Lenin w Nowej Hucie
Nie trzeba dużej wyobraźni, by uzmysłowić sobie, jak bardzo komunistyczne władze wtedy świętowały - przecież w tak bardzo robotniczej części miasta odsłaniano pomnik ich ukochanego "mesjasza". Maszerujący bohater komunizmu i wszelkich reżimów z nim związanych wyglądał tak, jakby wybierał się na spacer Aleją Róż w Nowej Hucie. Łysy, z rękoma założonymi z tyłu – niektórzy śmiali się, że jak do aresztowania – pędził jedną z głównych arterii miasta. Wielki, wręcz zwalisty jak King Kong – przydomek ten zyskał dzięki kałmuckim rysom po przodkach i lekko pochylonej do przodu sylwetce podobnej do legendarnego goryla.
Pomnik odsłonięto 28 kwietnia 1973 roku. Było to wielkie wydarzenie dla Nowej Huty – miasta wybudowanego jako architektoniczny pomnik polskiego komunizmu, gdzie najważniejszą inwestycją była jedna z największych w Polsce hut (też imienia Lenina), a mieszkańcy mieli być na wskroś komunistyczni, wszak to robotnicy i ich rodziny. Miasto, choć wielu słusznie uważało, że to dzielnica Krakowa (jak to ma miejsce dzisiaj), miało być dokładnie takie, jak wyobrażał sobie twórca ogólnoświatowego komunizmu – robotnicze, posłuszne władzy, pracowite i komunistycznie radosne. Oczywiste było też, że w takim mieście nie ma miejsca na kościoły. Nic się władzy nie udało, kościoły powstawały, bo napływowa wiejska ludność po prostu ich chciała, potrzebowała, nie wyobrażała sobie życia bez wiary i bez tradycji, tej naszej, polskiej, katolickiej.
30:14 włodzimierz lenin___f 57746_tr_0-0_11831044373662a6[00].mp3 - Był wyznawcą pewnej utopii, o cechach niewątpliwie doktrynerskich, o wielkiej przewrotności taktycznej i bezwzględności działania – mówił prof. Tomasz Nałęcz. (PR, 22.05.1993)
Czytaj także:
Nowa Huta miała być miastem bez Boga
63 lata temu władze PRL brutalnie spacyfikowały obrońców Krzyża z Nowej Huty
Co ciekawe, odsłonięcie pomnika wpisywało się również w 50-lecie powstania bratniego Związku Radzieckiego. Po całym Krakowie, a już szczególnie po Nowej Hucie krążyli ubecy i milicjanci, sprawdzając i inwigilując okolicznych mieszkańców. Władza już wtedy zdawała sobie sprawę, jak bardzo niechciany i nielubiany jest jej umiłowany bohater. Uroczystości musiały być wspaniałe i radosne i niczym niezakłócone.
Fajerwerki przy dźwiękach "Międzynarodówki"
Na uroczystościach obecny był radca-minister ambasady ZSRR Wadim Łoginow, oczywiście w asyście władz państwowych i partyjnych - z wicepremierem Franciszkiem Kaimem, Franciszkiem Szlachcicem i Jerzym Łukaszewiczem na czele. Dokładnie o godzinie 19:30 odegrano hymny Polski i ZSRR i rozpoczęły się przemówienia, po których specjalnie zorganizowana grupa aktywu dokonała odsłonięcia. Do grupy tej należał cały przekrój komunistycznego społeczeństwa: hutnik ze stalowni martenowskiej nowohuckiego kombinatu, profesor AGH, I sekretarz Komitetu Fabrycznego PZPR w Hucie im. Lenina, I sekretarz Komitetu Dzielnicowego PZPR w Nowej Hucie, rolnik z Poronina oraz spawacz z przedsiębiorstwa "Mostostal". Całość zakończyło plenerowe widowisko zatytułowane "Myśl prosta jak czyn".
Największym zaskoczeniem były jednak finalne fajerwerki, tak niespotykane w komunistycznej Polsce, tyle że przy dźwiękach międzynarodówki. Trzeba też dodać, że w całym tym przedsięwzięciu wzięło udział prawie 800 artystów i wykonawców, a całość transmitowano w kolorze i na żywo w Telewizji Polskiej i w komunistycznej sieci radia i telewizji zwanej Interwizją, jakby w odpowiedzi na europejską Eurowizję.
Wróćmy jednak do samego pomnika - z brązu i projektu Mariana Koniecznego, pod który kamień węgielny został wmurowany 20 kwietnia 1970 roku, na dwa dni przed setna rocznicę urodzin Lenina. Dookoła pomnika, jak i w większej części miasta, ciągnęły się kilkupiętrowe domy, będące najlepszym obrazem socrealistycznej sztuki architektonicznej. Całość jak żywo przypominała warszawską Marszałkowską biegnącą w kierunku Placu Konstytucji. Przestrzeń wokół pomnika była dość rozległym placem, gdzie wedle zamierzeń komunistycznych władz miały zbierać się odświętne wiece z dziesiątkami tysięcy szczęśliwych robotników. Taka otwarta przestrzeń pozwalała też na łatwe "pilnowanie" Lenina, by nic mu się nie stało, by nie zgubił się w uliczkach Nowej Huty.
Jak sprawna to była władza niech świadczy fakt, że przed kolejnymi urodzinami "wielkiego wodza rewolucji", w nocy z 17 na 18 kwietnia 1979 roku, dokonano próby wysadzenia pomnika – odpadła jedynie lewa pięta, a z okolicznych domów poleciały szyby. Mierzący 6,5 metra wysokości i ważący 7 ton, a z granitowym postumentem waga sięgała 174 tony, był raczej "nie do ruszenia" domorosłymi ładunkami. Odpadła tylko pięta – dla niektórych była to jego pięta achillesowa.
To, że pomnik należało usunąć było nader oczywiste, choć w 1989 roku, po upadku komunizmu w naszej części Europy, jeszcze takim niepełnym, jeszcze z wieloma beneficjentami komunistycznego reżimu u władzy (częściowej władzy), likwidacja pomnika nie była tak oczywista, jak toczące się zmiany w kraju. By pomnik został usunięty potrzebne były liczne manifestacje i demonstracje – na murach okolicznych domów pojawiały się napisy "Lenin won za Don", "Lenin na żyletki" czy "Lenin precz". Nowa władza bała się pogorszenia stosunków z ZSRR, szczególnie w przeddzień wizyty premiera Tadeusza Mazowieckiego w Moskwie – zbyt dużo spraw ważnych dla Polski było do załatwienia.
Federacja Młodzieży Walczącej jednak nie odpuściła. Tak oto, 10 grudnia 1989 roku, w pamiętną niedzielę, doszło do tej historycznej chwili i Lenin "wyjechał" z Krakowa na zawsze. Co ciekawe, w 1992 roku zakupił go szwedzki biznesmen i postawił wodza rewolucji w parku osobliwości pod Varnamo (Szwecja), bo chyba tylko tam jest jego właściwe miejsce.
O takich datach warto pamiętać, choć sam Lenin w Nowej Hucie nie jest wart naszej pamięci.
PP