29 listopada 1990 roku zlikwidowano restrykcyjne zapisy dotyczące sprzedaży napojów wysokowych: wódkę znów można było od tej pory kupować kupować już o 6.00 rano. - Wracamy do Europy - relacjonował dziennikarz Polskiego Radia. - Sejm uchwalił, Senat zatwierdził, a prezydent podpisał. Od kilku dni na kupno "Czystej", " Żytniej", czy " Poloneza" nie trzeba czekać do 13.00. Można to robić przez całą dobę.
W PRL-u alkohol trzymał się mocno
Produkcja i sprzedaż alkoholu były jednymi z filarów gospodarki PRL. W okresie powojennym szacunkowe dochody państwa ze sprzedaży napojów wyskokowych stanowiły jedną dziesiątą wpływów budżetowych. W latach 80. wartość ta przekroczyła 14 procent. Polacy byli jednym z najbardziej rozpitych narodów w Europie. Państwo, dysponujące siecią dystrybucji, robiło wszystko, żeby podtrzymać ten stan: jeden punkt sprzedaży alkoholu przypadał na nieco ponad 600. mieszkańców. Dla porównania w Finlandii, której obywatele nigdy nie należeli do "wylewających za kołnierz", jeden sklep musiał wystarczyć ponad 27 tysiącom mieszkańców.
Puste półki, alkoholu w bród
Alkohol był jedynym dobrem, którego nie brakowało w sklepach. W czasie głębokiego kryzysu początku lat 80. stanowił również swego rodzaju lokatę kapitału. W sklepach nie było praktycznie nic, ale alkohol można było kupić w nieograniczonych ilościach. Niektórzy hurtowo zaopatrywali się w spirytus i inne trunki wyskokowe. A jak sklep był zamknięty, ratunkiem była tzw. meta, gdzie zawsze, oczywiście po wyższej cenie, można było zaopatrzyć się w brakujący towar. Szczególnie dużo pijanych osób pojawiało się na ulicach miast i miasteczek w dniu wypłaty.
Solidarni i trzeźwi
Zryw solidarnościowy przyniósł, obok powiewu wolności, również powiew trzeźwości. W czasie strajków obowiązywała prohibicja, twardo egzekwowana przez związki zawodowe. Również po drugiej stronie barykady dostrzeżono problem. Gdy premierem został generał Jaruzelski, pijaństwo było tematem jednego z pierwszych posiedzeń rządu. W lutym i marcu 1981 roku rozpoczęto wydawanie kartek żywnościowych pełnoletnim obywatelom PRL. Ale wcześniej należało uzyskać tzw. kartę zaopatrzenia, dzięki której otrzymywało się kartki na: mięso, cukier, buty, skarpetki, wódkę, mydło, wyroby czekoladopodobne, benzynę, garnitury i dziesiątki innych towarów. Zaczęła się era handlu kartkami. Wymieniano buty na słodycze, mięso na wódkę, środki czystości na tytoń. I tak np. za trzy kartki papierosowe można było dostać kartkę na pół litra, a za słodycze i tytoń - nawet dwie flaszki wódki.
Godzina 13.00
W końcu władze komunistyczne postanowiły ostrzej zabrać się za walkę z nałogiem. W październiku 1982 roku weszło w życie kilka aktów prawnych, na podstawie których zmniejszono liczbę punktów sprzedaży alkoholu o ponad połowę i wprowadzono zakaz sprzedaży alkoholi wysokoprocentowych (powyżej 4,5 proc. zawartości) przed godziną 13.00.
Restrykcje wywołały skutek odwrotny do zamierzonego: ludzie zaczęli sami produkować alkohol domowym sposobem, wzrosła też ilość bimbrowni. Przed 13.00 do sklepów ustawiały się długie kolejki. Ludzie urywali się z pracy, by kupić przysłowiową ”flaszkę”.
Zniesienie restrykcji
Zakaz sprzedaży alkoholu przed 13.00 zniesiono dopiero 29 listopada 1990 rok. Dziś zakup nawet najbardziej wyszukanych trunków nie stanowi żadnego problemu. A czy stanowi problem nadużywanie przez Polaków alkoholu? Wydaje się, że tak. Ostatnie dane Światowej Organizacji Zdrowia z 2011 r pokazują, że nasz kraj znajduje się w grupie państw o najwyższym spożyciu alkoholu. Stale wzrasta też u nas konsumpcja napojów wysokowych. Z danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wynika, że spożycie czystego alkoholu w przeliczeniu na wszystkich mieszkańców, a nie tylko dorosłych, wzrosło na przestrzeni lat 2003-2008 z niecałych 8 l do 9,6 l. Aż 66 procent konsumowanych u nas napojów alkoholowych stanowią trunki mocniejsze, 20 procent to piwo, a 14 procent - wino
mf/bs