Barabanow podkreśla, że zajmuje się tematem tzw. wagnerowców od początku istnienia tej grupy, czyli - jak twierdzi - od drugiej połowy 2014 roku. Wtedy zaczęli działać na terytorium samozwańczej tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej - dodaje. W Donbasie najemnicy zajmowali się "brudną robotą", np. "oczyszczali" teren ze zbyt samodzielnych bojowników walczących przeciwko siłom ukraińskim. Brali też udział w szturmie ługańskiego lotniska - mówi. Masowa rekrutacja w szeregi firmy zaczęła się przed wyjazdem do Syrii - dodaje.
Od początku istnienia grupy według szacunków dziennikarza pracowało dla niej łącznie ok. 10 tys. ludzi. Jest tam duża rotacja - ocenia. Jego zdaniem co najmniej 80 proc. osób, które przeszły przez grupę Wagnera, miało doświadczenie walk w Donbasie (nie tylko w jej szeregach).
Zawód najemnika atrakcyjny dla mężczyzn z prowincji
Grupa Wagnera jest "bardzo atrakcyjna" dla mieszkańców rosyjskiej prowincji, gdzie średnie wynagrodzenie wynosi 20-30 tys. rubli (ok. 1 tys. - 1,6 tys. zł). - Możliwość zarobienia dziesięć razy więcej - nawet przy dużym ryzyku - przyciąga znaczną liczbę ludzi - zaznacza dziennikarz.
Wynagrodzenie różni się w zależności od miejsca "oddelegowania" i sprawowanej funkcji. Minimalna suma to 150 tys. rubli, maksymalna - do 500 tys. rubli (ok. 8-26 tys. zł).
Pytany o to, kogo przyjmują w szeregi tzw. grupy Wagnera, opowiada, że na początku starano się nie zatrudniać ludzi po wyrokach czy biorących narkotyki. - Z czasem struktura zmieniła się i teraz fakt karalności nie jest już problemem - twierdzi Barabanow.
Badanie wykrywaczem kłamstw
Kandydaci m.in. przechodzą badanie poligrafem, podczas którego na przykład odpowiadają na pytanie o to, czy mają znajomych dziennikarzy. W tym roku nie są też zatrudniani mieszkańcy tzw. DRL i ŁRL ani Krymu, nawet ci z rosyjskim obywatelstwem - zauważa.
Pojawiają się też nowe wytyczne, np. obecnie obowiązkowym jest zaszczepienie przeciwko Covid-19 - mówi dziennikarz.
Pracy nie zdobędą tam też osoby z chorymi zębami, by w czasie wyjazdu nie wynikała konieczność ich leczenia. Niektórzy przed przybyciem do bazy Molkino pod Krasnodarem - gdzie w Rosji stacjonuje tzw. grupa Wagnera - usuwają po kilka zębów.
Operatorzy dronów w cenie
Szczególnie cenieni przy wyborze są eksperci zajmujący się dronami - wskazuje Barabanow.
Najemnicy podpisują kontrakty z firmą "Euro Polis", którą liczne rosyjskie media wiążą z biznesmenem Jewgienijem Prigożynem, określanym jako "kucharz Putina". Sam Prigożyn kategorycznie zaprzecza swojemu powiązaniu z firmą najemniczą.
Kontrakty zazwyczaj zawierane są na trzy miesiące, maksymalnie - na pół roku. Według informacji Barabanowa w przypadku śmierci najemnika osobie bliskiej, wskazanej w kontrakcie, wypłacane jest "dosyć wysokie" odszkodowanie, wynoszące 5 mln rubli (ok. 265 tys. zł). Straty wśród tzw. wagnerowców - na ile można to oszacować - są dosyć duże w każdym z krajów, do którego przyjeżdżają.
Ciało może nie powrócić
Dokument zawiera m.in. punkt o tym, że podpisujący zgadza się, że jego ciało nie będzie przetransportowane do Rosji w przypadku braku takiej możliwości.
Każdy najemnik po dołączeniu do grupy otrzymuje swój numer identyfikacyjny. Podczas wyjazdów kategorycznie zabronione jest spożywanie alkoholu.
Barabanow współpracował z arabską redakcją BBC nad materiałem dotyczącym znalezionego w Libii tabletu, który mógł należeć do rosyjskiego najemnika. Informacje, do których dotarli dziennikarze, obrazują skalę operacji grupy w tym kraju i pozwalają przypuścić, że jest wspierana na najwyższym szczeblu, mimo tego, że rosyjskie władze zaprzeczają jakimkolwiek powiązaniom z najemnikami - podkreślało BBC.
Dziennikarz, bazując na liczbie uzbrojenia, o jaką wnioskowano w dokumencie, który znalazł się w posiadaniu BBC, oraz na podstawie rozmów z dwoma byłymi tzw. wagnerowcami, szacuje, że w szczytowym okresie - na przełomie lata i jesieni 2019 r. - w Libii walczyło około tysiąca najemników.
Według źródeł Barabanowa po porozumieniach pokojowych, przewidujących m.in. wycofanie wszystkich zagranicznych najemników z Libii, tzw. wagnerowców przerzucono do Republiki Środkowoafrykańskiej. Obecnie - według korespondenta - w różnych grupach na portalu społecznościowym Vkontakte trwa nabór na kolejne wyjazdy do afrykańskich krajów.
Barabanow przypomina, że funkcjonowanie prywatnych firm najemniczych jest w Rosji nielegalne. - Dopóki są oni potrzebni Rosji, państwo twierdzi, że są to prywatne firmy ochroniarskie" - wskazuje. "Kiedy przestaną być potrzebni, każdego z nich można zamknąć na parę lat na podstawie artykułu "najemnictwo" - uważa rosyjski dziennikarz.
PAP/dad