Hollywoodzki rekordzista
Siegmund Lubin. Polak, który robił filmy, zmniejszał projektory i drażnił Edisona
Billy Wilder to niekwestionowana legenda amerykańskiego i światowego kina. Obok aktorki Meryl Streep jest jedynym filmowcem, który zapracował aż na 21 nominacji do Oscara. Wręczono mu sześć statuetek. Za dwa filmy - "Stracony weekend" ("The Lost Weekend", 1945) oraz "Garsonierę" ("The Apartment", 1960) - nagrodzono go zarówno w kategorii reżyserów, jak i scenarzystów. Lista innych amerykańskich i europejskich wyróżnień dla Wildera jest bardzo długa - znajdziemy na niej m.in. Złote Globy, nagrody BAFTA i festiwalu w Wenecji, Złotą Palmę w Cannes czy honorowego Złotego Niedźwiedzia w Berlinie.
Jest autorem takich klasyków, jak "Bulwar Zachodzącego Słońca" ("Sunset Boulevard", 1950), "Sabrina" (1954), "Pół żartem, pół serio" ("Some Like It Hot", 1959), "As w potrzasku" ("Ace in the Hole", 1951) i "Podwójne ubezpieczenie" ("Double Indemnity", 1944). Siedem jego dzieł wpisano na National Film Registry, listę filmów najistotniejszych dla dziedzictwa kulturalnego USA. "Pół żartem, pół serio" zajmuje pierwsze miejsce w sporządzonym przez American Film Institute zestawieniu stu najśmieszniejszych filmów amerykańskich.
Był królem komedii, jednym z tych, którzy najsilniej wpłynęli na rozwój tego gatunku w Hollywood, ale czuł się jak ryba w wodzie w każdym rodzaju filmowym. W latach 40. zdefiniował styl noir, później stworzył z jednej strony wzorzec thrillera, z drugiej melodramatu, ustalił kanon zarówno farsy, jak i komedii romantycznej. Zostawił kinomanom mnóstwo celnych cytatów i ciętych ripost, z których znani są bohaterowie jego dzieł.
Przyczynił się do powodzenia wielu gwiazd Hollywood. To on dał światu jedną z najbardziej ikonicznych scen w historii kina: stojącą nad wylotem kanału wentylacyjnego metra Marylin Monroe, próbującą zapanować nad podrywaną podmuchem powietrza białą sukienką w "Słomianym wdowcu" ("The Seven Year Itch", 1955).
Niewielu zdaje sobie sprawę, że Billy Wilder miał brata filmowca - W. Lee Wildera, który jednak nigdy nie odniósł znaczącego sukcesu. Podobnie mało osób wie, że obaj Wilderowie urodzili się w Suchej w Beskidach (w 1965 roku zmieniono jej nazwę na "Sucha Beskidzka") i że część dzieciństwa spędzili w Krakowie.
Mały krakowski bilardzista
Billy Wilder urodził się 22 czerwca 1906 roku jako Samuel Wilder, dwa lata po swoim bracie Wilhelmie. Imiona chłopców zapisane w metrykach nie znalazły jednak zastosowania w domu. Matka Eugenia Wilder (z domu Baldinger) nazywała Wilhelma "Willie", a Samuela "Billie" (dopiero w Stanach artysta lekko je zmodyfikował). Skojarzenie Wilhelm-Willie wydaje się oczywiste, ale jak połączyć Samuela z Billiem? "Okazuje się, że pieszczotliwe przezwisko przywędrowało ze Stanów, było pamiątką z okresu, gdy Eugenia jako dziecko przebywała przez jakiś czas u wujka w Nowym Jorku. Jej ulubionym przedstawieniem było wtedy The Buffalo Bill Wild West Show" – pisze Andrzej Krakowski w książce "Pollywood".
Ojciec Billiego i Williego, Max Wilder, zawsze był zajęty jakimś biznesem. Umożliwiło mu to przede wszystkim małżeństwo z Eugenią, pochodzącą z rodziny właścicieli hotelu w Nowym Targu. Wcześniej krakowski oberkelner, po ślubie szybko zmienił się w przedsiębiorcę restauracyjnego, a po zbiciu kapitału także hotelarskiego. Rodzina przeprowadzała się więc często, zależnie od tego, którego z biznesów należało w danej chwili doglądać. W późniejszym okresie, gdy interesy szły dobrze, żyli w ciągłym ruchu między kilkoma domami.
Dom w Suchej krótko był głównym miejscem zamieszkania rodziny Wilderów. Po dorobieniu się na restauracjach i kawiarniach dworcowych położonych wzdłuż linii kolejowej Lwów-Wiedeń Max przeznaczył zyski na zakup hotelu w Krakowie. Był to położony u stóp Wawelu czteropiętrowy budynek z tarasem i restauracją. Do kotleta od wiosny do jesieni przygrywała gościom orkiestra. Nazwę - Hotel City - wymyśliła Eugenia i znów był to wyraz jej sentymentu do Nowego Jorku.
Samuel Goldwyn. Warszawiak, który sprzedał rękawiczki i podbił Hollywood
Kraków okazał się kluczowy dla rozwoju pewnych zainteresowań przyszłego reżysera. Dzieciństwo spędzone w hotelu tak wspominał po latach: "wyrastałem, stojąc na krzesłach i grając w bilard z dorosłymi. Zawsze znajdował się jakiś fajtłapowaty hazardzista, którego mogłem naciągnąć na parę koron, a czasami po prostu kradłem ze stołów napiwki pozostawione kelnerom". Zarazem Billie prowadził obserwacje ludzi pochłoniętych nałogami i wciągniętych w hazard. W okresie liceum podobnie studiował zachowania niewiernych małżonków w wiedeńskim hotelu Stadion. Nabytą w ten sposób wiedzę wykorzystał później w swoich filmach.
Rodzice małego Billiego nie byli zainteresowani sprawami kulturalnymi. W całości pochłaniały ich interesy. Literaturę, sztukę i muzykę chłopiec mógł poznać dzięki swemu wujostwu. Artystyczne pasje syna nie znajdowały poklasku u ojca, który liczył na to, że Billie pewnego dnia przejmie prowadzenie hotelu w Krakowie. Billie jednak, chłonąc ducha epoki przełomu wieków, nie miał zbyt wiele szacunku dla mieszczańskich wartości i biznesowej sprawności. A gdy pewnego dnia przypadkiem dowiedział się, że ojciec spłodził jeszcze jedno dziecko poza małżeństwem z Eugenią, zawarł z ojcem pakt: nie powie nic matce o swym drugim bracie, a za to Max przestanie oczekiwać, że Billie dostosuje się do jego woli. Do tego ojciec miał mu opłacić kurs stenografii. Choć Billie wcale nie zamierzał na niego uczęszczać. Pieniądze wolał wydawać w kinach, gdzie królowały amerykańskie produkcje filmowe.
Niemoralny kopista
Krakowski hotel przynosił Wilderom świetny dochód. Już w 1910 roku stać ich było na dom w najlepszej dzielnicy Wiednia. Od tej pory często podróżowali między Krakowem a stolicą schyłkowego imperium austro-węgierskiego. Billie był uczniem wiedeńskiego liceum. Zaczął wchodzić w okres dojrzewania, a buzujące hormony kierowały go niekiedy w stronę ryzykownych przedsięwzięć. To wtedy poznał od środka bogate życie hotelu Stadion, w którym po prostu wynajmowano pokoje na godziny. Pieniądze, których nie wydał na bilety kinowe, Billie zostawiał jednej z rezydujących w Stadionie dziewcząt imieniem Fritzi.
Wcześnie rozbudzone zamiłowanie do kobiecego ciała sprawiło nawet, że został wyrzucony w liceum. Pewnego dnia jeden z nauczycieli nakrył Billiego na kopiowaniu "nieprzyzwoitego" obrazu Egona Schielego. Wezwany przed oblicze dyrekcji nastolatek zaczął wymyślać pedagogom, że nie znają się na sztuce. Wówczas szacowne grono podjęło decyzję o relegowaniu. Chłopak musiał szukać nowej szkoły.
Tłem tych zdarzeń była Wielka Wojna. Lata 1914-1918 mocno pogorszyły sytuację finansową Wilderów. Sprawy związane z biznesem bardzo się skomplikowały, rynki szalały, przesuwały się granice, maszerowały spragnione łupu wojska, nikt nie mógł być pewnym jutra. Niedługo po wojnie Max Wilder sprzedał hotel w Krakowie. W nowej rzeczywistości i w nowym państwie nie odnalazł się już tak dobrze, jak w dawnych warunkach c. k. monarchii. Kolejne pomysły na biznes okazywały się nietrafione. W końcu rodzina musiała sprzedać swój piękny dom i przenieść się do mniej prestiżowej dzielnicy Wiednia.
"Plemienne uprzedzenia"
Pola Negri. "Była Polką, zawsze Polką i wszędzie Polką"
Billie, po roku spędzonym na studiach prawniczych, które rozpoczął tylko po to, by sprawić przyjemność rodzicom, porzucił je i został dziennikarzem. Później skorzystał z pierwszej okazji, by wyjechać do Berlina, gdzie zaczął pracować jako scenarzysta. Po dojściu Hitlera do władzy przeniósł się do Paryża, gdzie debiutował jako reżyser filmem "Złe ziarno" ("Mauvaise Graine", 1934). W końcu - przepłynął Atlantyk, by w Hollywood zostać słynnym Billym Wilderem.
Tak jak wielu innych polsko-żydowskich filmowców, którzy budowali potęgę amerykańskiego kina, nie zapomniał o swojej ojczyźnie. – Gdy tylko słyszał "Sucha Beskidzka", wypytywał o nią bez końca – mówił Andrzej Krakowski w Polskim Radiu w 2011 roku. Także sympatie Wildera były przesiąknięte motywacjami narodowościowymi. – Nie znosił Marylin Monroe, natomiast do Poli Negri miał olbrzymi sentyment. Podejrzewam, że to były plemienne uprzedzenia, że chodziło o to, że Pola Negri pochodziła z jego okolic, a Marylin Monroe była Amerykanką – mówił gość Jerzego Sosnowskiego.
04:32 Andrzej Krakowski o Billym Wilderze 2011.mp3 Andrzej Krakowski o sympatiach i antypatiach Billy'ego Wildera (PR, 15.11.2011)
Billy Wilder bardzo chciał dać Poli Negri główną rolę w swoim "Bulwarze Zachodzącego Słońca", lecz na drodze ich współpracy stanął problem natury językowej. – Miałem kiedyś szansę spytać go o to. Wilder strasznie ubolewał: "dlaczego Pola tak źle mówiła po angielsku? Miała tak silny akcent, że nie mogłem zrozumieć, co ona mówi!". I to był główny powód, dla którego jej nie obsadził – tłumaczył Andrzej Krakowski.
Jednak sam Billy Wilder, który, jak wspomina Krakowski, "po polsku prawie nie mówił, rozumiał natomiast sporo", z przymrużeniem oka traktował własne talenty lingwistyczne. Powiedział raz: "mój angielski to mieszanka Arnolda Schwarzeneggera z arcybiskupem Tutu".
Zmarł w Los Angeles 27 marca 2002 roku.
***
Korzystałem z książki Andrzeja Krakowskiego "Pollywood. Jak stworzyliśmy Hollywood" (Warszawa 2011).
mc