Niezrównany malarz portretów, zwłaszcza kobiecych, potrafił nadać małym ludzkim sprawom rangę dramatu, nasycić pięknem i czarem prawdziwej poezji. 22 grudnia mija 155. rocznica urodzin Giacomo Pucciniego.
Pochodził z rodziny, w której zawód organisty przechodził z ojca na syna. Był skromny i nieśmiały. Publiczne zabieranie głosy było dla niego torturą, a oklaski i owacje publiczności na jego cześć wprawiały go w zakłopotanie.
Plakat z premiery "Turandota" w 1926 r.
"Tosca” (1900), "Madame Butterfly” (1904) i niedokończona "Turandot” zapewniły mu nieśmiertelność.
- Kiedy usłyszałem "Aidę”, poczułem, że otworzyło się dla mnie okno muzyki – miał powiedzieć Puccini po usłyszeniu po raz pierwszy opery Giuseppe Verdiego.
Podobno wtedy odnalazł swoją życiową drogę i postanowił zostać kompozytorem operowym. Jego pierwsza opera z 1884 roku "Villiady” okazał się jednak porażką. Pierwszym utworem, który do dziś utrzymuje się w repertuarze operowym była "Manon Lescaut” z 1893 r. Jest to też pierwsze dzieło, które uwidoczniło indywidualność kompozytora - śpiewną porywającą melodykę, harmonię i interesującą instrumentację.
Sukcesy zawodowe nie szły w parze z sukcesami w życiu, które nigdy nie były ustabilizowane i przykładne. Elwira, ukochana kompozytora, była cudzą żoną i matką dwojga dzieci. Odeszła jednak do Pucciniego, ale związek ten nie był udany. Elwira szarpana zazdrością – Puccini podobno do wiernych partnerów nie należał – robiła mu skandaliczne awantury, czym nie pomagała w budowaniu publicznego wizerunku muzyka.
Pierwsze sukcesy pociągnęły za sobą spore pieniądze. Puccini kupił wille pod rodzinnym miastem Lukka, w której w odstępie co cztery lata powstawały kolejne opery. Pierwszą z nich była "Cyganeria” z 1896 r.
Posłuchaj audycji i dowiedz się, o czym opowiadają najsłynniejsze opery Pucciniego.
Kompozytor zmarł na raka gardła 29 listopada 1924 roku w Brukseli.
im