Obaj, zarówno Icchak Rabin, jak i Jasir Arafat za podpisane w 1993 r. porozumienie zostali rok później laureatami Pokojowej Nagrody Nobla. Nie wszyscy jednak w Izraelu uznali, że polityka prowadzona przez premiera jest słuszna. Icchak Rabin zginął z rąk żydowskiego nacjonalisty 4 listopada 1995 r.
Monument w Tel Awiwie upamiętniający miejsce zabójstwa Icchaka Rabina. Wikimedia Commons/Shalom
Historyczna chwila
”Historyczne porozumienie izraelsko-palestyńskie” - tak media całego świata określiły Porozumienie z Oslo, przewidujące utworzenie Autonomii Palestyńskiej, podpisane przez przewodniczącego Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jasira Arafata i premiera Izraela Icchaka Rabina 13 września 1993 roku.
- W obecności 3 tysięcy gości zebranych przed Białym Domem, Izrael i OWP podpisały porozumienie gwarantujące Palestyńczykom ograniczoną autonomię - donosił prowadzący audycję ”7 dni w kraju i na świecie”.
Konflikt bez końca
- Udział w ceremonii podpisania porozumienia izraelsko-palestyńskiego nie był dla mnie, jako byłego żołnierza izraelskiego, walczącego kiedyś na Bliskim Wschodzie, łatwy - mówił Icchak Rabin podczas uroczystości. - Nie było to łatwe także dla obywateli państwa Izrael, dla Żydów diaspory, którzy obserwują nas teraz z wielką nadzieją, przemieszaną z obawą. Nie było to łatwe dla ofiar rodzin wojen, przemocy i terroru, które nigdy nie ukoją bólu po stracie bliskich...
Podczas uroczystości głos zabrał też przewodniczący OWP Jasir Arafat. - Palestyńczycy mają nadzieję, że dzisiejsze porozumienie będzie początkiem końca blisko 100-letniego okresu bólu i cierpień na Bliskim Wschodzie - powiedział wówczas.
Oslo, Norwegia, 1994 r. Laureaci Pokojowej Nagrody Nobla, palestyński prezydent Jaser Arafat (z lewej), min. spraw zagr. Izraela Szimon Peres i premier Izraela Icchak Rabin. PAP/EPA /Izraelskie Biuro Prasowe Rządu
Pokojowy Nobel
Obaj politycy, a także minister spraw zagranicznych Izraela, Szimon Peres, którego udział w negocjacjach zakończonych podpisaniem układu był największy, otrzymali rok później Pokojową Nagrodę Nobla.
Sytuację odwiecznego konfliktu na Bliskim Wschodzie przedstawił Sławomir Szof w audycji z cyklu ”Postacie XX wieku”. Gościem programu był historyk, profesor Andrzej Chojnowski. Obaj podkreślali, że do pokoju doprowadzili ludzie, którzy wcześniej byli zaciętymi wrogami.
Yasir Arafat podczas wizyty w duńskim parlamencie, 03.05.1999. Wikimedia Commons/cc. Fot.: Hans Jørn Storgaard Andersen
Pokój... ale jak go osiągnąć?
- W pewnym momencie doszli oni do wniosku, że nie ma innej drogi - mówił prof. Chojnowski. - I w tym sensie można powiedzieć, że to co robił Icchak Rabin, czy z drugiej strony, to co robił Jasir Arafat, jest pokazaniem, że osiągnięcie pokoju jest możliwe wtedy, kiedy mamy do czynienia z intelektualną, polityczną kalkulacją, a nie wtedy, gdy skłaniamy się do aktu politycznego pod wpływem daleko posuniętych emocji - wyjaśnił.
Spora część izraelskiego społeczeństwa była zmęczona narastającym konfliktem, zamachami i ofiarami. To, co zaczął proponować Icchak Rabin, wydawało się wielu ludziom wiarygodne. O konieczności zaprowadzenia pokoju w tej części świata zaczął mówić człowiek, który wcześniej był wielkim wrogiem pojednania z Palestyńczykami, a zwłaszcza z Arafatem i OWP, którą uważał za organizację terrorystyczną.
Nz.: Gen. Icchak Rabin, 1957. Wikimedia Commons/dp. Źr.: Archiwum Rządu Izraela
Przeciwnik porozumienia
- O ugodzie z największym wrogiem mówił człowiek, który przez całe życie poświadczał gotowość walki o interesy państwa Izrael - słyszymy w komentarzu. A co mówił sam Icchak Rabin?
- Przez 27 laty byłem żołnierzem - powiedział premier Izraela pół godziny przed momentem, gdy ugodziły go kule zamachowca. - Walczyłem, dopóki nie było szansy na pokój. Wierzę, że obecnie istnieje taka szansa i dlatego tak, jak kiedyś naszym obowiązkiem było walczyć, ponieważ pokoju nie było widać na horyzoncie, tak obecnie naszym obowiązkiem jest uczynienie wszystkiego, by zrealizować historyczną szansę...
Problem palestyński
Rabin uznał, że racja stanu państwa izraelskiego jest ważniejsza. Dostrzegł, że lepiej mieć przeciwnika poza granicami państwa - stwierdził gość audycji. - Wtedy łatwiej go powstrzymać środkami militarnymi - dodał.
Premier Izraela zrozumiał, że nie uda się zmusić Palestyńczyków do exodusu z Izraela, nie da się zwalczyć OWP za pomocą policji, przy pomocy represji. Dlatego zdecydował się na podpisanie układu o utworzeniu Autonomii Palestyńskiej, choć robił to z niechęcią.
Prof. Andrzej Chojnowski przypomniał scenę, kiedy obaj panowie - Jasir Arafat i Icchak Rabin - po podpisaniu porozumienia musieli podać sobie ręce. - Na twarzy Rabina malował się ten znak zapytania: czy powinienem to uczynić, czy powinienem tak daleko pójść w uznaniu tego wroga - powiedział historyk. A sam premier Izraela stwierdził: - Spośród wszystkich rąk na świecie, dłonie Arafata nie były tymi, które najbardziej chciałbym uścisnąć...
Zamach
Niektórzy Żydzi uznali go za zdrajcę. Jeden z nich, ultraprawicowy ekstremista Jigal Amirnich, 4 listopada 1995 roku dokonał zamachu. - Stał się ofiarą - skomentował ten fakt prof. Andrzej Chojnowski. - Swoje życie złożył na ołtarzu wielkiej sprawy pokoju. Takie postaci mają szansę przejść do historii i na pewno tak stanie się z Icchakiem Rabinem.
bs