Pierwsze lata Zimnej Wojny były w Stanach Zjednoczonych okresem działania tzw. Komisji McCarthy’ego, która tropiła - niekiedy w sposób przesadny - komunistów. Jedną z jej "ofiar" był polski transatlantyk „Batory”, którego zmuszono do zaprzestania regularnych rejsów do USA.
„Batory” do Nowego Jorku pływał jeszcze przed wojną. Później kilka razy odwiedzał USA w czasie wojny - jako pływający pod polską banderą aliancki transportowiec. Po zakończeniu działań wojennych postanowiono, że powróci na swoją dawną wiodącą z Gdyni do Nowego Jorku trasę.
Pierwszy powojenny rejs „Batorego” do Stanów odbył się w 1947 roku. Już wtedy nie spotkał się z dobrym przyjęciem. Roman Kutyłowski, wieloletni dyrektor GAL-u w Nowym Jorku wspominał: „Niektóre koła nowojorskie posunęły się do tego, że starały się utrudniać to przyjęcie pikietując wejście na dok”.
Sprawa Eislera
Później było już tylko gorzej. W styczniu 1948 roku po raz pierwszy przesłuchano załogę statku. Wyraźne pogorszenie tego, w jaki sposób traktowano statek nastąpiło na wiosnę tego roku. Powodem była tzw. „sprawa Eislera”. Jej pierwsza odsłona miała miejsce właśnie w 1948 roku.
Na pokład „Batorego” próbował dostać się niemiecki komunista Gerhard Eisler. Człowiek, który był aktywnym działaczem przedwojennej Komunistycznej Partii Niemiec. Amerykańska prasa nazywała go „Czerwonym Agentem Numer Jeden”. Eisler chciał wrócić do Niemiec, na co nie chciały się zgodzić amerykańskie władze. Eisler znajdował się w kręgu zainteresowania komisji McCarthy’ego. Próba okazała się nieudana. Amerykanie zatrzymali Niemca. Stosunek portowej administracji do „Batorego” wyraźnie się pogorszył i zaczęto odmawiać polskim marynarzom prawa schodzenia na ląd.
To co nie udało się Eislerowi za pierwszym podejściem, udało się za drugim. W maju 1949 roku „Batory”, po postoju w nowojorskim porcie, wyruszył na Atlantyk. Po kilku dniach na pokładzie ujawnił się pasażer „na gapę”. Był nim właśnie Gerhard Eisler, który poprosił rząd PRL o azyl polityczny. Niemiecki komunista oczywiście go otrzymał. Mimo to nie zdało mu się to na wiele. W Southampton na pokład „Batorego” weszli brytyjscy policjanci, którzy pomimo protestów kapitana siłą wywlekli Eislera ze statku. Sądzono go później w Anglii i dwukrotnie uniewinniono. W końcu Eisler trafił do NRD, gdzie przez kilka lat był szefem radia i jednym z najważniejszych propagandystów Wschodnich Niemiec.
Bomba atomowa na Batorym
50 agentów daje wycisk Batoremu sześciogodzinny wycisk w zatoce.
Amerykanie nie chcieli puścić tego płazem. Podczas następnej wizyty „Batorego” w Nowym Jorku został on przywitany w niezbyt przyjazny sposób. Gazeta „Sunday News” donosiła: „W dniu przybycia »Batorego« do portu w Nowym Jorku nabrzeże nr 88 było ściśle strzeżone przez specjalnie sprowadzonych strażników z granicy kanadyjsko-amerykańskiej. Pasażerów przybyłych na statku poddano ścisłej kontroli i rewizji, grożąc skonfiskowaniem statku.
Na redzie portu nowojorskiego na pokład weszli funkcjonariusze straży granicznej, polecili wyłączyć maszyny okrętowe i rozpoczęli rewizję”.
Ponadto nadprogramowo wielu, bo aż 111, pasażerów zostało deportowanych na wyspę Ellis, gdzie poddano ich zaostrzonej procedurze imigracyjnej.
Po tym niezwykłym przywitaniu sytuacja uspokoiła się. Na chwilę. Już w rok później, w sierpniu 1950 roku Amerykanie postanowili szukać na „Batorym” bomby atomowej.
Ohio Herald pisał: „Polski statek liniowy »Batory« będzie zrewidowany w poszukiwaniu bomb i materiałów atomowych przez chmury agentów celnych, urzędników imigracyjnych, policjantów i oficerów wywiadu wojskowego, gdy statek ten zawinie w sobotę do Zatoki Nowojorskiej”.
Zgodnie z zapowiedzią doszło do niezwykle dokładnej rewizji. Między innymi poszukiwano bomby atomowej przy użyciu aparatów Geigera. Z czym zresztą wiązała się zabawna sytuacją, którą wspominał jeden z marynarzy Emil Piechowicz: „W kabinie nawigacyjnej przez długi czas rozkręcali… kompas, bo igła aparatu Geigera drgnęła, gdy przybliżyli się do jego magnesów. Nie przepuścili i bagażom pasażerskim. Jeden z Coast Guard zbliżył się do dużego pakunku, znajdującego się w bagażowni i… odskoczył jak oparzony. Open it, open it – krzyczał trzęsąc się ze strachu. »Proszę otworzyć« - zachęcali uprzejmie asystujący członkowie załogi »Batorego« - No, no (nie, nie). »Wy otwórzcie« - nerwowo powtarzał »stróż amerykańskiego bezpieczeństwa«. Oficer bagażowy Mirosław otworzył. Przeszukał starannie bagaż i z uśmiechem podał agentowi Coast Guardu… budzik amerykańskiej produkcji – własność duńskiego pasażera”.
Grafika Jerzego Baluka - "Batory".źr. wikipedia
Tylko polska szynka
Amerykanie na pokładzie nie znaleźli nic i nikogo podejrzanego. W ładowni dominowały polskie szynki, wyroby koszykarskie i czechosłowacka drobnica. Mimo to na skutek ciągłych kontroli i utrudniania życia, choćby w postaci deportacji na Ellis Island, frekwencja pasażerska na statku zaczęła spadać. Jednocześnie uniemożliwiono „Batoremu” korzystanie z dotychczasowego portu, a także odmówiono remontu w nowojorskiej stoczni.
W 1951 roku podjęto decyzję o przeniesieniu statku na trasę do Indii. Kilka lat później wrócił na Atlantyk, ale pływał tylko do Kanady.
Tomasz Borejza
Korzystałem z: Jerzy Pertek, „Królewski statek »Batory«”, Gdańsk 1975.