Dzień lądowania na plażach Normandii przeszedł do historii pod nazwą D-Day. Trwający od świtu do zmierzchu D-Day był dniem szczęścia i sukcesu aliantów i dniem klęski armii niemieckiej, która przybliżyła koniec II wojny światowej.
D-Day - posłuchaj archiwalnego przemówienia premiera Mikołajczyka
Misterny plan
Do operacji o kryptonimie "Overlord" alianci przygotowywali się od momentu wejścia Stanów Zjednoczonych do wojny. Kolejne operacje desantowe w Afryce Północnej i we Włoszech dały sojusznikom niezbędne doświadczenie w przeprowadzeniu tego typu lądowania. Do przerzucenia przez kanał La Manche gigantycznej, wielusettysięcznej armii potrzebne były niezliczone ilości statków desantowych.
Na zdjęciu: Wyładunek wojsk i zaopatrzenia na plaży Omaha fot. Wikimedia Commons.
- Był to rodzaj okrętów, których nie produkowano w czasach pokojowych - mówił na antenie PR prof. Paweł Wieczorkiewicz. - W 1943 roku alianci mieli ich za mało, dlatego wybrali mniejszy wariant, żeby zająć czymś Niemców, desantowali we Włoszech.
D-Day - posłuchaj wspomnień Polaków, którzy brali udział w inwazji
Ważny dla powodzenia operacji był element zaskoczenia. Kluczem było zaatakowanie Niemców w miejscu, gdzie nie będą się tego spodziewać i nie będą mieli rezerw. Podjęto szeroko zakrojoną akcję dezinformacyjną, dzięki której Hitler zupełnie nie spodziewał się uderzenia w Normandii. Dziesiątki szpiegów i podwójnych agentów wskazywało, że alianci uderzą w okolicach Calais. Niemieckie dowództwo przez pierwsze tygodnie inwazji podejrzewało, że Normandia jest akcją pozorowaną, i zabraniało kierowania tam posiłków, gdy były najbardziej potrzebne.
Latem 1944 roku barek było dosyć. Spełniono też dwa podstawowe warunki udanej inwazji: bezwzględna przewaga w powietrzu i morzu. Chodziło o wsparcie oddziałów przełamujących Wał Atlantycki ogniem ciężkiej artylerii okrętowej i bombardowaniem lotniczym.
D-Day
- Alianci wiedzieli, że jeżeli utrzymają się na przyczółku, to wygrali – mówił gość audycji "Postacie i wydarzenia II wojny światowej". - Korzystając z przewagi lotnictwa, zdołają przebić się dalej w głąb Francji. Tak zaplanowana operacja rozpoczęła się 6 czerwca 1944 roku. Klimatyczne warunki panujące w kanale La Manche mocno ograniczyły pole manewru w planowaniu operacji.
Był to jeden z ostatnich terminów, w których można było lądować. Potem letnie sztormy groziły zatopieniem barek desantowych. Alianci pojawili się o świcie na pięciu plażach Normandii.
- To, co zobaczył dowódca niemieckiego posterunku obserwacyjnego, było spełnieniem najgorszych koszmarów - mówił prof. Wieczorkiewicz. - Statki, barki i plujące ogniem okręty ciągnęły się aż po horyzont, a nad głową setki, tysiące samolotów.
Największą operacją desantową w historii dowodziło dwóch ludzi. Gen. Dwight Eisenhower i gen. Bernard Montgomery. - To było dwóch ludzi, od których zależał w tym momencie los Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i świata - zaznaczył historyk.
03:58 postacie i wydarzenia ii wojny światowej (70)___239_05_iv_tr_0-0_990179731572edf[00].mp3 Lądowanie aliantów w Normandii - audycja z cyklu "Postacie i wydarzenia II wojny światowej" z udziałem prof. Pawła Wieczorkiewicza, cz. 1
03:59 postacie i wydarzenia ii wojny światowej (71)___240_05_iv_tr_0-0_989815331574971[00].mp3 Lądowanie aliantów w Normandii - audycja z cyklu "Postacie i wydarzenia II wojny światowej" z udziałem prof. Pawła Wieczorkiewicza, cz. 2
Sparaliżowani Niemcy
W przełamaniu oporu niemieckiego kluczową rolę odegrała marynarka wojenna. Wsparcie ciężkich dział pomogło sprawnie przełamać pozycje Wehrmachtu. Ważne były też działania komandosów, którzy w pierwszej fazie unieszkodliwiali przeszkody, którymi plaże usiali Niemcy. Saperzy rozminowujący drogi i wreszcie opanowanie przez spadochroniarzy zaplecza przeciwnika umożliwiło szybkie rozszerzenie przyczółku. W powodzeniu operacji pomógł też brak spójnej koncepcji w dowództwie niemieckim.
Gen. Erwin Rommel i gen. Gerd von Rundstedt różnili się co do tego, czy odwody pancerne trzymać na plażach i uderzać natychmiast po pojawieniu aliantów, czy trzymać w głębi lądu. - Pierwszy punkt okazał się błędny. Niemieckie kontrataki pancerne ugrzęzły w ogniu ciężkiej artylerii okrętowej i zostały zmiecione z powierzchni ziemi - mówił prof. Wieczorkiewicz. Sam Hitler dowiedział się o ataku z opóźnieniem, przez co kluczowe decyzje o kierowaniu obroną i gdzie kierować odwody zostały opóźnione. Trwający od świtu do zmierzchu D-Day był dniem szczęścia i sukcesu aliantów, a także dniem klęski armii niemieckiej, która przybliżyła koniec II wojny światowej.
Jak twierdził Churchill, był to dzień, w którym denerwował się najbardziej w swoim życiu.
Na zdjęciu: Alianckie okręty desantowe zbliżają się do plaż Normandii, fot. Wikimedia/domena publiczna
mjm