21 czerwca 1851 roku została rozegrana w Londynie tzw. nieśmiertelna partia szachów między Adolfem Anderssenem a Lionelem Kieseritzkym, jedna z najsłynniejszych rozgrywek szachowych wszech czasów.
Partia miała miejsce w czasie pierwszego w historii międzynarodowego turnieju szachowego, zorganizowanego w angielskiej stolicy przez Howarda Stauntona (1810-1874), do 1851 roku uważanego za szachowego mistrza świata (oficjalnie tytuły mistrzowskie zaczęto przyznawać w 1886 roku). Po turnieju w 1851 roku miano najlepszego szachisty na świecie przejął Adolf Anderssen, który pokonał szesnastu rywali. Nieśmiertelna partia także zakończyła się jego zwycięstwem, choć nie odbyła się ona w ramach mistrzostw, lecz w przerwie między rundami zawodów w turniejowych kuluarach.
Krystyna Radzikowska. Poznaj prawdziwą królową gambitów
Gracz numer jeden
Niemiecki szachista Adolf Anderssen (1818-1879) przez całe życie związany był z Wrocławiem, wówczas leżącym na terenie zaboru pruskiego. Tutaj się urodził, chodził do szkół i studiował, potem przez lata był nauczycielem matematyki i tu w końcu umarł. Jego grób, zniszczony wskutek bombardowań w czasie II wojny światowej, został w 1957 roku przeniesiony na cmentarz Osobowicki. Od 1992 roku we Wrocławiu organizowany jest poświęcony jego pamięci Memoriał Adolfa Anderssena.
Szachy pokazał mu ojciec, gdy Anderssen miał 9 lat. Chłopiec był tak zafascynowany królewską grą, że zaczął na własną rękę zgłębiać strategię, a jako 24-latek zwrócił na siebie uwagę publikacją na temat samodzielnie opracowanych problemów szachowych. Niedługo potem został publicystą "Niemieckiej Gazety Szachowej" ("Deutsche Schachzeitung") i wyzywał na pojedynki coraz bardziej znaczących mistrzów. Po remisie ze świetnym szachistą (i także wrocławianinem) Danielem Harrwitzem (1821-1884) został zauważony przez Stauntona i zaproszony do udziału w londyńskim turnieju.
Początkowo Anderssen odmówił z przyczyn finansowych, ale tę przeszkodę szybko usunięto. – Nie dysponował funduszami na przyjazd do Londynu, więc podróż i pobyt w Anglii zasponsorował mu właśnie Howard Staunton, którego nota bene Anderssen w toku turniejowej rywalizacji pokonał – opowiadał w Polskim Radiu historyk prof. Tomasz Gajownik.
Ksawery Tartakower. "W szachach moralne zwycięstwa się nie liczą"
Gracz numer dwa
Lionel Kieseritzky (1806-1853) pochodził z rodziny bałtyckich Niemców. Urodził się w Dorpacie w carskiej Rosji (dziś Tartu w Estonii), gdzie studiował matematykę, a potem, podobnie jak Anderssen, uczył tego przedmiotu w szkole. W wolnych chwilach grał w szachy - twarzą w twarz i korespondencyjnie. W 1839 roku wyjechał na stałe do Paryża, porzucił szkolną karierę i został zawodowym szachistą. Wydawał magazyn szachowy, udzielał lekcji gry oraz rozgrywał partie z ochotnikami, którzy płacili mu pięć franków za godzinę.
W latach 40. XIX wieku Kieseritzky stał się jednym z czterech najlepszych francuskich szachistów, a dzięki bogatej wiedzy także cenionym teoretykiem szachowym. On też zagrał z Danielem Harrwitzem i zwyciężył, choć nie zawsze sprzyjało mu szczęście podczas rozgrywek, co miało okazać się już niebawem. W 1851 roku znalazł się w szesnastce mistrzów zaproszonych przez Howarda Stauntona na turniej w Londynie. I tam właśnie starł się z Adolfem Anderssenem.
– W tamtym czasie Anderssen i Kieseritzky, mimo młodego wieku, byli postrzegani jako doświadczeni gracze – mówił prof. Tomasz Gajownik.
04:16 niezła historia Tomasz Gajownik PR 2021.mp3 Prof. Tomasz Gajownik opowiada o okolicznościach nieśmiertelnej partii między Anderssenem i Kieseritzkym w Londynie (PR, 2021)
Korona królów. Czy Jagiełło i Krzyżacy grali w szachy?
Wojna błyskawiczna na szachownicy
Kieseritzky i Anderssen spotkali się najpierw pod koniec maja 1851 roku w pierwszej rundzie turnieju jako jedna z ośmiu wylosowanych par graczy. Już wtedy Niemiec pokazał, ile jest wart. Dwa razy pokonał paryżanina i awansował do rundy drugiej, a potem tak samo genialnie radził sobie w kolejnych etapach turnieju, aż do wygranej w lipcowym finale.
Lionel Kieseritzky przez resztę zawodów mógł liczyć już tylko na towarzyskie partie i skwapliwie skorzystał z tej możliwości, nie tyle przejęty swą porażką, co ucieszony perspektywą obserwowania taktyki lepszych od siebie. Dlatego, gdy 21 czerwca 1851 roku jeszcze raz usiadł do stolika z Adolfem Anderssenem, był przede wszystkim ciekaw, co tym razem przygotował dla niego mistrz z Wrocławia, choć przecież miała to być zaledwie igraszka w przerwie prawdziwego turnieju.
Anderssen grał białymi figurami, a Kieseritzky czarnymi. Niemiec rozpoczął z przytupem, już w otwarciu oferując rywalowi gambit królewski, który od razu wprowadził interesujące napięcie. Właśnie rozpoczęła się "nieśmiertelna partia". – Nazwa ta pojawiła się dopiero kilka lat po jej rozegraniu. Użył jej w 1855 roku Austriak Ernst Falkbeer, który uznał, że jest przykład stylu gry dominującego w XIX wieku w szachach – powiedział prof. Tomasz Gajownik.
W tamtej epoce najbardziej rozpowszechnioną metodą prowadzenia partii szachowej były żywe i gwałtowne ataki, odważne improwizacje, a także stosowanie gambitów i kontrgambitów, co do których panował obyczaj, że ich nieprzyjęcie jest niedżentelmeńskie. Nie ceniono przesadnie przewagi ilościowej wśród figur. Pożądana była wręcz sytuacja, w której gra się przetrzebionym zestawem bierek, bo wtedy właśnie można było pokazać swą strategiczną biegłość.
I tak właśnie zrobił Anderssen. Gra natychmiast osiągnęła poziom niezwykle emocjonującej walki, a mistrz co chwila wprawiał Kieseritzky'ego w konfuzję. Pozwolił rywalowi zbić białego gońca, potem obie wieże, a w przedostatnim ruchu stracił hetmana. Jednocześnie przy użyciu słabszych figur okrążał czarnego króla i w końcu miał go w żelaznym uścisku. Mimo przewagi wielu silniejszych figur Kieseritzky został pozbawiony możliwości jakiegokolwiek manewru. Gra zakończyła się w 22 ruchach.
Pokonany nie tracił czasu na żale z powodu przegranej, ale rozentuzjazmowany talentem i pomysłami Anderssena pobiegł zatelegrafować do Paryża. Przekazał tamtejszemu klubowi szachowemu szczegóły londyńskiej partii. Jeszcze w lipcu 1851 roku zapis rozgrywki został opublikowany we francuskim magazynie szachowym "La Régence". Od razu zyskał sławę.
Dziś nieśmiertelna partia to jedno z ćwiczeń początkujących szachistów, a także rzecz, której nie wypada nie znać tym, którzy pasjonują się królewską grą. Wprawdzie wiele jej elementów zostało przez ponad półtora wieku szczegółowo rozpracowanych i nie są one dziś tak skuteczne, jak wówczas, niektóre zaś są niezwykle ryzykowne, bo odpowiedzi na nie zostały już dobrze poznane, ale nie zmienia to historycznej wartości tamtego pojedynku. – To rzecz, która z dzisiejszej perspektywy wydaje się dość klasyczna, ale w wieku XIX była niesamowitym novum – zauważył prof. Tomasz Gajownik.
Liceum Warszawskie. Profesor Chopin i popisy uczniów
Życie po nieśmiertelności
Adolf Anderssen rok po londyńskim turnieju dopisał do listy najsłynniejszych partii kolejną rozgrywkę, tym razem nazwaną "wiecznie zieloną". Było to w Berlinie, jego przeciwnikiem był Niemiec Jean Dufresne (1829-1893), a Anderssen znów zastosował swoją "straceńczą" taktykę, choć tym razem poświęcił jedynie hetmana i jedną słabszą bierkę.
Do końca życia Anderssen najczęściej wygrywał z innymi szachistami, z wyjątkiem m.in. amerykańskiego mistrza Paula Morphy'ego (1837-1884), który pokonał Niemca w głośnym swego czasu meczu zorganizowanym w Paryżu w 1858 roku. W 1862 roku Anderssen wygrał kolejny turniej w Londynie, tym razem rozegrany w systemie kołowym ("każdy z każdym"). Mimo coraz bardziej zaawansowanego wieku odnosił kolejne sukcesy. Ostatni znaczący występ miał na dwa lata przed śmiercią na turnieju w Lipsku, gdzie zajął drugie miejsce, wyprzedzając m.in. Polaka Szymona Winawera (1838-1919).
Lionel Kieseritzky niedługo żył po swych londyńskich porażkach. Zmarł dwa lata później i został w zasadzie zapomniany przez historię. Dziś jego nazwisko pojawia się najczęściej właśnie przy wzmiance o jego najsłynniejszej klęsce, czyli nieśmiertelnej partii szachów z 1851 roku.
Michał Czyżewski