- Na sali było ok. 200-250 miejsc zarezerwowanych dla prasy, a kandydatów na każde miejsce co najmniej dziesięciu - wspominał publicysta w audycji ”Poza monitorem” nadanej na antenie radiowej Trójki w maju 1970 r. - Dosłownie każda, nie tylko agencja, ale każda gazeta świata uważała za punkt honoru, żeby mieć w Norymberdze swoich przedstawicieli i to możliwie wielu.
- My po przyjeździe dowiedzieliśmy się, że dla całej grupy polskiej, a było nas w różnych okresach od 8-10 osób - kontynuował Małcużyński - zarezerwowano 3 stałe karty wstępu. Inaczej mówiąc musielibyśmy wymieniać się tymi kartami, dzielić się jakoś nimi. Sprawa zakrawała na skandal, dla porównania Amerykanie mieli tych miejsc 80, a Francuzi ponad 30.
Karol Małcużyński zdradzał kulisy procesu, który rozpoczął się 20 listopada 1945 r. w Norymberdze. Opowiadał z jakimi trudnościami zetknęli się polscy dziennikarze w czasie podróży do Niemiec. Podał też sporo danych na temat rozprawy.- Proces norymberski był jednym z największych procesów w historii wymiaru sprawiedliwości – komentował publicysta. - Trwał blisko rok, wyrok ogłoszono 1 października 1946 r. W ciągu ponad 10 miesięcy odbyły się 403 jawne sesje, protokół został zawarty na 16 tysiącach stron maszynopisu, później został wydany drukiem w dwudziestu kilku opasłych tomach. Przedłożono 2600 dokumentów oskarżenia. Występowało 27 adwokatów, pomagało im 54 asystentów. Zużyto ok. 27 km taśmy magnetofonowej na nagrania i 7 tys. płyt, bo jeszcze wtedy nagrywano na tym nośniku. Na miejscu funkcjonowała drukarnia. Ale znaczenie tego procesu nie zależało od ilości ton papieru ani od ilości nagranej taśmy - konkludował Małcużyński.
Mówił o tym również prof. Jerzy Sawicki, w audycji ”20 lat Norymbergi”, nadanej 15 listopada 1965 r. W rozmowie z Jadwigą Butejkis powiedział:
- Trudno przedstawić nowemu pokoleniu to przeżycie i uczucie, jakie ogarnęły nas, małą grupę czterech polskich prokuratorów, którzy w skleconym aucie przedzierali się przez granicę stref okupacyjnych do Norymbergii. Wszyscy zmieniliśmy się nagle z roli ofiar ludobójstwa w oskarżycieli. Odczuwało się jakąś niezwykłą odpowiedzialność za każde wystąpienie – wspominał. - Uczucie potrzeby katharsis, nie zemsty, ale właśnie jakiegoś oczyszczenia towarzyszyło nam przez cały czas. Chcieliśmy zdać rachunek przed światem, jak się potem okazało przed światem, który o wielu rzeczach nie wiedział, mało tego nie chciał nawet wierzyć w to wszystko.
Do procesu w Norymberdze nawiązał też Bogusław Czajkowski w swej audycji z 1985 r. ”Sąd narodów”. Przypomniał m.in. archiwalne nagrania oskarżycieli oraz pisarki, Seweryny Szmaglewskiej, która była więźniarką Oświęcimia. - W pewnej chwili zwróciłam się nie do sędziów, tylko do ławy oskarżonych i powiedziałam, że chciałabym usłyszeć tu właśnie w Norymberdze, od oskarżonych odpowiedź w imieniu wszystkich matek, które utraciły dzieci w obozach koncentracyjnych, chciałabym, żeby powiedzieli, gdzie są te dzieci.
Posłuchaj wspomnień świadków największego procesu w dziejach historii prawodawstwa i historii Europy.