W skład zespołów ratowniczych wchodzą ludzie z dużym doświadczeniem w pracy w ekstremalnie trudnych warunkach (za nimi są misje w Afganistanie, Iraku, Syrii czy ostatnie trzęsienie Ziemi w Turcji). W gotowości do wyjazdu pozostają pozostali członkowie organizacji i sprzęt ratowniczy( w tym szpital polowy).
Polscy ratownicy pomagają lokalnym służbom, które mają pełne ręce roboty. Pod gruzami tysięcy zawalonych budynków cały czas mogą znajdować się żywi ludzie. Na miejscu współpracujemy z organizacjami ratowniczymi z Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji i Stanów Zjednoczonych.
Niemal 2900 ofiar piątkowego trzęsienia ziemi w Maroku
Ratownicy nie ustają w poszukiwaniach ludzi, którzy mogą być pod gruzami. Najgorsza sytuacja jest teraz w górskich wioskach Atlasu Wysokiego. Tam zniszczenia są najprawdopodobniej największe, ale w wiele miejsc nie da się dojechać ciężkim sprzętem. Ratownicy i wolontariusze muszą niekiedy pracować gołymi rękami, by odgruzować ruiny.
W Maroku pracują ekipy ratowników z Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Kataru. Te kraje otrzymały od miejscowych władz pozwolenie na wjazd. Gotowość do pomocy zadeklarowały też ekipy ze Stanów Zjednoczonych i z Francji.
Marokańczycy masowo oddają też krew. Spośród 2,5 tysiąca rannych wiele osób jest w ciężkim stanie.
Piątkowe trzęsienie ziemi miało swoje epicentrum w górach, ale skutki odczuwalne są także w Marrakeszu czy Agadirze. Było to najsilniejsze trzęsienie, jakie nawiedziło Maroko od ponad 120 lat.
IAR/mat. prasowe/ks