- Porozumienie ws. Nord Stream 2 bezpośrednio dotyczy interesów i bezpieczeństwa Ukrainy, ale Kijów nie jest stroną tego porozumienia ani nie uczestniczył w jego powstaniu, co budzi mroczne skojarzenia z takimi historycznymi wydarzeniami jak konferencje w Jałcie czy Teheranie. Tam o losach wielu państw, w tym Polski, decydowały państwa imperialne i kolonialne - ocenił w rozmowie z PAP dr Sławomir Dębski.
Jak wskazał, porozumienie jest niekorzystne dla państw Europy Środkowej, ale "najbardziej uderza w Ukrainę".
- Filozofia budowy tego rurociągu polegała właśnie na tym, by Europę Środkową i Ukrainę pominąć jako państwa tranzytowe. W praktyce jego powstanie rozwiązuje Rosji ręce - będzie mogła swobodnie używać szantażu - powiedział szef PISM. Jak ocenił, "Rosja dzięki temu będzie mogła stworzyć ryzyko wojny totalnej przeciwko Ukrainie bez ryzykowania przerwania dostaw do Europy Zachodniej".
Dębski ocenił, że "kanclerz Niemiec Angela Merkel, podobnie jak jej poprzednik Gerhard Schroeder, działa w interesach Rosji", a w porozumieniu wystąpiła de facto jako adwokat Moskwy.
Porozumienie z pominięciem Ukrainy
- To porozumienie to dyplomatyczna katastrofa. Administracja prezydenta USA Joe Bidena przystępowała do negocjacji bez żadnych atutów w ręce. Najpierw ogłosiła, że nie chce nakładać sankcji na sojusznicze Niemcy, a potem oczekiwała od nich ustępstw. W efekcie pozbawiła się elementów negocjacyjnego nacisku - ocenił.
- Nie ma tam żadnej warunkowości. Nie podjęto prób zagwarantowania tranzytu gazu przez Ukrainę po 2024 roku - podkreślił. Kreml, jak przypomniał ekspert, natychmiast po podpisaniu porozumienia oświadczył, że takie dostawy będą kontynuowane tylko wówczas, jeśli będzie to "opłacalne ekonomicznie".
Sankcje wobec agresji lub "działań destruktywnych"
Porozumienie mówi o tym, że w przypadku agresji lub innych działań destruktywnych, w tym wykorzystania energii jako broni przeciwko Ukrainie, USA i Niemcy będą działać na rzecz wprowadzenia sankcji wobec Rosji.
- Niemcy mają dążyć do tego, by dostawy przez Ukrainę po 2024 roku były kontynuowane, ale w obecnej sytuacji można to nazwać "obiecywaniem Niderlandów" - skonstatował dyrektor PISM.
Zachód już zawiódł
Przypomniał, że w 2014 roku, po rozpoczęciu wojny w Donbasie i aneksji Krymu przez Rosję, Zachód nie wywiązał się z Memorandum Budapeszteńskiego, w którym w 1994 roku USA, Wielka Brytania i Rosja zagwarantowały Ukrainie poszanowanie jej suwerenności i integralności w zamian za rezygnację z broni atomowej. - Tamto memorandum stało się martwe po aneksji Krymu - ocenił analityk.
- Dzisiaj jest jeszcze gorzej. Podpisując porozumienie o Nord Stream 2 Niemcy i USA de facto przychyliły się do rosyjskiej narracji, według której Ukraina jest państwem sztucznym, którego istnienia nie warto uwzględniać, a w każdym razie można decydować o jego losie ponad głowami jej demokratycznych władz - oświadczył dr Sławomir Dębski.
IAR/PAP/dad