- Bezsensowne nadzieje Kremla, że Ukraińcy będą wdzięczni (Rosjanom) za "wyzwolenie od nazistowskiego ukraińskiego reżimu", okazały się daremne. Zresztą, Rosja zawsze stosowała podobne metody. Kiedy Armia Czerwona najechała Polskę w 1920 roku, również nie walczyła z Polakami, ale z "polską szlachtą, która zniewoliła polski naród". To jest rosyjski standard - zauważył Onyszkiewicz.
W jego ocenie coraz częstsze ukraińskie ataki na obiekty wewnątrz Rosji, w tym m.in. rafinerie i magazyny paliw, nie doprowadzą do poważnego kryzysu w rosyjskim systemie energetycznym, ale mogą "uświadomić zwykłym Rosjanom, że wojna (z Ukrainą) dotyczy ich w bezpośredni sposób". - Obecnie rosyjska propaganda tworzy w kraju atmosferę totalnego militaryzmu. Rosjan to jednak nic nie kosztuje, ponieważ nie cierpią z powodu wojny tak jak Ukraińcy - przyznał rozmówca Ukrinformu.
100 kilometrów to za mało
Jak dodał, zgoda Waszyngtonu na przeprowadzanie przez ukraińską armię uderzeń na cele na terytorium Rosji, położone w odległości do 100 km od granicy, nie jest wystarczającym rozwiązaniem. - To zbyt mało, ponieważ pozwala to rosyjskiej armii działać z zachowaniem głębi strategicznej. (...) Myślę, że ta strefa powinna zostać rozszerzona do 300 km - uważa były opozycjonista i szef resortu obrony.
Onyszkiewicz pozytywnie ocenił ostatnie zmiany w NATO w kontekście dalszej pomocy Sojuszu dla Ukrainy. W jego opinii wybór premiera Holandii Marka Ruttego na stanowisko sekretarza generalnego NATO jest dobrą wiadomością dla Kijowa. - (Rutte) będzie mocno wspierał Ukrainę w jej wojnie obronnej (z Rosją), a także pracował nad tym, żeby wspierały ją wszystkie państwa członkowskie - prognozuje opozycjonista z czasów "Solidarności".
Trump nie wesprze Kijowa?
Były minister wyraził pogląd, że obecnie nie sposób przewidzieć, jak wyglądałaby polityka zagraniczna USA, gdyby na przełomie 2024 i 2025 roku do władzy w tym kraju powrócił Donald Trump. Onyszkiewicz zwrócił uwagę na fakt, że w otoczeniu Trumpa znajdują się osoby o bardzo zróżnicowanych poglądach. Dlatego, jak podkreślił, jest to "wielka zagadka", ponieważ trudno ocenić, która opcja - ta przychylna Kijowowi czy też opowiadająca się za porozumieniem z Rosją - okazałaby się bardziej wpływowa w przypadku zwycięstwa kandydata Republikanów.
Rozmówca Ukrinformu przyznał, że akcesja Ukrainy do NATO byłaby bardzo trudna w obecnej sytuacji, czyli podczas wojny z Rosją. - Ukraina mogłaby zostać przyjęta do Sojuszu, gdyby w jakiś sposób zgodziła się na zamrożenie działań zbrojnych na określonej linii (frontu). Ponadto Kijów musiałby zaakceptować to, że ewentualne odzyskanie okupowanych terytoriów w przyszłości nie będzie rezultatem wojny rozpoczętej przez Ukrainę. Sytuacja ta byłaby, pod pewnymi względami, podobna do okoliczności akcesji RFN do NATO (w 1955 roku - PAP), ponieważ ten kraj został przyjęty do Sojuszu, gdy zgłaszał roszczenia terytorialne wobec NRD - przypomniał były minister.
Janusz Onyszkiewicz (ur. 1937) był w latach 80. XX wieku jedną z czołową postaci "Solidarności". Następnie, w latach 1992-93 i 1997-2000, sprawował funkcję ministra obrony narodowej, a w latach 2004-07 - wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Oprócz działalności politycznej Onyszkiewicz jest znany jako alpinista. W okresie 2001-16 był prezesem Polskiego Związku Alpinizmu.
PAP/dad