwielbienia i do zdań niepomiarkowanych, zaczęły nadmieniać tu i owdzie o jakiejś czarodziejce-poetce, której nadzwyczajny geniusz rymotwórczy coraz potężniej rozpromieniał światło swoje w obszernem gronie".
Improwizacji przybywało. Po jakimś czasie ojciec Jadwigi wpadł na pomysł, by zacząć je spisywać. Plonem tych prac – a także prób pisania samej Deotymy (bo taki pseudonim wybrała dla córki Nina) – był wydany w 1854 roku tomik "Improwizacye i poezye". Ilustracje do tej książki, autorstwa Juliusza Kossaka oraz Maksymiliana Fajansa, znakomicie oddają atmosferę, jaka panowała wówczas wokół "młodej wieszczki".
"Improwizacye i poezye Deotymy", nakładem i drukiem Józefa Ungera, Warszawa 1954 r. Fot. Biblioteka Uniwersytecka w Toruniu/domena publiczna
"Królowa polskiej pieśni"
Po pewnym czasie Deotyma zajęła się przede wszystkim pisaniem i publikacją swoich wierszy, wielkich poematów epickich o "ojczystych dziejach", dramatów oraz powieści. Z jej bogatej twórczości do naszych czasów przetrwała przede wszystkim "Panienka z okienka" (spopularyzowana w XX w. dzięki adaptacji filmowej z tytułową rolą Poli Raksy ) oraz wspominany już "Pamiętnik". – Wysoko oceniania jest również jej powieść "Branki w jasyrze" – dodawała w audycji Polskiego Radia literaturoznawczyni prof. Dorota Heck.
Jadwiga Łuszczewska angażowała się także w działalność patriotyczną: brała udział w manifestacjach, a w 1861 roku, podczas pogrzebu "Pięciu poległych" (ofiar starć demonstracji politycznej przeciwko rosyjskim zaborcom) niosła wieniec cierniowy.
Gdy w 1863 roku ojciec Deotymy został zesłany w głąb Rosji, poetka pojechała, by mu towarzyszyć. Po powrocie, już w innym mieszkaniu, wróciła do rodzinnej tradycji prowadzenia salonu literackiego.
Jadwiga Łuszczewska (Deotyma). Fotografia Konrada Brandla, ok. 1864 r. Fot. Polona
Zmarła w 1908 roku. Ks. Jan Gnatowski w "Słowie żałobnym nad zwłokami śp. Jadwigi Łuszczewskiej" ogłosił: "Królowa polskiej pieśni nie żyje".
***
Polskie Radio we współpracy ze Spółką Celową Pałac Saski przygotowało multimedialną i interaktywną platformę wiedzy na temat utraconych skarbów Warszawy – Pałacu Saskiego, Pałacu Brühla i kamienic przy ul. Królewskiej. Zobacz stronę odkryjpalacsaski.pl