Oskarżenia wobec Evy Kaili dotyczą kupowania wpływów przez Katar, gospodarza piłkarskich Mistrzostw Świata, a także przekazywania dużych sum pieniędzy oraz drogich prezentów. "Dla instytucji (Parlamentu Europejskiego - red.), która przedstawia siebie jako strażnika praworządności i lubi krytykować innych, to ciężki cios" - napisała gazeta "De Standaard", cytowana przez brukselską korespondentkę Polskiego Radia Beatę Płomecką.
Śledztwo w tej sprawie było prowadzone od sześciu miesięcy, w całkowitej dyskrecji. Policja przeprowadziła w Belgii przeszukania 16 mieszkań i domów. Podczas przeszukania zabezpieczono około 600 tysięcy euro, w tym także torby z pieniędzmi w domu wiceszefowej Parlamentu Europejskiego. Skonfiskowano też komputery i telefony.
Wcześniej szef unijnej dyplomacji Josep Borrell nazwał "poważnymi" oskarżenia wobec wiceprzewodniczącej PE. - Z pewnością wiadomości są bardzo bardzo niepokojące. To mnie niepokoi jako byłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Policja i organy sądowe prowadzą działania, jesteśmy zaniepokojeni tymi wiadomościami. To są bardzo poważne oskarżenia - powiedział.
Skandal korupcyjny w PE
W niedzielę wiceszefowa Parlamentu Europejskiego Eva Kaili usłyszała zarzuty korupcji, udziału w grupie przestępczej i prania brudnych pieniędzy i została oficjalnie aresztowana. W piątek została zatrzymana na przesłuchanie.
Wraz z nią w areszcie pozostają jeszcze trzy osoby, w tym były europoseł z Włoch, także z grupy socjaldemokratów a obecnie lobbysta, oraz asystent deputowanego z Belgii. Dom belgijskiego europosła został w niedzielę przeszukany w obecności przewodniczącej Parlamentu Europejskiego. Zabezpieczono jego komputer i telefon. On sam nie został aresztowany.
IAR/dad