Polskie oddziały w ramach kontyngentu wojskowego w rumuńskiej Krajowej są częścią "wysuniętej dopasowanej obecności NATO" i "zabezpieczenia południowo-wschodniej flanki Sojuszu". W praktyce dla żołnierza w dalszym ciągu jest to pełnienie służby, polegające na ciągłym szkoleniu się. Z tą różnicą, że odbywa się to z daleka od domu i w innym składzie - obok wojskowych z innych krajów.
- Szkolenie to niby szkolenie, ale wiele rzeczy jest innych. Nie ma to tamto, że ktoś się wstydzi coś powiedzieć po angielsku. Obok nas są żołnierze z innych armii NATO, więc każdy stara się pokazać jak najlepiej - mówią wojskowi.
W rumuńskiej Krajowej polski kontyngent, złożony z ponad 200 żołnierzy, rotuje się co pół roku. Obecnie trwa 13. zmiana, odkąd w 2017 r. polskie władze zdecydowały na oddelegowanie swoich sił na południowo-wschodnią granicę NATO. W Polsce ćwiczą z kolei żołnierze rumuńscy, którzy stacjonują w Bemowie Piskim.
Pierwsza misja poza krajem
Dla większości z obecnych w Krajowej żołnierzy piechoty zmotoryzowanej Rumunia to pierwsza misja poza krajem. - Pierwszy raz pełnię służbę za granicą. W ciągu tych trzech miesięcy już się bardzo dużo nauczyłem, jeśli chodzi o sprawy czysto wojskowe - mówi st. kpr. Michał Wiśniewski.
- Wszystkie armie NATO, które tutaj są, operują językiem angielskim. Mamy codzienny kontakt z Francuzami czy Belgami. Podczas szkolenia podoficerów poznałem żołnierzy z Kanady, z Rumunii. To na pewno się przyda i zostanie na przyszłość - dodaje.
- Żołnierz nie może się nudzić, a tutaj ćwiczeń jest dużo. W zasadzie po powrocie z poligonu człowiek ma czasu na tyle, by nieco ogarnąć siebie i sprzęt, i zaraz znowu jest kolejny wyjazd - opowiada jeden z wojskowych.
PKW Rumunia znajduje się w podporządkowaniu wielonarodowej batalionowej grupy bojowej wchodzącej w skład rumuńskiej 2 Brygady Piechoty, a pod względem kierowania narodowego podlega Ministrowi Obrony Narodowej, za pośrednictwem Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Polski kontyngent wyposażony jest w kołowe transportery opancerzone Rosomak, a także sprzęt wspierający ich funkcjonowanie w rejonie ćwiczeń. Głównym zadaniem jest wspólne szkolenie pod auspicjami Wielonarodowej Dywizji Południowy-Wschód.
Kobiety żołnierze
W polskim kontyngencie, również w jednostkach bojowych, są kobiety. Na słowo "żołnierka" krzywią się zarówno mężczyźni, jak i kobiety. - W wojsku są żołnierze-kobiety i żołnierze-mężczyźni. Ja się bez problemu dogaduję i z jednymi, i z drugimi - mówi st. kpr. Kamila Bratowska z grupy ewakuacji medycznej.
- Nie ma czegoś takiego jak warunki ulgowe dla kobiet w wojsku. Przeciwnie, czasami kobieta musi pokazać więcej, dać z siebie 200 proc., żeby pokazać, że nie odstaje i daje radę - zaznacza wojskowa.
- Akurat w naszej działce jest tak, że jak się "nudzimy", to to jest bardzo dobra wiadomość. Czasami przełożony przychodzi i pyta: "wynudziliście się?" Jeśli odpowiedź jest pozytywna, to znaczy, że wszystkie warunki bezpieczeństwa zostały zachowane i wszyscy są cali - mówi Bratowska. - Prowadzimy też na miejscu dla żołnierzy zajęcia z podstaw pomocy medycznej, żeby umiał pomóc sobie czy koledze, żeby udzielić pierwszej pomocy - dodaje.
Pytani o to, czy coś im doskwiera "na obczyźnie", wojskowi przyznają, że "trochę trudno" jest być z dala od ojczyzny i od bliskich. O miejscowym jedzeniu wypowiadają się dość pozytywnie, ale co tydzień czekają z utęsknieniem na "polski obiad", który przez żołądek przypomina o domu.
PAP/dad