W poniedziałek doszło do zmasowanego ataku rakietowego Rosji na kilkanaście miast w większości regionów Ukrainy. Celem stała się stolica (pierwszy raz od czerwca br.), a także m.in. Charków, Odessa, Dniepr, Krzywy Róg, Krzemieńczuk, Zaporoże, Mikołajów, Żytomierz, Winnica, Iwano-Frankiwsk, Tarnopol, Lwów i Równe. Co najmniej 19 osób zginęło, a 105 zostało rannych.
Bartosz Cichocki był pytany w środę w TVN24, czy po rosyjskich atakach Kijów znów wszedł w tryby życia wojennego, czy też tak naprawdę od 24 lutego z nich nie wyszedł. Ambasador RP wskazał, że życie miasta zmieniało się od końca lutego i w pierwszej fazie wojny, tj. mniej więcej do maja, stolica Ukrainy opustoszała. - A teraz widocznie nabrali mieszkańcy stolicy jakiejś większej odporności, po tych poniedziałkowych ostrzałach nie zauważyłem znacznego odpływu mieszkańców (...). Być może jest tak, że tych kilka miesięcy wojny powoduje, że ludzie jakoś się dostosowują - powiedział Cichocki.
Walka o codzienny byt
Jednocześnie zaznaczył, że mieszkańcy martwią się nadchodzącą zimą i możliwymi kłopotami z energią elektryczną i ciepłem. Ambasador zwrócił uwagę, że celem ostatnich rosyjskich ataków była infrastruktura energetyczna w różnych częściach Ukrainy.
Cichocki zaznaczył, że w niektórych dzielnicach Kijowa prąd jest wyłączany wahadłowo, ale nie przesądzał, czy ma to związek z rosyjskimi atakami, czy też może to prace modernizacyjne i przygotowania do zwiększonego poboru w okresie zimowym.
Ambasador zwracał też uwagę, że na Ukrainie jest bardzo trudna sytuacja gospodarcza i wiele osób poszukuje pracy, jakiegoś zarobku. - I bardziej być może im doskwiera walka o codzienny byt, niż myśl o własnym bezpieczeństwie - powiedział Cichocki.
Ukraińcy chcą dalszej walki
Mimo to - jak mówił - w społeczeństwie ukraińskim nie ma nastrojów rezygnacji i głosów, by porozumieć się z Rosją. - Tutaj każda jakaś plotka, jakaś wrzucona w mediach społecznościowych informacja o jakiś rozmowach tajnych, negocjacjach wywołuje dużo agresji i raczej społeczeństwo oczekuje od władz postawy kontynuowania walki. Podpowiedzi, żeby może jednak zacząć rozmawiać o kompromisie dochodzą z zewnątrz - powiedział Cichocki.
Ocenił, że Rosjanom nie uda się wywołać rezygnacji wśród Ukraińców. - Ukraińcy za dużo stracili - i swoich bliskich, zbyt wielu Ukraińców straciło swoje domy, żeby teraz się cofać. Nie mają za bardzo dokąd się cofać. Tutaj panuje nastrój bardzo patriotyczny i takiej determinacji, by Rosjan odepchnąć - mówił Cichocki.
Jak dodał, wcześniej, to jest od 2014 r. - aneksji Krymu przez Rosję i wywołaniu separatyzmów na wschodzie kraju, czasem pojawiały się jakieś propozycje rozmów kompromisowych z Rosją. Ale - podkreślił - rosyjska agresja rozpoczęta 24 lutego spowodowała, że teraz Ukraińcy mówią: "koniec takich układzików, my chcemy wrócić do swoich granic państwowych uznanych międzynarodowo, odzyskać Krym, odepchnąć Rosjan do granicy".
PAP/dad