Redakcja Polska

Będą obrady RB ONZ ws. Syrii. Polska wśród wnioskodawców

10.10.2019 12:08
Pilne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie rozpoczętej w środę przez Turcję ofensywy w północno-wschodniej Syrii odbędzie się w czwartek za zamkniętymi drzwiami - poinformowali dyplomaci, na których powołuje się agencja Reutera.
Audio
  • Ofiary ofensywy w Syrii. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)
  • Liderzy amerykańskich kościołów ewangelikalnych krytykują Donalda Trumpa za porzucenie Kurdów. Relacja Marka Wałkuskiego z Waszyngtonu (IAR)
Bojownik Syryjskich Sił Demokratycznych w wiosce Tal Arqam w północnej Syrii
Bojownik Syryjskich Sił Demokratycznych w wiosce Tal Arqam w północnej SyriiPAP/EPA/STRINGER

O dyskusję w sprawie sytuacji w Syrii w gronie 15 członków RB ONZ zwróciło się pięć państw UE: Belgia, Francja, Niemcy, Polska i Wielka Brytania - przekazali dyplomaci.

Według tych samych źródeł spotkanie odbędzie się późnym rankiem po konsultacjach RB na temat Kolumbii.

W środę rano urzędujący przewodniczący Rady Bezpieczeństwa ONZ, ambasador RPA Jerry Matthews Matjila, wezwał Turcję do "oszczędzenia ludności cywilnej" i "zachowania maksymalnej powściągliwości" w operacjach wojskowych w Syrii.

Operacja przeciwko Kurdom

Po południu prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan przekazał na Twitterze, że siły tureckie i ich sojusznicy w Syrii rozpoczęły planowaną operację wojskową przeciwko kurdyjskim milicjom Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) i bojownikom Państwa Islamskiego (IS) w północno-wschodniej Syrii.

Tureckie wojska lądowe wjechały czołgami na teren Syrii. Poinformowało o tym w komunikacie tureckie ministerstwo obrony. Tym samym rozpoczęła się lądowa faza operacji zbrojnej w północnej Syrii. Ofensywa jest skierowana przeciwko Kurdom, a Turcja chce równocześnie utworzyć w Syrii strefę buforową i przesiedlić tam syryjskich uchodźców.

Turecka armia przez kilka godzin bombardowała kurdyjskie tereny w Syrii za pomocą myśliwców F-16 oraz stojącej w pobliżu granicy artylerii. Późnym wieczorem polskiego czasu ministerstwo obrony poinformowało, że oddziały lądowe wjechały do kurdyjskich wiosek na terenie Syrii. Kurdowie twierdzą, że udało im się odeprzeć atak tureckich wojsk na jedno z miast.

W prowincji Hasaka, kontrolowanej przez Kurdów, z domów uciekły tysiące osób. Miejscowe media twierdzą, że ponad tysiąc Kurdów, w tym rodziny z dziećmi, zmierza w stronę jednej z amerykańskich baz, by szukać tam schronienia. Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża alarmuje, że walki mogą doprowadzić do ucieczki z domów nawet 300 tysięcy osób.

Nie wiadomo na razie, ile osób zginęło dotychczas w tureckiej ofensywie. Kurdyjskie źródła mówią o co najmniej 15 zabitych, z których większość to cywile. Wśród ofiar mają być dzieci.

Efektem operacji, nazwanej przez Turcję “Źródło Pokoju” może być też ucieczka więzionych przez Kurdów bojowników ISIS. Zarówno strona amerykańska jak i Kurdowie potwierdzili, że miejscowi strażnicy porzucili już część posterunków w obawie przed tureckimi wojskami, co oznacza, że radykalni fanatycy mogą z łatwością uciec zza krat.

Erdogan wrzuca Kurdów i ISIS do jednego worka

Erdogan tłumaczył, że ofensywa ma na celu wyeliminowanie - jak to ujął - "korytarza terrorystycznego" wzdłuż południowej granicy Turcji i przywrócenie pokoju w regionie. Wyjaśnił, że chodzi o wyeliminowanie zagrożeń ze strony syryjskich Kurdów z YPG oraz bojowników z IS i ułatwienie powrotu do kraju syryjskich uchodźców, przebywających obecnie w Turcji, po utworzeniu "strefy bezpieczeństwa" w tym rejonie.

Ankara uważa YPG za organizację terrorystyczną będącą przedłużeniem zdelegalizowanej w Turcji separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). YPG jednocześnie stanowią główny trzon wspieranych przez USA Syryjskich Sił Demokratycznych, które odegrały decydującą rolę w pokonaniu IS w Syrii i kontrolują obecnie większość północnych terenów w tym kraju. 

Szef NATO broni decyzji Erdogana?

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział wcześniej dziennikarzom w Rzymie, że Turcja ma "uzasadnione obawy dotyczące bezpieczeństwa", doświadczywszy "potwornych ataków terrorystycznych" i przyjąwszy tysiące uchodźców z Syrii.

Szef Sojuszu Północnoatlantyckiego poinformował, że Ankara powiadomiła NATO o swoim ataku wcześniej tego dnia.

Stoltenberg podkreślił, że "wszelkie działania, jakie (Turcja) może podjąć w północnej Syrii, muszą być proporcjonalne i wyważone".

- Ważne jest, aby unikać kroków, które mogą dalej destabilizować region, eskalować napięcia i powodować więcej ludzkich cierpień - dodał szef NATO po spotkaniu z premierem Włoch Giuseppe'em Conte.

Natomiast szef włoskiego rządu oświadczył, że operacja grozi destabilizacją regionu i cywilom.

Turcja wzywa kraje europejskie

Turcja, która ogłosiła w środę początek operacji wojskowej w północnej Syrii, wezwała kraje europejskie do "odebrania"  swoich obywateli, którzy dołączyli się do Państwa Islamskiego (IS), a obecnie znajdują się jako jeńcy w rękach sił kurdyjskich.

- Przyczyną problemu jest to, że ich kraje ojczyste nie chcą ich odbierać z powrotem - powiedział w wywiadzie dla BBC rzecznik prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, Ibrahim Kalin.

- Kraje takie jak Niemcy, Francja, Włochy, Wielka Brytania, Belgia nie chcą ich odbierać, ale są oni ich obywatelami i muszą ich odebrać, osądzić i sprawić, by sprawiedliwości stało się zadość - mówił Kalin.

- Dopilnujemy, aby (więźniowie) nie znaleźli się na na wolności, aby nie zostali zwolnieni i aby nie stanowili zagrożenia - powiedział Kalin w wywiadzie. Dodał, że Turcja pracuje nad "planem" ze swoimi "sojusznikami i lokalnymi (syryjskimi) siłami, ale żadnych konkretów nie podał.

Nikt nie chce więzionych przez Kurdów terrorystów z ISIS

Pod presją wrogo nastawionej opinii publicznej i bojąc się działania dżihadu na swoim terenie, wiele krajów odmawia przyjęcia z powrotem pochodzących z nich zagranicznych bojowników IS, którzy przetrzymywani są przez Kurdów.

W komunikacie rozpowszechnionym w niedzielę wieczorem po rozmowie telefonicznej prezydentów Turcji Erdogana i USA Donalda Trumpa, Biały Dom oznajmił, że Turcja będzie teraz "odpowiedzialna za wszystkich bojowników IS, schwytanych w tej strefie w ciągu ostatnich dwóch lat".

Rząd turecki od kilku dni próbuje zapewniać, że nie pozwoli na "powrót w jakiejkolwiek formie" Państwa Islamskiego.

Kurdowie: to zdrada

Dotychczas bojownicy kurdyjscy byli niejako chronieni przez stacjonujące w północnej Syrii wojska amerykańskie. Wycofanie ich przez prezydenta Donalda Trumpa oznacza, że Turcja nie ma przeszkód, aby atakować Kurdów.

Bojownicy kurdyjscy uznali decyzję prezydenta Stanów Zjednoczonych za zdradę. Wcześniej byli najważniejszym sojusznikiem Amerykanów w Syrii i to oni mają największy wkład w pokonanie ISIS. W walkach z fanatykami stracili 11 tysięcy bojowników.

Decyzję prezydenta USA skrytykowały też niektóre kraje europejskie oraz amerykańscy kongresmeni, w tym także Republikanie.

Trump w ogniu krytyki ze strony duchownych w USA

Liderzy amerykańskich kościołów ewangelikalnych krytykują Donalda Trumpa za porzucenie Kurdów w północnej Syrii. Ich zdaniem turecka ofensywa, którą dopuścił prezydent USA, stanowi poważne zagrożenie nie tylko dla narodu kurdyjskiego, ale również dla chrześcijan.

"Przyłączcie się do mnie w modlitwie, gdy turecka armia dokonuje inwazji Syrii w rejonie, z którego wycofały się amerykańskie wojska. (…) Módlcie się za Kurdów, chrześcijan i inne mniejszości religijne" - apelował na Twitterze jeden z najbardziej wpływowych pastorów ewangelikalnych Franklin Graham.

Jeden z największych sojuszników Donalda Trumpa 89-letni pastor Pat Robertson powiedział, że jest zbulwersowany decyzją prezydenta o porzuceniu sojuszników w północnej Syrii. - Prezydent, który pozwolił na poćwiartowanie Chaszodżiego bez żadnych konsekwencji teraz pozwala na masakrę Kurdów i Chrześcijan przez Turków. Obawiam się, że może stracić mandat niebios - ostrzegał Robertson.

Ewangelikanie, którzy poparli Donalda Trumpa w wyborach 2016 roku, stanowią ważny blok wyborczy w Stanach Zjednoczonych. Utrata ich głosów może utrudnić prezydentowi Trumpowi walkę o reelekcję.

Stanowisko przedstawiła wieczorem szefowa unijnej dyplomacji

Unia Europejska wieczorem wezwała Turcję do wstrzymania ofensywy w Syrii i zagroziła, że nie będzie przekazywać finansowego wsparcia. Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini opublikowała oświadczenie w reakcji na zaatakowanie przez tureckie wojska terenów, na których kontrolę sprawują kurdyjscy bojownicy.

Prezydent Turcji poinformował, że chodzi o utworzenie na tych terenach "strefy bezpieczeństwa" i przesiedlenie do niej syryjskich uchodźców, którzy w ostatnich latach uciekli do Turcji. Szefowa unijnej dyplomacji napisała w oświadczeniu, że jest mało prawdopodobne, aby strefa bezpieczeństwa w północno-wschodniej Syrii, którą chce stworzyć Ankara, spełniała międzynarodowe kryteria. Ostrzegła, że Unia Europejska nie będzie przekazywać finansowego wsparcia do miejsc, gdzie prawa społeczności lokalnych są łamane.

USA: apel o sankcje

Amerykańscy senatorowie, zarówno republikanie jak i demokraci, przedstawili propozycję nałożenia sankcji na Turcję za wkroczenie na terytorium Turcji i rozpoczęcie działań zbrojnych przeciwko Kurdom.

Senatorowie: republikanin Lindsey Graham oraz demokrata Chris Van Hollen poinformowali, że sankcje miałyby między innymi obejmować zamrożenie wszystkich aktywów przywódców politycznych Turcji w Stanach Zjednoczonych, a także ograniczenia dla firm prowadzących interesy z tureckim sektorem militarnym i energetycznym.

PAP/IAR/PR24/akgm/dad