Martin Scorsese pierwszy raz z filmem zetknął się jako 6-letnie dziecko, kiedy jego rodzice kupili telewizor. Zafascynował się wtedy westernem, jednak z wiekiem rozszerzał zakres zainteresowań filmowych.
Początkowo pragnął zostać księdzem albo misjonarzem, ostatecznie jednak zdecydował się na filmoznawstwo, które skończył w 1965 roku. Po studiach pracował jako montażysta w Hollywood.
W 1973 roku zrobił swój pierwszy film, "Ulice nędzy", a następnie "Alicja już tu nie mieszka". Te dwa filmy, choć docenione na różnych festiwalach, były tylko wstępem do jego prawdziwego sukcesu - "Taksówkarza" (1976). Z pewnością nie bez wpływu na twórczość i karierę młodego Scorsese pozostali jego przyjaciele, z którymi w latach 70. połączyła go wspólna pasja do kina. Do "chłopców z ferajny" należeli: Martin Scorsese, Steven Spielberg, George Lucas, Brian De Palma i Francis Ford Coppola. Wszyscy oni, wtedy jeszcze nieznani, zostali później istnymi gigantami kina.
Nasze zło codzienne
Dopiero co odkryty Robert De Niro wystąpił u Scorsese w roli nowojorskiego taksówkarza jeżdżącego nocą po najniebezpieczniejszych dzielnicach, gdzie styka się z przytłaczającą demoralizacją i złem. Nie może spokojnie patrzeć na nastoletnią prostytutkę (w tej roli młodziutka Jodie Foster) i postanawia zabić jej sutenerów.
W "Taksówkarzu" zło codzienne, brutalność z ulic Nowego Jorku, zostaje zestawione ze złem - nazwijmy je - "okazjonalnym", którego bohater doświadczył w czasie wojny w Wietnamie. Traumatyczne wojenne przeżycia nie pozbawiły go wrażliwości, a może nawet okazały się mniej straszne niż okrucieństwa, które ludzie wyrządzają sobie co dzień w wielkim amerykańskim mieście.
Sam reżyser przyznaje, że nie jest to prosta historia o egzekwowaniu sprawiedliwości, ale że film należy czytać dużo szerzej - chociażby w kontekście religijnym, w kontekście grzechu i kary.
- Moje zainteresowanie wiarą katolicką ujawniało się w wielu moich filmach, przede wszystkim w "Ulicach nędzy", w pewnym sensie w "Taksówkarzu", zdecydowanie we "Wściekłym byku", a także w wielu innych - wyliczał Martin Scorsese w audycji Anny Fuksiewicz w Polskim Radiu. - We wszystkich próbowałem pokazać chrześcijańskie dogmaty w naszym codziennym życiu, ale w każdym z nich podchodziłem do tematu w inny sposób - tłumaczył.
29:00 Scorsese1.mp3 O "Milczeniu" dyskutują ksiądz Andrzej Luter i krytyk Jacek Szczerba. "Milczenie - nowy film Martina Scorsese". Audycja Anny Fuksiewicz z cyklu "O wszystkim z kulturą". (PR, 16.02.2017)
Na fali sukcesu w 1980 roku wszedł do kin kolejny film Scorsese: muzyczny "New York, New York", który mimo nagród poniósł finansową porażkę, a reżysera wpędził w depresję i narkotyki. Z życiowego dołka wyciągnął go ulubiony aktor: Robert De Niro, który zaproponował nowy projekt - "Wściekły byk". Został on doskonale przyjęty zarówno przez krytyków, jak i przez widownię.
Czytaj także:
"Wściekły byk". Ponadczasowa kreacja Roberta De Niro
Zgłębianie zła
W swojej karierze filmowej Martin Scorsese stworzył wiele filmów, z czego "Taksówkarz" jest bodaj najbardziej rozpoznawalny. Jest w nim z największych tematów jego kina - rozważanie natury zła i odpowiedzialności za nie. Reżyser porusza go także w swoich wielkich, kasowych dziełach o mafii: "Chłopcy z ferajny" (1990), "Gangi Nowego Jorku" (2002) czy "Infiltracja"(2006), a także w ostatnim "Irlandczyku" (2019).
W filmach tych indywidualne wybory jednostki są pokazane na tle i pod wpływem całej grupy przestępczej, z jednej strony sympatycznych i oddanych przyjaciół, a z drugiej strony brutalnych, gotowych zabić każdego wroga "rodziny". Natura złoczyńcy i jego wyborów moralnych jest także przedmiotem filmów: "Przylądek strachu" (1991), "Wyspa tajemnic" (2010) czy "Wilk z Wall Street" (2013) - i tu dobro nie zawsze zwycięża. Może to być znak czasów i wyraz mody na pozostawiające niedosyt, pesymistyczne zakończenia. Zastanawiające jest jednak to unikanie moralnej oceny bohatera (jak na przykład w "Wilku z Wall Street") u reżysera, który bez wątpienia się tego nie boi.
Misja w Japonii
Fascynacje Scorsese rozkładają się dość skrajnie - poza kinem gangsterskim oraz thrillerami tworzy również filmy dające głęboki wgląd w uniwersalne problemy wiary i religii. Jak dotąd powstały trzy filmy reprezentujące ten nurt w jego twórczości.
- Film "Milczenie" (2016) wpisuje się w trylogię religijną: "Ostatnie kuszenie Chrystusa" (1988), który wzbudził ogromne kontrowersje, "Kundun" (1997) o Dalajlamie i ten jest trzeci - mówił ksiądz Andrzej Luter w Polskim Radiu.
Ostatnio zrealizowane "Milczenie" Martina Scorsese to historia o chrześcijańskich zakonnikach, którzy w Japonii w XVII wieku mają odnaleźć zaginionego misjonarza. Podczas niebezpieczniej misji widzą okrutne prześladowania, których ofiarami są japońscy chrześcijanie. Wreszcie sami zostają wystawieni na próbę: mają demonstracyjnie podeptać symbole religijne albo zginą.
- Ten film ma kilka pięter teologicznych - mówił ksiądz Andrzej Luter w Polskim Radiu. - Pierwsze to męczeństwo, które może być wyrazem fanatyzmu, pychy. Drugie to misje - czy one w takim miejscu jak Japonia mają w ogóle sens, bo misje to nie nawracanie - nawraca tylko Bóg. I trzecie piętro to apostazja - jest dramatycznym problemem, czy można się wyrzec zewnętrznie Boga, utajnić swoją wiarę i zachować ją w sercu, a przez to ocalić życie, czy też być konsekwentnym do samego końca i razem ze wszystkimi ginąć - wyjaśniał.
Skandaliczne kuszenie
Wcześniej Scorsese zrealizował "Ostatnie kuszenie Chrystusa", którym wywołał wielkie kontrowersje. Zarzucano mu świętokradztwo i podważanie głównego dogmatu wiary chrześcijańskiej - boskości Chrystusa. Film uznano za antykatolicki, a w niektórych krajach nie dopuszczono do emisji. Po latach, gdy emocje opadły, można nieco inaczej odczytać ten film.
- Dzisiaj "Ostatnie kuszenie Chrystusa" to jest film rekolekcyjny - twierdził ksiądz Andrzej Luter. - Scorsese zadaje pytanie bardzo trudne teologicznie o to, co się nazywa unią hipostatyczną, to znaczy boskość i człowieczeństwo Jezusa. I mówi, co by było, gdyby to człowieczeństwo wzięło górę. A kiedy człowieczeństwo bierze górę, zwycięża rozpacz, kiedy bóstwo - zwycięża pycha. Musi być to Bóg-człowiek. Scorsese podkreśla wspólnotowość wiary. To jest film bardzo ortodoksyjny. Dzisiaj już by tych kontrowersji nie było, po 30 latach. Wtedy najbardziej protestowano we Francji… - dodawał.
Muzyczna uczta
Poza takim pogłębionym kinem, Scorsese bardzo interesuje się muzyką, co znajduje odzwierciedlenie nie tylko w doskonałym udźwiękowieniu jego filmów, lecz także w ich tematyce.
- Oprócz serialu "Blues", jednym z najlepszych filmów o muzyce rockowej moim zdaniem jest "W blasku świateł", dokumentujący koncert Rolling Stonesów i "The Last Waltz" (1978) o koncercie The Band i dwa filmy o Dylanie. Te filmy muzyczne przywróciły mu po okresie depresji radość tworzenia kina - wymieniał Jacek Wakar w audycji Polskiego Radia.
53:51 Scorsese2.mp3 Krytycy i reżyserzy o wielkim wielkim Martinie. "Martin Scorsese". Audycja Jacka Wakara z cyklu "Rozmowy po zmroku". (PR, 15.11.2012)
Ponadto reżyser nie boi się eksperymentów gatunkowych - wypróbował między innymi kino kostiumowe ("Wiek niewinności" 1991), animację 3D dla dzieci ("Hugo i jego wynalazek" 2011) czy dokument o historii filmu ("Moja podróż do Włoch"). Uchodzi za wielkiego erudytę i znawcę kina światowego, a także wielbiciela i popularyzatora polskiego kina. Jego ulubionym polskim filmem jest "Rękopis znaleziony w Saragossie" Wojciecha Jerzego Hasa.
az/im