Na początku lutego separatyści w Donbasie poinformowali o rozpoczęciu szczepień rosyjskim preparatem Sputnik V, który, jak przekazano, dotarł do nich w ramach kolejnego "konwoju humanitarnego" z Rosji. Szczepienia ruszyły mimo tego, że ukraińskie władze zakazały rejestracji na terenie kraju rosyjskiego preparatu.
Według Wiry Jastrebowej w samozwańczych republikach przeprowadzono dotychczas dwa etapy szczepień przy wykorzystaniu preparatów przywiezionych z Rosji. - Ale osób, które zaszczepiono, nie informowano, jaki to preparat, więc nie wiadomo, czy to na pewno był Sputnik, o którym mówiono - stwierdziła.
Przymusowe szczepienie
Jak dodała, preparat wstrzyknięto pracownikom obiektów penitencjarnych (więzień, kolonii karnych), przedstawicielom tzw. władz, części pracowników medycznych. Według jej informacji szczepienie pracowników kolonii odbywało się "praktycznie przymusowo".
Obecnie według danych dyrektorki organizacji preparat nie jest masowo podawany, przygotowywane są natomiast następne etapy szczepień.
Pytana o to, jaki stosunek do szczepień mają mieszkańcy tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej, zaznaczyła, że są tacy, którzy mają pozytywne podejście, jak i tacy, którzy podchodzą do tego negatywnie, a w republikach trwa szeroka akcja propagująca szczepienie rosyjskim preparatem.
Szczepienie w celach propagandy
W ramach niej "porównuje się, że na kontrolowanej przez Kijów części Ukrainy nie ma szczepionki (w rzeczywistości na Ukrainie kampania szczepień trwa od końca lutego, do kraju na razie dotarło 500 tys. dawek - przyp.red.), a Federacja Rosyjska "sprezentowała" i dostarczyła mieszkańcom republik szczepionki - powiedziała Jastrebowa, oceniając, że szczepienie jest tam wykorzystywane jako mechanizm polityczny.
- To silny polityczny instrument pokazania "samodzielności" i popularyzacji Rosji na niekontrolowanych terytoriach - oceniła. W jej ocenie "Rosyjska Federacja ma możliwość testowania szczepionki na terytorium niekontrolowanym przez Kijów".
Nie ma wiarygodnych danych dotyczących liczby zaszczepionych - powiedziała Jastrebowa. To samo według niej dotyczy liczby zakażonych. Jak podkreśliła, statystyki w sprawie infekcji są zniekształcane, by nie wywoływać u ludzi paniki, a do prawdziwych danych mają dostęp tylko najważniejsze osoby w tzw. republikach.
Napięta sytuacja epidemiczna
Według niej sytuacja epidemiczna na niekontrolowanym przez Kijów terytorium Ukrainy pozostaje napięta. W szpitalach brakuje miejsc, a ze względu na trudną sytuację ekonomiczną ludzie mają problem z zakupem preparatów medycznych. Jak zaznaczyła, u wielu osób, które zmarły, zdiagnozowano zapalenie płuc.
Szczepienia w samozwańczych republikach, proklamowanych wiosną 2014 r. przez wspieranych przez Rosję rebeliantów, odbywają się mimo tego, że na Ukrainie zakazano rejestracji rosyjskiej szczepionki. Szef MSZ w Kijowie Dmytro Kułeba ocenił, że jej "możliwości propagandowe" są większe od jej skuteczności. Mówił też, że rosyjską szczepionkę należy traktować jako element wojny hybrydowej Rosji przeciwko Ukrainie.
Naruszenie prawa
W lutym ukraiński wicepremier ds. reintegracji tymczasowo okupowanych terytoriów Ołeksij Reznikow w wywiadzie dla agencji Ukrinform uznał, że szczepienie mieszkańców niekontrolowanej przez Kijów części ukraińskiego terytorium jest naruszeniem ukraińskiego prawa i po raz kolejny w ten sposób rosyjskie władze potwierdzają kontrolę nad tym terytorium.
Dotychczas w tzw. DRL - według informacji tamtejszego "ministerstwa zdrowia" - wykryto niecałe 28 tysięcy zakażeń koronawirusem i zarejestrowano prawie 2,2 tys. zgonów. Tzw. ŁRL informuje o ok. 3,5 tys. zakażeń od początku pandemii i ok. 300 zgonach.
Ukraińskie ministerstwo ochrony zdrowia zaznacza, że dane o zakażeniach koronawirusem na zaanektowanym przez Rosję Krymie, w Sewastopolu oraz na kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów terenach obwodów donieckiego i ługańskiego nie są dostępne.
PAP/dad