W sierpniu 1981 roku Jerzy Urban został rzecznikiem prasowym rządu gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Pełniąc to kluczowe z punktu widzenia władzy stanowisko ustanowił tradycję cotygodniowych konferencji prasowych. Stały się one niezwykle istotnym elementem propagandowej machiny - zwłaszcza po prowadzeniu w Polsce stanu wojennego.
Dwa miesiące przed wprowadzeniem stanu wojennego Urban tłumaczył, dlaczego to "Solidarność" odpowiada za zły stan państwowej gospodarki.
- Sytuacja jest bardzo poważna. Utrzymuje się, a nawet miejscami nasila, napięcie. Pojawiają się lokalne konflikty, incydenty, zajścia uliczne, demonstracje. Jest to wielce niebezpieczne. Wszystko to czyni wrażenie, iż niektóre ogniwa "Solidarności" zmierzają do sprowokowania swoistej próby sił z władzami – podkreślał rzecznik rządu.
Zawoalowana groźba Urbana
W tym samym wystąpieniu Urban powiedział:
- Rząd wzywa oraz informuje społeczeństwo i wszystkie siły występujące w jego imieniu, że utrzymywanie się i nasilanie destrukcyjnych ekscesów prowadzi w prostej drodze do zaprzepaszczenia całego dorobku socjalistycznej odnowy. Zagrożenie życia wewnętrznego kraju stawia rząd przed koniecznością podejmowania działań ostrych i niepopularnych. Należy do nich m.in. tłumienie prowokacji ulicznych, wymuszanie respektu dla prawa. Prezydium rządu podjęło dziś uchwałę o powołaniu Terenowych Grup Operacyjnych uprawomocnionych przez premiera do działania w gminach, miastach i województwach – mówił Jerzy Urban.
Posłuchaj:
"Rząd się sam wyżywi"
- Urban wiedział, że dziennikarze zachodni, zwłaszcza Amerykanie, musieli podawać stanowiska wszystkich stron, zatem i jego też - mówił w wywiadzie wideo dla portalu Polskiego Radia Krzysztof Bobiński, od 1976 roku warszawski korespondent "Financial Times". - W ten sposób on miał jakiś dostęp do opinii publicznej na Zachodzie.
Konferencje prasowe Jerzego Urbana, przypominał Krzysztof Bobiński, były w latach 80. mocno przez władzę rozpropagowywane. Obszerne fragmenty tych wystąpień były retransmitowane wieczorem tego samego dnia, a na drugi dzień: zapis z konferencji ukazywał się drukiem w Rzeczypospolitej.
- Oczywiście to nie przynosiło takiego efektu w społeczeństwie polskim, jak on to sobie wyobrażał. Najlepszym z przykładów na to był moment, gdy Urban odniósł się do groźby wprowadzenia sankcji przez Amerykanów. On powiedział wtedy zdanie, które było w istocie prawdziwie: "rząd i tak się sam zawsze wyżywi". To doprowadziło społeczeństwo do szału, to był kompletny niewypał - opowiadał Krzysztof Bobiński.
Jak wspominał, mimo propagandowych celów wpisanych w konferencje prasowe rzecznika rządu PRL, starał się wykorzystywać tę jedyną stworzoną przez władzę sytuację.
- To, o co pytaliśmy się na konferencjach Urbana, to były najczęściej pytania przekazywane nam przez znajomych opozycjonistów. Było to miejsce, gdzie władza w jakiś sposób musiała im odpowiadać - zaznaczał Krzysztof Bobiński. Jako przedstawiciel "Financial Times" miałem dosyć uprzywilejowaną pozycję. Znęcanie się nad korespondentem "Financial Times" byłoby bardzo źle widziane.
Zamordowanie ks. Popiełuszki
Być może najbardziej bulwersującym przykładem na retorykę Jerzego Urbana i sposób uprawiania przez niego cynicznej propagandy były oświadczenia, jakie wygłaszał na konferencjach prasowych związanych z zaginięciem ks. Jerzego Popiełuszki, kapelana "Solidarności".
19 października 1984 roku ks. Popiełuszko wracał z Bydgoszczy do Warszawy razem ze swoim kierowcą Waldemarem Chrostowskim. Trzej oficerowie Służby Bezpieczeństwa z IV Departamentu MSW (zwalczającego Kościół katolicki) - Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski - zatrzymali samochód księdza w okolicy Górska pod Toruniem i uprowadzili go wraz z kierowcą. Księdza, który nie chciał wejść do samochodu, oprawcy pobili do nieprzytomności i wrzucili do bagażnika. Chrostowskiemu w czasie jazdy udało się wyskoczyć z samochodu.
Esbecy, co zostało ustalone w trakcie późniejszego procesu, wywieźli księdza do pobliskiego lasu i tam katowali drewnianą pałką. Niedługo później porywacze przywiązali do nóg księdza 11-kilogramowy worek z kamieniami i wrzucili go do Zalewu Wiślanego pod Włocławkiem.
"Polityka informacyjna", czyli spiętrzenie kłamstw
Kiedy cała Polska czekała, poruszona i zaniepokojona, na informację na temat zaginionego słynnego kapłana, Jerzy Urban wygłaszał podczas swoich konferencji oświadczenia. Poznawane teraz, ze świadomością, jaką musiał mieć wiedzę, obnażają stopień porażającego cynizmu.
- Trwają intensywne poszukiwania księdza Popiełuszki. Tysiące funkcjonariuszy milicji i służby bezpieczeństwa w tej chwili, przy użyciu wszelkich możliwych środków, szuka księdza Popiełuszki - mówił Jerzy Urban. - W imieniu rządu apeluję do całego społeczeństwa o pomoc w znalezieniu księdza Popiełuszki. Sprawę porwania, a także poszukiwania nadzoruje osobiście minister spraw wewnętrznych generał broni Czesław Kiszczak. Znając go, można być pewnym, że sprawcy będą odnalezieni, ukarani, wszystkie okoliczności porwania wyjaśnione aż do gruntu.
Kuriozalny charakter pierwszych dni śledztwa nad sprawą uprowadzenia ks. Popiełuszki unaocznia również fakt, że członkiem specjalnej grupy operacyjnej, którą powołano w celu ujęcia sprawców, był płk Adam Pietruszka, który później zasiadł na ławie oskarżonych.
- Otrzymujemy liczne sygnały, w tym od osób wierzących, mówiące o zaufaniu do rządu do poczynań MSW i prokuratury w związku ze śmiercią Jerzego Popiełuszki - zapewniał Urban podczas konferencji. - Są to też głosy aprobujące oceny, jakie przedstawiło KC PZPR w swoim oświadczeniu w tej sprawie oraz aprobujące politykę informacyjną w sprawie zabójstwa księdza Popiełuszki.
***
Czytaj także:
***
Jerzy Urban w roku 1989 był przewodniczącym Komitetu ds. Radia i Telewizji, następnie do maja 1990 r. dyrektorem i redaktorem naczelnym Krajowej Agencji Robotniczej. W roku 1990 wstąpił do Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej. Od jesieni 1990 r. był wydawcą i redaktorem naczelnym tygodnika "Nie".
Nigdy nie poniósł żadnej odpowiedzialności za swoje czyny.
jp/im