Śledczy z Danii, Niemiec oraz Szwecji wciąż ustalają przebieg i okoliczności sabotażu gazociągów Nord Stream 1 i 2 z 26 września. W międzyczasie w mediach pojawiały się różne teorie na temat odpowiedzialnych za wysadzenie gazociągów łączących Niemcy z Rosją. Niektórzy eksperci sugerowali, że został w tym celu użyty jacht Andromeda wynajęty w Kołobrzegu przez grupę proukraińskich Rosjan albo samych Ukraińców. Źródłem tej miał być przeciek, który trafił do niemieckich dziennikarzy z niemieckiej prokuratury.
Jak ustalił Die Welt, Andromeda cumowała w Kołobrzegu i miała być sprawdzana przez polską Straż Graniczną siedem dni przed eksplozjami na Nord Stream 1 i 2. Informatorzy gazety przekonują, że skala kontroli sugeruje, że mogła być ona prowadzona przez polskie służby specjalne. Dane paszportowe wskazują na rosyjskie pochodzenie części załogi jachtu podejrzewanej o wysadzenie gazociągów. "Mimo to niemieccy śledczy nadal zakładają, że atak był prowadzony z Ukrainy" – pisze Die Welt. Sugeruje, że Andromeda była już po odwiedzinach miejsca sabotażu, kiedy doszło do kontroli. Gazeta ocenia, że kontrola Andromedy mogła być skutkiem ostrzeżeń przed atakami na Nord Stream 1 i 2 z czerwca 2022 roku, kiedy służby holenderskiej ostrzegły Amerykanów, że grupa Ukraińców może przeprowadzić sabotażu z użyciem statku. Wtedy także ostrzeżenie miało dotrzeć do kontrwywiadu niemieckiego BND.
"Ta wskazówka została wówczas uznana przez Berlin za niewiarygodną – podał Die Welt. "Nie można obecnie wykluczyć, że ostrzeżenie przed ukraińskim komandem mogłoby być celowo zainspirowane przez Rosję" – zaznaczyli autorzy artykułu.
Portal BiznesAlert.pl informował wcześniej o faktach, które podważają wersję o sabotażu Nord Stream 1 i 2 z użyciem jachtu i kilkuosobowej załogi. Eksperci, do których zwrócili się dziennikarze portalu zastrzegali, że taka operacja wymagałaby większych środków, a można było zaobserwować nietypową aktywność floty rosyjskiej przed sabotażem.
Niemcy przyznają się do przekazania sekretów NATO
Tymczasem w piątek w mediach w Niemczech pojawiła się informacja, że Niemiecki urząd morski w Stralsund przyznał, że miał przekazać przekazał wrażliwe dane wojskowe NATO przy okazji procedury związanej z pozwoleniem na budowę spornego gazociągu Nord Stream 2. Informacje miały te zostać przekazane "przez pomyłkę".
O wycieku danych informowała komisję śledczą parlamentu Meklemburgii-Pomorza Przedniego badająca związki polityków landowych z Rosjanami przy projekcie Nord Stream 2. Urząd w Stralsund miał omyłkowo przekazać omyłkowo informacje na temat ćwiczeń NATO w pobliżu planowanego miejsca budowy instalacji. Siły zbrojne Niemiec miały zainterweniować i wykluczyć po fakcie dane wrażliwe z materiału przekazanego Rosjanom na potrzeby prac, jednak przez pewien czas były one zawarte w dokumentacji opublikowanej w internecie, do czego dostęp miał każdy zainteresowany.
Działacze partii Zielonych z Meklemburgii uderzają w ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Christiana Pegela z SPD, którego kancelaria prawna obsługiwała Nord Stream 2 przy procedurze z udziałem urzędu morskiego w Stralsund. Pegel sugerował w przeszłości, ze to Bundeswehra ujawniła dane. Hannes Damm z partii Zielonych uznał, że były minister kłamał.
Jak podał serwis BiznesAlert.pl, wyciek danych NATO do Nord Stream 2 należącego w całości do rosyjskiego Gazpromu mógł zagrozić bezpieczeństwu sojuszników. Ten projekt był okazją do stworzenia landowej fundacji "ochrony klimatu” Stiftung Klimaschutz, która faktycznie pomogła dokończyć budowę gazociągu Nord Stream 2 pomimo sankcji USA i otrzymała 20 mln euro z Rosji. Politycy socjalistycznej SPD skupieni wokół projektu stworzyli związki biznesowo-polityczne z Rosjanami, które są obecnie przedmiotem śledztwa komisji parlamentu Meklemburgii. Do tej pory nie doszło jednak do rozwiązania Stiftung Klimaschutz. Nord Stream 2 został ukończony, ale stał się celem sabotażu 26 września 2022 roku, który uniemożliwił jego pracę.
Źródło: biznesalert.pl oraz biznesalert.pl