W połowie listopada tygodnik "Spiegel" oraz stacja ZDF ujawniły, że 73-letni Seipel, wielokrotnie nagradzany dziennikarz stacji ARD, pisarz i filmowiec, otrzymał co najmniej 600 tys. euro za przedstawianie rosyjskiego prezydenta w pozytywnym świetle. Seipel od lat uchodził za czołowego niemieckiego specjalistę zajmującego się Rosją i był jednym z nielicznych dziennikarzy mających regularny, osobisty dostęp do Putina, z którym jak sam mówił, spotkał się prawie sto razy.
- Jestem osobiście zszokowany tym, co jest zarzucane w tej sytuacji. To, co musi się teraz wydarzyć, to współpraca wszystkich w celu zbadania i przedstawienia wszystkich faktów. Dziennikarzy się nie kupuje, dziennikarstwo nie jest na sprzedaż. Dziennikarstwo jest niezależne i musi być niezależne. Zaufanie jest najcenniejszą walutą, jaką posiadamy, a dziennikarzom nie wolno robić niczego, co mogłoby podważyć to zaufanie, ponieważ to naraża na niebezpieczeństwo każdego dziennikarza i zaufanie opinii publicznej do dziennikarstwa - powiedział Beuster, który brał udział w Londynie w konferencji na temat przyszłości Ukrainy.
- Musimy więc pracować nad zbadaniem tej sprawy. Te oskarżenia są bardzo poważne. Chciałbym poprosić pana Seipela, aby współpracował z kimkolwiek i przedstawił wszystkie fakty na stole, aby można było zbadał tę sprawę w najgłębszy sposób - dodał.
Za peany dostał co najmniej 600 tysięcy euro
Z przenalizowanych przez "Spiegel" i ZDF dokumentów, które wyciekły do Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ) i niemieckiej organizacji Paper Trail Media, wynika, że Seipel otrzymał co najmniej 600 tys. euro od zarejestrowanej na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych firmy De Vere Worldwide Corporation. Firma ta jest powiązana z rosyjskim oligarchą Aleksiejem Mordaszowem, potentatem w branży stalowej i bankowej, który ma bliskie związki z Putinem, a po inwazji na Ukrainę został objęty sankcjami.
Otrzymywane w ratach pieniądze miały wesprzeć pracę Seipela nad dwiema napisanymi przez niego książkami, które przedstawiają dojście Putina do władzy i określane są jako przychylne rosyjskiemu prezydentowi. Gdy sprawa wyszła na jaw, Seipel przyznał się do otrzymania płatności, utrzymuje jednak, że otrzymywane pieniądze nie miały żadnego wpływu na zawartość jego książek.
PAP/dad