Już w czasach zespołu The Beatles George Harrison co najmniej kilkukrotnie udowodnił, że sztuka pisania dobrych utworów nie jest mu obca. Po rozpoczęciu kariery solowej dodatkowo rozwinął skrzydła, a jego piosenki takie, jak "My Sweet Lord" czy "Got My Mind Set on You" zawojowały listy przebojów i anteny rozgłośni radiowych.
"Don't Bother Me"
Przywilej pisania piosenek w zespole The Beatles od początku zarezerwowany był dla duetu John Lennon / Paul McCartney. Harrison spróbował tego po raz pierwszy dopiero w sierpniu 1963 roku, gdy leżał przeziębiony w hotelowym łóżku w Bournemouth. Efektem był utwór "Don't Bother Me", który trafił na płytę "With the Beatles".
Jest to prosta, rockandrollowa pioseneczka o chłopaku, którego zostawiła dziewczyna i który w związku z tym chwilowo nie ma ochoty zadawać się z ludźmi. Beatlesi nigdy nie zagrali jej na koncercie, sam Harrison też nie był z niej przesadnie dumny. Jak mówił, napisał ją tylko po to, by przekonać się, czy w ogóle potrafi stworzyć piosenkę. Uspokojony faktem, że mu się to udało, przez następne dwa lata nie zawracał głowy kolegom z zespołu swoimi autorskimi kompozycjami.
The Beatles – "Don't Bother Me", źródło: YouTube / The Beatles
"While My Guitar Gently Weeps"
Utwór skomponowany w 1968 roku pokazuje, jak długą drogę jego twórca przeszedł przez poprzednich pięć lat – jako muzyk i jako człowiek. Harrison napisał "While My Guitar Gently Weeps" wkrótce po powrocie z Indii, gdzie Beatlesi udali się w poszukiwaniu duchowych uniesień. George wrócił stamtąd odmieniony, do jego codziennej rutyny weszła medytacja transcendentalna, a jego patrzenie na otaczający świat radykalnie się zmieniło.
W tekście piosenki dość przyziemne obserwacje ("patrzę na podłogę i widzę, że trzeba ją zamieść") przeplatają się z quasi-filozoficznymi przemyśleniami ("każda pomyłka musi nas czegoś nauczyć"), nad wszystkim unosi się zaś duch "cicho łkającej gitary". Któż inny mógłby na niej zagrać, jeśli nie bliski przyjaciel George'a, "bóg gitary", Eric Clapton?
The Beatles – "While My Guitar Gently Weeps", źródło: YouTube / The Beatles
"Here Comes the Sun"
Wydany w 1969 roku album The Beatles, "Abbey Road", zawierał aż dwa przeboje autorstwa Harrisona – pierwszy z nich to "Here Comes the Sun". Powstał on na finiszu wyjątkowo ciężkiej zimy, podczas której artysta przeszedł operację wycięcia migdałków oraz został na krótko aresztowany za posiadanie narkotyków. Na dodatek zespół miał coraz większe zatargi z wytwórnią płytową Apple.
Na progu wiosny, w nie najlepszym stanie ducha, George'owi udało się stworzyć jeden z najbardziej pogodnych utworów w karierze. Być może pomogły mu w tym piękne i niepowtarzalne okoliczności przyrody – piosenka wpadła mu bowiem do głowy, gdy przechadzał się po ogrodzie w posiadłości wspomnianego już wcześniej Claptona.
The Beatles – "Here Comes the Sun" (2019 Mix), źródło: YouTube / The Beatles
"Something"
Drugi utwór Harrisona z płyty "Abbey Road" bywa często uważany za jego szczytowe osiągnięcie w dziedzinie pisania piosenek, dorównujące najlepszym dokonaniom duetu Lennon / McCartney. Komponowanie "Something" szło George'owi tak gładko, że na pewien czas zawiesił pracę nad tym kawałkiem, obawiając się, że popełnia nieświadomy plagiat.
"Coś w sposobie, w jaki ona się porusza, przyciąga mnie do niej, jak do żadnej innej" – te i inne wyznania miłosne zawarte w piosence, skierowane były do ówczesnej żony Harrisona, pięknej modelki Patti Boyd. Sam artysta kilka lat później opowiadał w wywiadach, że pisząc ten utwór, myślał raczej o Bogu i uniwersalnej idei miłości. Na zmianę interpretacji tekstu mógł mieć wpływ fakt, że Patti w międzyczasie zostawiła George'a dla (tak, tak!) Erica Claptona.
The Beatles – "Something", źródło: YouTube / The Beatles
"My Sweet Lord"
Uwolniony z okowów macierzystej grupy, Harrison mógł wreszcie w pełni objawić nie tylko swój kunszt kompozytorski, ale również światopogląd, w którym zasadniczą rolę odgrywały nauki hinduskich guru religijnych. Po rozpoczęciu solowej kariery nie musiał długo czekać na pierwszy hit sygnowany własnym nazwiskiem – stała się nim piosenka "My Sweet Lord" pochodząca z wydanego w 1970 roku albumu "All Things Must Pass".
Jak tłumaczył sam artysta, utwór miał być hołdem złożonym Bogu, z którym mogliby się utożsamiać wyznawcy różnych religii. Trudno jednak nie zauważyć w tekście nadreprezentacji bóstw orientalnych – oprócz obficie sławionego najwyższego boga Kryszny, pojawiają się tam również imiona Brahma, Wisznu i Śiwa. Wszyscy oni, dzięki pomocy Harrisona, rozsiedli się na szczytach światowych list przebojów, od Ameryki, przez Australię, po większość krajów zachodniej Europy.
George Harrison – "My Sweet Lord", źródło: YouTube / George Harrison
kc