Geniusz
- W czasach Rembrandta geniusz rozumiano jako połączenie talentu i sprawności technicznej, możliwe dzięki natchnieniu. Celem malarza było odda nie podobieństwa do natury, wszelako w inny sposób, niż u poprzednich mistrzów - wyjaśniał prof. Antoni Ziemba.
Sztuka nie była li tylko zwierciadłem natury, ale również sposobem poszukiwania mechanizmów rządzących światem, elementu boskiego (sprawczego) wreszcie – była sposobem przedstawienia wnętrza, emocji człowieka i jego działań w dramatycznych sytuacjach. Rembrandt miał zdolność do wyszukiwania takich sytuacji, nawet w ustalonych, tradycyjnie podejmowanych przez malarzy tematach.
Był protestantem, natchnione Słowo było dlań najważniejsze. Musiał więc połączyć tradycję ikonograficzną pokazywania danej postaci biblijnej albo historii z tym, co można było przeczytać w Piśmie. Udawało mu się to nadzwyczajnie.
Artysta wyzwolony
Rembrand nie wybrał klasycyzmu – poszedł w kierunku barokowości opartej na wzorach weneckich (Tycjan). Stąd pozornie nonszalanckie rzucanie farby na płótno. I to dawało Rembrandtowi pozycję dość wyjątkową na ówczesnym rynku sztuki. Czy zatem Rembrandt, stojący w opozycji do klasycyzującej tradycji Rafaela może być postrzegany jako artysta wyzwolony?
- Zastanawiam się… Nie, nie ma w tym przesady. W tej epoce, w XVII wieku, wyznacznikiem oceny sztuki była formuła klasyczna. Z nią różni artyści w różnych regionach Europy rozmawiają, polemizują i walczą. Niektórym udaje się na tej opozycji zbudować własną karierę: mamy tu przykład Rubensa, który odniósł wielki sukces, także finansowy.
Studia mimiki i psychologii
Od 1627 roku Rembrandt zaczyna malować autoportrety – ostatnie płótno w tym gatunku pochodzi z 1669 roku. Życie malarza daje się zatem śledzić w sposób intrygujący.
- Z autoportretami jest jednak ogromny kłopot - mówił prof. Ziemba. - Dlaczego jest ich tyle? Żaden inny malarz nie stworzył tylu. Może traktował je jako nośniki marki, jako reklamowe wizerunki, które niosły jego sławę w społeczeństwie. Wiele "autoportretów" Rembrandta zostało zresztą namalowanych przez jego uczniów.
Autoportrety były też rodzajem studiów, które malarz później wykorzystywał w innych kontekstach. Przedstawiał siebie na przykład, jako łotra w "Zdjęciu z Krzyża".
Mit artysty odrzuconego
W XIX wieku powstał mit Rembrandta – artysty odrzuconego przez społeczeństwo. W 1656 doszło do cessio bonorum – rodzaju bankructwa. Malarza zlicytowano. Gdyby jednak został odrzucony przez społeczeństwo, nie dostawał by tak lukratywnych zleceń, jak na przykład zlecenie na malowidło dla ratusza amsterdamskiego, na portret sukienników, a Antonio Ruffo z Włoch zamówił co najmniej dwa obrazy. Nie odzyskał dawnej pozycji majątkowej, ale też nie wiodło mu się źle: był po prostu średnio zamożnym rzemieślnikiem.
A historia z "Wymarszem strzelców" (znanym jako "Straż nocna"?). Wiele wskazuje na to, że historia konfliktu malarza z portretowanymi obrosła mitem. Malarz otrzymał należną sobie zapłatę, a samo dzieło, chociaż odbiegające od kanonu portretu zbiorowego, zyskało powszechne uznanie. Bardzo niedługo po jego powstaniu namalowano jego dokładną kopię.
W audycji Hanny Marii Gizy profesor Antoni Ziemba wyjaśniał także skąd Rembrandt znał optykę i fizjologię widzenia, zastanawiał się, czy malarz kochał Saskię, opowiadał jaką kolekcję malarstwa zgromadził i mówił o związkach Rembrandta z Polską (obraz w tekście to "Portret polskiego szlachcica").