Spadł w pobliżu Porvoo 12 marca 1899 roku, na zamarzniętą powierzchnię Morza Bałtyckiego u wybrzeży Finlandii. Uderzenie było tak silne, że słyszeli je nawet mieszkańcy Helsinek. Zdaniem ekspertów Bjurböle był podobnej wielkości co meteoryt, który narobił tak wiele szkód w połowie lutego br. w Czelabińsku.
Naukowcy, szczególnie specjaliści z dziedziny paleobiologii, uważają meteoryty za najcenniejsze kamienie świata. Dlaczego? Ich zdaniem te, wydawać by się mogło, mało atrakcyjne bryły to niemi świadkowie początków życia na Ziemi. Mówili o tym goście Doroty Truszczak w audycji z cyklu ”Naukowy Wieczór z Jedynką”, nadanej w 2010 roku: prof. Józef Kaźmierczak z Instytutu Paleobiologii PAN, współpracujący z NASA i specjalizujący się w astrobiologii, Janusz Kosiński – nauczyciel geografii, członek Polskiego Towarzystwa Meteorytowego, kolekcjoner kamieni z nieba, oraz prof. Krzysztof Jakubowski, wieloletni dyrektor Muzeum Ziemi PAN.
Kawałek Kosmosu w naszym ręku
Ich zdaniem badanie meteorytów jest szansą, by znaleźć odpowiedzi na nurtujące nas od wieków pytania: jak powstał nasz Układ Słoneczny oraz czy poza Ziemią było lub jest życie? - Przeszliśmy w ostatnich 10 latach niesłychanie daleką drogę w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie - mówił prof. Józef Kaźmierczak. - Hipotez jest cała masa.
Dlatego kamienie spadające z nieba są tak ważne dla badaczy. To pierwociny materii. Wiele z meteorytów pochodzi z krańców naszego Układu Słonecznego. Ale nie tylko, o czym wspominał w audycji Janusz Kosiński: - Są i takie, które mają źródło stosunkowo blisko nas i na przykład dotarły na Ziemię z Księżyca. Są też meteoryty marsjańskie. Duża część pochodzi z pasa planetoid usytuowanego między Marsem a Jowiszem.
Meteoryt Tagish Lake
Wyjątkowym darem z nieba okazał się meteoryt, który spadł 18 stycznia 2000 rroku w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie na zamarznięte wody jeziora Tagish. Został nazwany Tagish Lake. Pochodził z prasłonecznego obłoku, z którego wyłoniło się Słońce i planety. Masę meteorytu przed spadkiem na Ziemię oceniono na 220 ton.
Tagish Lake spadł na jezioro pokryte trzymetrową warstwą lodu. Dzięki temu miał szansę się zachować. Gdyby spadł do zbiornika, to przepadłby jak przysłowiowy ”kamień w wodę”. - To obszar słabo zamieszkany, zaludniony i prawdopodobnie niewiele by na ten temat wiedziano - opowiadał w audycji prof. Kaźmierczak. - Być może okoliczni mieszkańcy mówiliby, że coś widzieli na niebie, ale przez wiele lat nikt by nic nie znalazł. Tymczasem przypadek zrządził, że w pobliżu zdarzenia znalazł się człowiek, który interesował się amatorsko meteorytami i natychmiast to zjawisko wychwycił i zlokalizował. Po tygodniu dotarł tam śnieżnymi saniami i powiadomił centralę NASA.
Bezcenne znalezisko
Ale nie tylko ten fakt zdecydował o zachowaniu meteorytu Tagish Lake. Nie spłonął on, przechodząc przez atmosferę, mimo że zaliczany jest do tzw. kruchych obiektów, a ponadto nie spadł na niego śnieg, dzięki czemu odszukanie kamienia nie sprawiło zbyt wielkiego kłopotu. - Specjalna ekipa zabrała go wraz z wyciętym lodem – komentował prof. Kaźmierczak. - Interesował wszystkich, którzy zajmują się pierwocinami życia. Teraz spoczywa głęboko, gdzieś w kasach pancernych NASA.
- Są różne klasy meteorytów - dodał gość programu. - Ta klasyfikacja jest pozornie dość prosta. Mówi się, że istnieją kamienne, kamienno-żelazne, węgliste. Meteoryt Tagish Lake należał do tych węglistych, czyli najcenniejszych.
Okaz z Bjurböle w Planetarium Olsztyńskim
Meteoryt Bjurböle, który spadł 12 marca 1899 roku na zamarzniętą powierzchnię Morza Bałtyckiego u wybrzeży Finlandii, należy do chondrytów zwyczajnych. Jego masę ocenia się na ponad 300 kg. W chwili upadku rozkruszył się na wiele fragmentów. Największy okaz waży 80 kg. Fiński zbiór meteorytów można zobaczyć w Muzeum Historii Naturalnej Uniwersytetu w Helsinkach. Ale nie trzeba koniecznie jechać do stolicy Finlandii, by ujrzeć na własne oczy kawałek Kosmosu, który pod koniec XIX wieku spadł na zamarznięty Bałtyk, bowiem fragment meteorytu Bjurböle znajduje się też w Olsztyńskim Planetarium i Obserwatorium Astronomicznym.
Tajemnica zakuta w kamieniu
- Meteoryty to wyjątkowe obiekty - mówił w audycji prof. Krzysztof Jakubowski. -Fascynują nie kolorem i kształtem, ale też tajemnicą, która w nich tkwi. Można nawet użyć poetyckiego określenia, że to ”mroczna tajemnica”. Bowiem meteoryty, w większości, jeśli nie wykona się naszlifu, są po prostu szare, mało efektowne. Gdzież im do pięknych barw i form świata mineralnego. Natomiast siła tej tajemnicy porusza pasję kolekcjonerów.
Dlatego tak ważny jest sposób ekspozycji meteorytów, wymagają one szczególnej aranżacji. Chodzi o to, by stworzyć klimat ciekawości, byśmy chcieli zagłębić się w tajemnicę Wszechświata.
Poszukiwanie pozaziemskich skarbów
- Dziś ”żniwa meteorytów” organizuje się na lądolodzie Antarktydy, czy na piaskach Sahary - komentował prof. Kaźmierczak. - Łatwiej je tam znaleźć, szybko można je odróżnić od innych obiektów pochodzenia lokalnego. Od razu wiadomo, że są pochodzenia pozaziemskiego.
Meteoryty księżycowe, czy marsjańskie – ich cena liczona jest po kilkanaście tys. dolarów za gram. Ciekawe, za ile będą sprzedawane kawałki meteorytów, które spadły w lutym tego roku pod Czelabińskiem.
Posłuchaj audycji o najcenniejszych kamieniach świata, o tym jak ich szukać i jak odróżniać od skał mineralnych.
Interesujesz się astronomią? Zajrzyj na platformę internetową "moje.polskieradio.pl">>>