Con Coughlin, publicysta gazety, wspomina o trwającej wizycie Karola III w Niemczech i niedoszłej we Francji, której założeniem było odbudowywanie więzi Wielkiej Brytanii z Europą. Autor uważa, że wątpliwe jest, czy te dwa kraje w przyszłości nadal będą zasługiwały, by skupiać na sobie brytyjskie wysiłki dyplomatyczne.
"Nie chodzi tylko o to, że zarówno Berlin, jak i Paryż robiły wszystko, aby wykorzystać wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej na swoją korzyść, na przykład odsuwając na bok londyńskie City jako centrum finansowe kontynentu lub robiąc bardzo niewiele, aby powstrzymać przeprawy łodzi (z migrantami) przez kanał La Manche. Bardziej niepokojące jest to, że we wszystkich ważnych sprawach globalnych, od konfliktu na Ukrainie po Chiny, Niemcy i Francja niezmiennie znajdują się po złej stronie historii" - pisze Coughlin. Dodaje, że kraje te nie wzbudzają już takiego szacunku, jakim cieszyły się, gdy po europejskiej scenie przechadzali się Helmut Kohl czy François Mitterrand.
Oś Warszawa-Bratysława-Kijów
"W dzisiejszych czasach, jeśli chce się nawiązać współpracę z krajami europejskimi, które w pełni rozumieją stojące przed nami wyzwania, interesom Wielkiej Brytanii znacznie lepiej służyłoby rozszerzenie więzi z Polską i Słowacją. Podczas gdy Berlin i Paryż różnią się co do tego, jak najlepiej pomóc sprawie ukraińskiej, Warszawa i Bratysława otwarcie wspierają Kijów w jego desperackiej walce z rosyjską agresją" - zauważa autor.
Podkreśla, że podczas gdy inne państwa europejskie opierały się apelom Kijowa o ciężkie uzbrojenie i samoloty bojowe, Polska i Słowacja nie miały obiekcji, by wysłać swoje odrzutowce. Zaznacza, że jeśli kilkanaście rosyjskich myśliwców MiG-29 może się wydawać skromnym darem w porównaniu z bronią za miliardy dolarów ofiarowaną przez USA i innych sojuszników, to ich gest podkreśla istotną kwestię dla Zachodu: jeśli Ukraina ma zwyciężyć na polu walki, to zachodnie mocarstwa muszą dać jej broń, której potrzebuje. Francja i Niemcy są tymczasem wyraźnie niechętne do udzielenia Kijowowi takiej pomocy, aby mógł zadać Moskwie całkowitą klęskę.
"Niechęć tych dotychczas największych europejskich potęg do wspierania Ukrainy w połączeniu z ich zdecydowanie ambiwalentnym stosunkiem do wyłaniającego się zagrożenia ze strony Chin oznacza, że w miarę jak Europa przygotowuje się do stojących przed nią wyzwań, w zachodnim sojuszu wyłania się nowy środek ciężkości - w którym kraje Europy Środkowej takie jak Polska są bardziej skłonne do przyjęcia roli lidera kosztem tradycyjnych potęg, takich jak Francuzi i Niemcy" - konkluduje Coughlin.
IAR/dad