25 sierpnia 1983 roku, w 3. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych Mieczysław Rakowski, który był wówczas wicepremierem przyjechał na spotkanie ze stoczniowcami. Załoga miała być specjalnie dobrana. Szczegóły ustalono wcześniej z ówczesnym rzecznikiem rządu, Jerzym Urbanem. Ale w słynnej sali BHP pojawił się Lech Wałęsa z grupą 100 członków zdelegalizowanej Solidarności. Atmosfera spotkania, transmitowanego przez TVP z minuty na minutę robiła się coraz bardziej gorąca. Rakowski wołał z mównicy:
- Solidarność niszczyła się i zniszczyła się sama. Oskarżam ekstremę oraz tych, którzy ją popierali o zniszczenie ruchu, który mógł odegrać pozytywną rolę w dziejach polskiego socjalizmu.
W pewnym momencie zaczął krzyczeć:
- W sprawie aktów wandalizmu pomników wdzięczności dla Związku Radzieckiego Komisja Krajowa "Solidarności” milczy, milczy tu w Gdańsku, milczy w mieście, którego przemysł stoczniowy żyje z zamówień Związku Radzieckiego! Milczy na polskim Wybrzeżu, które wróciło do Polski tylko dzięki bohaterskiej armii radzieckiej!
Lech Wałęsa w krótkim przemówieniu zaproponował podjęcie rozmów.
- Przez całą noc mógłbym wyliczać moje zarzuty pod adresem strony rządowej i równie dobrze, tak jak Pan mógłbym ją oskarżać – odpowiadał Lech Wałęsa.
- 3 lata temu po raz pierwszy i jak na razie ostatni rozmawialiśmy, jak Polak z Polakiem. Uważam, że ze strony Solidarności były błędy, ale jeszcze większe popełniła strona rządowa. Nie dano nam możliwości obrony, dziś nasyłacie na nas czołgi i pałki - mówił.
Propozycja Wałęsy została jednak przez stronę rządową odrzucona. Na koniec spotkania Rakowskiego wygwizdano, a przewodniczącego Solidarności robotnicy zanieśli na rękach pod pomnik Poległych Stoczniowców.
Posłuchaj fragmentów relacji ze spotkania w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, miesiąc po zniesieniu stanu wojennego.
Zajrzyj na strony serwisu ”Stan wojenny”>>>