Po wczorajszych zamieszkach prezydent Kasym-Żomart Tokajew przyjął dymisję rządu i w dwóch regionach: Ałmaty i obwodzie mangystauskim wprowadził stan wyjątkowy. Jak podają kazachstańskie media lokalne, po kilku godzinach przerwy, w Ałamty protestujący ponownie wyszli na ulice. Doszło do kolejnych starć z policją.
W ocenie części rosyjskich komentatorów niezależnych, wydarzenia w Kazachstanie są kolejną lekcją dla rosyjskich elit, które w obawie o własne bezpieczeństwo od dawna blokują tak zwany tranzyt władzy.
Rosyjski politolog Władisław Inoziemcow napisał, że protesty w Kazachstanie są związane nie tylko z podwyżkami cen paliw, ale także z tranzytem władzy. W jego opinii ludzie mają już dość rządów grupy, która związana jest z były prezydentem Nursułtanem Nazarbajewem.
Politolog zwrócił uwagę, że władze Kazachstanu dysponują wystarczającymi środkami finansowymi, żeby spełnić żądania protestujących. Podkreśla, że po wydarzeniach w Kazachstanie, rosyjskie elity będą obawiały się tranzytu władzy, który pozbawiłby je wpływów politycznych i korzyści finansowych.
Podziela tę opinię inny rosyjski politolog Walerij Sołowiej, który napisał, że władze Rosji zaczną jeszcze mocniej naciskać na oponentów, a "narodowi trochę więcej podrzucą z pańskiego stołu".
NIE KONIEC ZAMIESZEK
W Kazachstanie ponownie doszło do starć demonstrantów z policją. W największym mieście - Ałmaty - funkcjonariusze organów porządkowych użyli granatów hukowych i gazu łzawiącego.
Jak podają kazachstańskie media, tłum przerwał kordon policji i otoczył budynek lokalnej.
Policja próbowała rozpędzić tłum, używając gazu łzawiącego, ale bezskutecznie.
Kazachstańskie media lokalne podały, że budynki administracji strzeżone są przez wojsko. Jednak protestującym udało się przejąć część samochodów należących do armii i wykorzystują je jako osłonę przed ewentualnym szturmem funkcjonariuszy.
Do podobnych zajść doszło w mieście Kustanaj, w północnej części Kazachstanu. Policja wezwała mieszkańców obu miast, aby nie opuszczali swoich domów.
IAR/ks