Kontynuację walki z islamskim separatyzmem, zapowiedziano po tym, jak z rąk jednego z wyznawców islamu, śmierć poniósł nauczyciel historii, który na lekcji wychowania obywatelskiego pokazał karykatury Mahometa. Komentatorzy twierdzą, że plany Paryża budzą obawy Ankary o utratę wpływów na muzułmanów we Francji.
Prezydent Recep Tayyip Erdogan swój apel gospodarczy określił jako retorsję wobec Francji: „Tak jak we Francji niektórzy mówią„ nie kupuj tureckich marek ”, teraz zwracam się stąd do mojego narodu: przede wszystkim nie zwracajcie uwagi na francuskie marki, nie kupujcie ich”.
Prezydent Turcji porównał traktowanie muzułmanów w Europie do traktowania Żydów przed II wojną światową, oskarżając niektórych europejskich przywódców o „faszyzm” i „nazizm”. Stwierdził, że przeciwko muzułmanom jest prowadzona "kampania linczu podobna do tej przeciwko Żydom w Europie przed II wojną światową". Wyraził przekonanie, że "europejscy urzędnicy muszą zatrzymać kampanię nienawiści, którą prowadzi Macron".
Prócz kwestii islamskiej Ankarę i Paryż dzieli także sprawa poszukiwania przez Turcję gazu we wschodniej części Morza Śródziemnego, w miejscach uznawanych przez Ateny za greckie wody terytorialne i w odpowiedzi na to lipcowe manewry grecko-francuskie. Przedmiotem sporu jest również turecka polityka tzw. aktywnej interwencji w Syrii i Libii oraz francuska krytyka NATO, która do której Ankara odniosła się krytycznie.
W sobotę ambasador Francji w Turcji został wezwany do Paryża na konsultacje. Wcześniej turecki prezydent Recep Erdogan zasugerował, że Emmanuel Macron powinien leczyć się psychiatrycznie.
Zapowiadana ustawa zakładająca wzmocnienie sekularyzmu i utrwalenie zasad republikańskich we Francji, zawiera punkty, które mogą wywołać napięcia z Turcją, takie jak wzmocniona kontrola finansowania meczetów lub zakaz szkolenia cudzoziemskich imamów.
IAR/ks