124 lata temu, 11 października 1900 roku, przyszedł na świat Tadeusz Bocheński spiker, lektor i konferansjer Polskiego Radia.
Wróżba Cyganki
Przyszedł na świat 11 października 1900 roku w Kijowie. Jak wspominał ze śmiechem na antenie Polskiego Radia, jego rodzice od samego początku wiedzieli, że jest przeznaczony do wielkich rzeczy. Gdy jego mama była bowiem jeszcze panną, Cyganka wywróżyła jej, że weźmie ślub i urodzi syna, który "stanie się głośny w świecie". – I kiedy światło dzienne ujrzało niemowlę płci męskiej, to znaczy mnie, wróżba już się w połowie spełniła. Teraz chodziło o tę drugą połowę – mówił Bocheński.
– Dziecię płci męskiej od najmłodszych lat zdradzało zdolności w wielu kierunkach, ale nic nie zapowiadało wielkiego talentu, który uczyniłby je "głośnym w świecie". Bo w domu to ono było przecież głośne już od czasów pieluch. Nikt jeszcze wtedy nie mógł przewidzieć, że po wielu latach zjawi się nowy czynnik, który sprawi, że popularność i rozgłos przestanie być udziałem tylko samych geniuszów. Tym czynnikiem miało być radio – dodał.
Uwielbiany przez publiczność
Tadeusz Bocheński przygotowuje się do audycji w studiu Polskiego Radia przy ulicy Zielonej. Zdjęcie zostało zrobione przed II wojną światową. Źródło: NAC/Domena publiczna
Pracę w warszawskiej rozgłośni Polskiego Radia Bocheński rozpoczął wiosną 1926 roku, czyli wkrótce po oficjalnym powstaniu placówki. Był jednym z pierwszych spikerów radiowych w Polsce. – Przypominam sobie, że 26 kwietnia 1926 roku po raz pierwszy stanąłem przed mikrofonem i zapowiedziałem: "Halo, halo! Tu Polskie Radio Warszawa! Dzień dobry Państwu. Rozpoczynamy nasz program" – wspominał.
95 lat Polskiego Radia. Zobacz serwis specjalny
Z rozgłośnią współpracował przez czterdzieści dwa lata, stając się prawdziwą legendą polskiej radiofonii. Słuchacze go uwielbiali, chętnie słali mu listy - a na imieniny - życzenia oraz prezenty. Jak mówił reżyser radiowy Zbigniew Kopalko, o sławie Bocheńskiego może świadczyć fakt, że gdy wiosną 1945 roku - po kilkuletniej nieobecności - powrócił do pracy w radiu, a jego głos popłynął z ulicznych głośników, ludzie zaczęli klaskać i wiwatować. – To był piękny hołd złożony przez słuchaczy wielkiemu spikerowi. Tak się przecież wita artystów w teatrze, a nie pod ulicznymi głośnikami – dodał.
28:20 pamięć radia___4661_00_i_tr_0-0_7cfe391a[00].mp3 Tadeusza Bocheńskiego wspominają inżynier radiowy Jan Zagozda, spikerzy Janusz Kilański i Stella Weber, dziennikarz, lektor i historyk Polskiego Radia Maciej Kwiatkowski oraz reżyser radiowy Zbigniew Kopalko. Audycja Janusza Deblessema z cyklu "Pamięć radia". (PR, 7.06.2000)
"Wpadka" w warszawskim hotelu Bristol
Pierwsza audycja radiowej Jedynki: "Halo, halo! Tu Polskie Radio Warszawa!"
Bocheński brał udział w licznych słuchowiskach (m.in. w "Domu na Latawcu" z 1956 roku), wygłaszał recytacje w audycji "Kwadrans prozy i poezji" oraz był radiowym konferansjerem. Z ostatnią z jego wymienionych funkcji związana jest zresztą zabawna historia. Pewnego razu, gdy zapowiadał ze studia Polskiego Radia koncert muzyki tanecznej, odbywający się w warszawskim hotelu Bristol, planowany program występu został zakłócony przez jednego z widzów.
– Jakiś gość będący prawdopodobnie "na gazie" podszedł do dyrygenta, blisko mikrofonu, i zażądał od orkiestry zagrania popularnego wówczas utworu. Dyrygent na migi wskazał mikrofon, dając mu tym samym do zrozumienia, że audycja jest transmitowana przez radio i orkiestra musi trzymać się ustalonego programu. Na to ów gość zareagował całkiem niedorzecznie i rzucił w stronę dyrygenta oraz orkiestry pewną grubiańską, choć dość powszechną wtedy obelgę. Wyobraźcie sobie Państwo moje zaskoczenie i przerażenie, gdy zamiast zapowiedzianego przeze mnie przed chwilą upojnego tanga usłyszałem na antenie wysoce nieparlamentarne słowa – wspominał Tadeusz Bocheński.
– Natychmiast kazałem zatrzymać transmisję, przerwałem program i pożegnałem się ze słuchaczami słowami: "Na tym kończymy dzisiejszą audycję. Życzymy Państwu dobrej nocy". Po czym, jak zawsze, nadany został hymn narodowy. Słuchacze szaleli z radości, że coś takiego mogło się zdarzyć w zazwyczaj dość sztywnym i oficjalnym programie radiowym – dodał.
02:13 bocheński bristol.mp3 Spiker Tadeusz Bocheński mówi o wpadce, jaka mu się zdarzyła podczas nagrywania jednej z audycji. Wypowiedź archiwalna. Fragment cz. 5 audycji Marii Bobrowskiej z cyklu "Historia Polskiego Radia". (PR, 30.04.1995)
"Kadziuś, pożycz mi sto złotych"
Tadeusz Bocheński przed mikrofonem w studiu Polskiego Radia, które przed II wojną światową mieściło się przy ulicy Kredytowej. Zdjęcie zostało zrobione w latach 20. XX wieku. Źródło: NAC/Domena publiczna
Tadeusz Bocheński przede wszystkim zasłynął jednak jako prowadzący licznych audycji radiowych – m.in. "Kwadransów literackich", "Wigilii dla samotnych" i "Podwieczorków przy mikrofonie". W okresie dwudziestolecia międzywojennego - wraz ze spikerem i aktorem Jerzym Rolandem - współtworzył również "Rozmowy Jerzego z Kadziusiem". Program cieszył się wielką popularnością, a słuchacze niejednokrotnie próbowali nawiązać kontakt z jego autorami. Wysyłali im nawet prezenty. Jeden z takich podarków sprawił nawet, że audycja zmieniła swoją formułę.
– Przez jakiś rok rozmówki nasze przed mikrofonem kończyły się stałym refrenem: "Kadziuś, pożycz mi sto złotych" i trzeba było za każdym razem wymyślić dowcip na ten temat. Na przykład: "Kadziuś pożycz mi sto złotych", "Nie mam przy sobie". "A w domu? "A w domu dziękuję, wszyscy zdrowi". I tak codziennie coś innego. Powtarzało się to do chwili, aż jakiś zniecierpliwiony słuchacz przysłał mi pięknie wyrysowany banknot, który do złudzenia przypominał prawdziwy. Znajdował się na nim dopisek: "Panie, pożycz Pan to sto złotych Rolandowi, niech on w końcu przestanie Pana dręczyć". Uroczyste wręczenie tych pieniędzy Jerzemu przed mikrofonem zakończyło długą serię dowcipów na ten temat – wspominał Bocheński na antenie Polskiego Radia.
05:31 Bochenski kadzius.mp3 Spiker radiowy Tadeusz Bocheński wspomina pracę przy audycji "Rozmowa Jerzego z Kadziusiem". Wypowiedź archiwalna. Fragment cz.3 audycji Marii Bobrowskiej z cyklu "Historia Polskiego Radia". (PR, 19.02.1995)
"Halo! Halo! Tu mówi Polskie Radio". Skarby Archiwum Polskiego Radia z września 1939 roku
Znany radiowy kawalarz
Dawni znajomi oraz współpracownicy Tadeusza Bocheńskiego podkreślali, że był wiecznym optymistą i uwielbiał żartować. – Miał ogromne poczucie humoru, co było dla niego może najbardziej charakterystyczne. Miał błyskawiczny refleks zarówno w rozmowie prywatnej, jak i przed mikrofonem – mówiła spikerka Stella Weber.
– Zawsze lubiłem żarty i celowałem w tych rzeczach - wspominał Bocheński. Przypomniał także jeden z kawałów, które zrobił na początku swojej pracy w Polskim Radiu.
– W studiu odczytowym przeznaczonym dla prelegentów, które mieściło się przy ulicy Zielonej, po prawej stronie mikrofonu znajdowała się mała skrzyneczka z podświetlanymi napisami: "wolniej", "szybciej", "głośniej", "ciszej" i "proszę kończyć". Były to wskazówki dla wykonawców, a sygnałem dysponował spiker ze studia – opowiadał Bocheński. – Kiedyś pozamieniałem te tabliczki tak, że napisy nie odpowiadały żądaniom spikera. I tak kilka dni minęło bez żadnego efektu, a ja już zdążyłem zapomnieć o moim kawale. Pewnego razu jednak prelegent zupełnie zignorował czas przeznaczony na audycję i zdawało się, że nigdy nie skończy mówić. Zdenerwowany spiker kilkukrotnie naciskał przycisk "proszę kończyć", ale prelegent wcale nie zdradzał chęci do zastosowania się do polecenia i mówił dalej, podnosząc tylko coraz bardziej głos. Skończył audycję niemal krzycząc i wyszedł ze studia kompletnie wyczerpany, pocierając zroszoną potem twarz chusteczką. Zdołał tylko wyjąkać: "Już nie mogłem głośniej". Okazało się, że przy mikrofonie zapalał mu się tylko sygnał "głośniej" i "głośniej".
Bocheński dodał, że do autorstwa tego kawału przyznał się dopiero po kilku miesiącach. Od tamtego czasu studio było jednak otwierane tylko na kilka minut przed planowaną emisją audycji i to jedynie pod nadzorem odpowiedzialnego za program spikera.
04:33 Bochenski kawał.mp3 Spiker Polskiego Radia Tadeusz Bocheński mówi o zabawnych momentach związanych z pracą w radiu. Wypowiedź archiwalna. Fragment cz. 1 audycji Marii Bobrowskiej z cyklu "Historia Polskiego Radia". (PR, 05.02.1995)
***
Zobacz również:
***
Tadeusz Bocheński pracował prawie do końca swojego życia, mimo stale pogarszającego się stanu zdrowia. Zmarł wiosną 1968 roku w Warszawie.
jb