Wierny sługa imperium
Jakob Sievers zmarł 23 lipca 1808 roku (wg innych źródeł: 22 lipca) w wieku 77 lat. Odszedł syty zaszczytów, obsypany przez cara Pawła I, syna Katarzyny II, dobrami (kilkanaście tysięcy rubli rocznie, ordery, tytuł hrabiowski). Imperium, któremu całe życie Jakob Sievers wierne służył, miało powody, by okazywać mu wdzięczność. Wszak to ten właśnie polityk stał na czele misji, w którą wysłała go caryca Katarzyna jesienią 1792 roku.
Ten z pochodzenia Niemiec z Inflant (urodził się na terenie dzisiejszej Estonii) w 1792 roku miał już za sobą karierę dyplomatyczną i wojskową. Był przedstawicielem Rosji w Kopenhadze, w Londynie, walczył w wojnie siedmioletniej, w jej trakcie służył również w komisji rosyjsko-pruskiej do spraw wymiany jeńców. Z woli imperatorowej Katarzyny II w 1764 roku został gubernatorem Nowogrodu, Pskowa i Tweru, dziesięć lat później zajął się – jako osoba przedsiębiorcza, zaangażowana i godna zaufania samej carycy – zarządzaniem drogami wodnymi w całej Rosji.
W wyniku dworskich intryg i walki o wpływy popadł na jakichś czas w niełaskę, ale owej jesieni 1792 roku Katarzyna II uznała, że Jakob Sievers będzie idealnym kandydatem do misji w Polsce. Niełatwej misji, chodziło bowiem o legalizację II rozbioru Rzeczpospolitej.
Rosja wkracza do Polski
Okoliczności przedsięwzięcia, na którego czele stanął Sievers, były niezwykle złożone. Sięgały pierwszych dekad XVIII wieku i rosnących w Polsce wpływów Rosji, wiązały się też z trudną do jednoznacznej oceny postawą króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Władca ten zasiadł na polskim tronie w 1764 roku dzięki, właśnie, protekcji carycy Katarzyny II. Cztery lata później na tzw. sejmie repninowskim (co znaczące: od nazwiska rosyjskiego ambasadora w Polsce, Nikołaja Repnina) podpisano prawa kardynalne. Ustanowiono, pod protektoratem Rosji, gwarancje nienaruszalności ustroju Rzeczpospolitej.
Lawina toczyła się coraz szybciej. W 1768 roku zawiązała się antyrosyjska i antykrólewska konfederacja barska. Po jej stłumieniu, w 1772 roku, z inicjatywy Prus odbył się pierwszy rozbiór Polski. Próbą ratowania Rzeczpospolitej było przyjęcie 3 maja 1791 roku przez Sejm Czteroletni ustawy rządowej, która przeszła do historii jako Konstytucja 3 maja.
Ale wiosną 1792 roku polscy magnaci z prorosyjskiego obozu, który sprzeciwiał się reformom, zawiązali za, a jakże, zgodą Rosji konfederację przeciw królowi i konstytucji. Zredagowana przez rosyjskiego generała, podpisana w Petersburgu, a ogłoszona na terenie Rzeczpospolitej, w Targowicy, konfederacja była doskonałą okazją dla Rosji, by na Polskę uderzyć. Wschodnie imperium nie mogło dopuścić to tego, by jej usidlony sąsiad stawał się teraz niezależny.
Kliknij w obrazek i dowiedz się więcej:
Pierwszy rozbiór Polski
Wojna w obronie Konstytucji 3 maja zakończyła się rosyjskim zwycięstwem. Król – licząc na kompromis z Katarzyną II, na ocalenie choć części reform trzeciomajowej konstytucji – przystąpił w lipcu 1792 roku do konfederacji targowickiej. Zwłaszcza że władca uświadomił sobie, jak złudne było przymierze polsko-pruskie z 1790. Obawiano się bowiem, że "i Prusacy wejdą".
Jednym z istotnych powodów, dla których Stanisław August przystąpił do targowicy, była w opinii części historyków również i nadzieja zapobieżenia kolejnemu rozbiorowi Polski. "To mi jasno dano poznać, że gdy prędko nie uczynię akcesu do targowickiej konfederacji, całość kraju niepewna, bo gdy Prusaków wpuszczą, ci darmo nie wyjdą, a gdy oni urwą część, i drudzy dwaj urwać będą mieli za prawo", pisał polski król.
Nadzieje Stanisława Augusta okazały się płonne. 23 stycznia 1793 roku Rosja i Prusy podpisały traktat rozbiorowy. Władca Prus traktował rabowane Polsce ziemie jako rekompensatę za straty, jakich jego armia doznała w wojnie z ogarniętej rewolucją Francją. A walka z francuską, antymonarchiczną "zarazą jakobińską" była dla Rosji sprawą wielkiej wagi. Przy okazji zaś propagowana przez rosyjską propagandę wizja "jakobinizmu w Warszawie" stanowiła doskonały pretekst do rozbiorowej interwencji.
Należało jeszcze sprawić, by sami Polacy zalegalizowali drugie targnięcie się na ich ziemie. I tu wkroczył na scenę Jakob Sievers.
Jacob Johann Sievers, portret z przełomu XVIII/XIX w. Fot. Wikimedia/domena publiczna
Z korespondencji ambasadora
"Ratyfikacja rozbiorów przez polski parlament stanowiła nie tylko rękojmię niewtrącania się Zachodu (…). Dla Polaków, fakt iż rozbiory nie były prostą aneksją, lecz uzyskały formułę akceptacji, stał się tragedią (…)", podkreślali prof. Barbara Grochulska i prof. Piotr Ugniewski we wstępie do opracowanej przez siebie książki Jakoba Sieversa "Jak doprowadziłem do drugiego rozbioru Polski".
Na publikację tę składa się korespondencja wysłannika carycy Katarzyny II – Jakob Sievers pisał do swoich córek, wysyłał im kopie dokumentów czy urzędowej korespondencji. Materiały te opracował w połowie XIX wieku Karl Ludwig Blum, profesor uniwersytetu w Dorpacie. Wyszły one w formie biografii Sieversa. Trzeci tom tego dzieła dotyczył właśnie misji Rosjanina w Polsce.
W 1865 roku publikację tę, zatytułowaną "Drugi rozbiór Polski z pamiętników Sieversa", wydano w Poznaniu. Na początku lat 90. XX wieku ukazały się one, w opracowaniu wyżej wymienionych badaczy, pod nowym, wiele mówiącym tytułem "Jak doprowadziłem do drugiego rozbioru Polski".
Ostatni sejm I Rzeczpospolitej
Kształt tego pamiętnika jest swoisty – tę skomplikowaną narrację tworzy nie tylko wspomniana rodzinna korespondencja Sieversa (cytowana i streszczana), parafrazowane listy Sieversa do politycznych współpracowników, jego raporty ze służby, lecz także komentarz prof. Bluma. Całość stanowi ważne źródło do poznania i zrozumienia wydarzeń z 1792-1793 roku, choć rzecz jasna należy je odczytywać, jako nieobiektywne z natury rzeczy świadectwo, krytycznie.
Co zatem możemy znaleźć w tych zapiskach Jakoba Sieversa? Przede wszystkim okoliczności zwołania sejmu grodzieńskiego, który rozpoczął swoje obrady 17 czerwca 1793 roku i który zatwierdził drugi rozbiór Polski. Głównym reżyserem tego ponurego dla Polski spektaklu był właśnie Jakob Sievers (oczywiście autorką scenariusza nieznoszącego poprawek była Katarzyna II), zaś głównymi aktorami: król Stanisław August Poniatowski i polscy posłowie.
Neapolitańskie lody i dużo kwiatów
Jak każde tego typu zapiski, wspomnienia Jakoba Sieversa uzupełniają o konkrety to wszystko, na co nie ma już miejsca w podręcznikach do historii. Ale konkrety te, nawet te najbardziej niewinne i, zważywszy na ich walor poznawczy, fascynujące, tu można odczytywać ze swoistą zgrozą. Wystarczy bowiem sobie uświadomić rolę Sieversa. Oto w lutym 1793 roku przybył on do Warszawy jako specjalny poseł, wszechwładny wysłannik carycy Katarzyny II. Ktoś, komu podlegają wszyscy, łącznie z królem.
Zanim jednak przypomnimy o tych strasznych działań Sieversa – kilka przykładów na owe niezliczone konkrety, o których milczą kroniki.
Na swoje pierwsze spotkanie z królem ambasador przejechał przez Warszawę w "paradnej karecie z zaprzęgiem", ze służbą, ulice były "pełne ludu". U nuncjusza (bo bywał na nieustannych bankietach i wizytacjach) jadł m.in. pyszne neapolitańskie lody. U marszałka wielkiego koronnego wystawny obiad na 40 nakryć. Z kolei u Michała Poniatowskiego, prymasa i brata króla cieszył oko wspaniałą szklarnią. W pałacu księcia Radziwiłła oglądał widowiska teatralne (a księżna Radziwiłłowa, z którą Sieversa połączyła miłość do roślin, obiecała mu przesyłać caprifolium).
"Gdybyś ty wiedziała, jak ja mu dokuczam"
Początkowym zadaniem Sieversa było nakłonienie Stanisława Augusta na jego wyjazd z Warszawy do Grodna i uczestnictwo w obradach sejmu. Zapiski Rosjanina są pełne informacji na temat spotkań z królem. Obok szczegółów z punktu widzenia machiny dziejowej raczej mniej istotnych ("piękny to mężczyzna, dobrze zakonserwowany, choć wyblakły") znajdują się w tych wspomnieniach dokładne opisy subtelnego szantażu, jaki Sievers na królu wywierał.
Subtelnego, bo Sievers w swoich listach kreował się na człowieka, który dziwi się swojej wszechpotężnej roli ("wymówić słowo i być słuchanym od króla, od narodu wolnego i dumnego"), który wręcz współczuje Stanisławowi Augustowi ("co za upokorzenie dla tego króla"; "po Ludwiku XVI jest to niezawodnie najnieszczęśliwszy z królów"; "to jest człowiek najgodniejszy kochania", "ach, gdybyś ty wiedziała, jak ja mu dokuczam").
Jakob Sievers, mimo wzmiankowanej przez siebie "niechęci" do powierzonego mu zdania, bez skrupułów wypełniał swoją misję. Usilnie zapraszał króla do Grodna, wysłuchiwał "ze zrozumieniem" królewskich tłumaczeń (co do Sejmu Czteroletniego – król miał powiedzieć, że on tylko "szedł z prądem, za głosem narodu") i błagań.
Królewskie długi
Wysłannik Katarzyny II działał bezwzględnie. Po upartych zachętach króla do zmiany stanowiska (zgoda na współpracę polskiego władcy to, argumentował Rosjanin, "odzyskanie na powrót łask carycy") przyparł w końcu monarchę do muru. Tym ostatecznym argumentem były, tak przynajmniej może wynikać z tych wspomnień, pieniądze – Sievers wiedział o ogromnych długach Stanisława Augusta. I wykorzystał to jako kartę przetargową.
Jeśli chodzi o opowieść Sieversa, przejmujący jest fragment, kiedy – o ile wierzyć autorowi zapisków – król został przez Rosjanina zapytany, czy zgodziłby się na abdykację i zaczął gdzieś nowe życie, wspomagany odpowiednymi funduszami. Ponoć u Stanisława Augusta zaszła "nagła wesoła zmiana twarzy" i miał wykrzyknąć: "Czemużby nie! (…) Pojechalibyśmy do Włoch! Tam żylibyśmy szczęśliwie i o wszystkim zapomnieli".
Jakob Sievers łudził takimi pytaniami polskiego monarchę. Doskonale wiedział, że abdykacja nie wchodzi, przynajmniej na razie, w grę. Celem było sprowadzenie króla do Grodna, by wraz z posłami przypieczętować tam drugi rozbiór Polski.
Cel ten Rosjanin osiągnął. Zwłaszcza że zrobił wszystko, by i polski parlament był mu posłuszny.
"Szczęśliwie według moich życzeń"
Już ten fragment we wspomnieniach rosyjskiego ambasadora mógłby przyprawić o dreszcze niepokoju: "Cesarzowa Katarzyna, jakeśmy nieraz widzieli, umiała doskonale korzystać z niezgody, jaka się w Polsce srożyła. Zgniotła ona jedną partię przez drugą i robiła to wszystko tak delikatnie, że wyglądało, jakby działo się to samo przez się".
Jakob Sievers należał do tych, którzy te wyrachowane zamiary imperatorowej potrafili bezbłędnie wcielać w życie. Czynił to poprzez intrygi i przekupstwa, przy tym umiejętnie rządził strachem i używał gotowych na każde jego skinienie rosyjskich oddziałów wojskowych.
Przed zwołaniem sejmu w Grodnie pilnował, by sejmiki (szlachta wybierała na nich swoich przedstawicieli do sejmu) odbywały się po jego myśli. W jednym z listów do córek donosił: "Moi posłowie zostali szczęśliwie według moich życzeń wybrani. Jest więc nadzieja, że sejm dobrze się odbędzie. Boże, dopomóż!".
Tymczasem, jak podkreślał historyk Wacław Tokarz, "wszędzie na sejmikach widzimy pozory gwałtu. Na sejmiku czerskim dookoła kościoła, w którym obradowało 60 szlachty, stało 400 grenadierów z dwoma działami…".
Również podczas trwania samego grodzieńskiego sejmu Jakob Sievers stosował przemoc. Sprzeciwiających się rosyjskim planom posłów kazał aresztować i "w mieszkaniu ich strzec", innym razem stawiających opór posłów "sprowadzał na obrady przemocą". By przejawów takich niesubordynacji było jak najmniej, ambasador utkał całą sieć przekupstw, "zasiłków" i "pensji", za które kupował posłusznych sobie sejmowych przedstawicieli. Części z nich fundował grodzieński pobyt, organizując im przy tym huczne i kuszące uginającym się stołem biesiady.
Sievers dbał rzecz jasna o sejmowych włodarzy: przeprowadził na przykład wybór Stanisława Kostki Bielińskiego ("zrujnowanego szulera i znanego najemnika Rosji", jak pisał historyk Robert Howard Lord) na marszałka.
"Pamiętniki Jakoba Sieversa są lekturą ostrą i przykrą", pisali we wstępie do tej książki prof. Barbara Grochulska i prof. Piotr Ugniewski. "Są lekturą ostrą przede wszystkim dlatego, że tworzą drastycznie negatywny obraz polskich elit politycznych", dodawali badacze.
Sejm na rosyjskim celowniku
Ale mimo korupcji i układów, mimo bezustannego nacisku ze strony Sieversa opór sejmu grodzieńskiego przed zaakceptowaniem planów rozbiorowych trwał długo (obrady trwały od czerwca do listopada 1793). Planom ambasadora sprzeciwiała się stosunkowo nieliczna grupa tych, którzy wszelkimi sposobami starali się storpedować sejmowe działania. Sievers posunął się rzecz jasna do aresztowania części z tych parlamentarzystów. Poza tym groził poważnymi konsekwencjami tak dla niechętnych mu posłów (wojska rosyjskie miałyby np. zająć dobra tych szlachciców), jak i dla całej Rzeczpospolitej.
Intensyfikacja przemocy ze strony Jakoba Sieversa miała miejsce podczas zatwierdzania traktatu z Prusami (ten z Rosją został w końcu podpisany 22 lipca 1793). Kazał otoczyć zamek, w którym trwały obrady sejmu, rosyjskim wojskiem, w tym armatami, pozamykał wejścia i de facto posłów uwięził. Sam również pojawił się na sali obrad w towarzystwie rosyjskich oficerów, oznajmiając, że nikt stąd nie wyjdzie, dopóki traktat nie zostanie zalegalizowany. "Marszałkowi wielkiemu litewskiemu Sievers dał znać, że i król nie ma się ruszać z tronu, a senatorowie będą spali w izbie na słomie, póki jego życzeniom zadość nie uczynią".
Po tym jak wojska rosyjskie aresztowały i wywiozły z Grodna patriotycznych posłów, w cieniu skierowanych w grodzieński zamek armat – marszałek Stanisław Bieliński milczenie na sali sejmowej uznał za potwierdzenie decyzji i podpisał akt rozbioru.
Traktat Rzeczpospolitej z Królestwem Prus z 25 września 1793, sankcjonujący II rozbiór Polski. Fot. Wikimedia/dp
***
Czytaj także:
***
Straszliwość tych opowieści o politycznych okolicznościach sejmu grodzieńskiego wzmaga w zapiskach Jakoba Sieversa to, co możemy na kartach tej książki znaleźć poza tym. A są tu między innymi wspomnienia ambasadora o hucznie obchodzonych w Grodnie jego imieninach, o licznych balach i spotkaniach towarzyskich, o "chwilach wytchnienia" podczas wizyt u "hrabiny Camelli, która pięknie gra i śpiewa".
Tekst "Jak doprowadziłem do II rozbioru Polski" można również traktować jako swoiste (znane przede wszystkim dzięki XX-wiecznym, związanym z II wojną źródłom) źródło na temat osobowości tych, którzy zaprzedali się złu. "O, moje drogie dziecko, jakże często serce mi krwawi", przyznawał w jednym z listów ambasador w kontekście jego działań wymierzonych w Polaków. W innym miejscu podkreślał, że w jego przekonaniu wykonuje on "dobrą robotę", chce on "tylko dobrego".
"Smutna to rzecz ludziom gwałt zadawać", dopisywał Jakob Sievers w innym liście. Ale dodawał zaraz, że "przysłano z Warszawy piękne wiśnie i śliwki". Cieszyły go te "małe radości życia". I z utęsknieniem wyczekiwał powrotu do swoich ukochanych córek, powrotu do domu.
jp
Źródła: Jakob Johann Sievers, "Jak doprowadziłem do II rozbioru Polski", opracowali wstępem i przypisami opatrzyli Barbara Grochulska i Piotr Ugniewski, Warszawa 1992; Robert Howard Lord, "Drugi rozbiór Polski", Warszawa 1973; Benon Dymek, "Posłowie mazowieccy na sejmie grodzieńskim 1793 roku", "Rocznik Mazowiecki" 25/2013.