Już pierwszego dnia inwazji, gdy na ukraińsko-polskiej granicy pojawili się uchodźcy, w kraju powstało pospolite ruszenie mające na celu pomoc uciekinierom z ogarniętego wojną kraju. Ludzie oddolnie organizowali się, aby odbierać uchodźców z granicy, organizowano zbiórki żywności, leków, ubrań i wszystkich rzeczy potrzebnych do przetrwania. Wielu Polaków gościło uchodźców w swoich domach, inni jako wolontariusze zgłaszali się do pomocy w miejscach, gdzie gromadzili się uciekinierzy ze wschodu. W ciągu tysiąca dni walki z rosyjskim agresorem w Polsce powstało wiele oddolnych akcji mających na celu dostarczenie pomocy do walczącej Ukrainy.
05:12 19.11 1000 dni wojny.mp3 1000 dni temu Rosja rozpoczęła pełnoskalową agresję na Ukrainę. Materiał Przemysława Pawełka
Jednym z wolontariuszy, który osobiście dostarczał potrzebny sprzęt na front, był Michał, z którym dziennikarze Polskiego Radia rozmawiali w Kijowie w pierwszą rocznicę agresji, gdy wolontariusz zmierzał na wschód z kolejną transzą pomocy z Polski. Podkreślał też, że człowiek, widząc koszmar wojny, przestaje odczuwać strach o własne życie. - Po tym co widzieliśmy, po tym barbarzyństwie tej ordy nie boimy się. To nie jest kwestia strachu - powiedział polski wolontariusz.
Na pierwszej linii frontu
Niektórzy z Polaków zdecydowali się pomagać walczącej Ukrainie jako medycy pola walki, ratujący zdrowie i życie rannych żołnierzy na pierwszej linii frontu. Wśród nich był wolontariusz o pseudonimie "Bór", który spędził rok w okopach i ziemiankach w rejonie Charkowa i Kreminnej. Jak mówił Polskiemu Radiu, na froncie nawet zwykłe czynności stanowią wyzwanie, a człowiek musi przyzwyczaić się do świadomości, że każda minuta może być jego ostatnią. - Męczyła beznadziejna dieta, męczyły myszy, latem męczyły pchły, po pchłach męczyły muchy, komary i szczury. Poza tym to co jest charakterystyczne dla tej wojny, czyli ciągły ostrzał artyleryjski - powiedział "Bór".
Ukraińcy pamiętają o pomocy, jakiej Polska udzieliła im od początku rosyjskiej agresji. Aleksander, przed wojną nauczyciel wychowania fizycznego, w rozmowie z Polskim Radiem podkreślał, że to Polska od pierwszych dni inwazji stała murem za Ukrainą i Ukraińcy są za to bardzo wdzięczni. Żołnierz SZU wspomina także o polskich ochotnikach, wolontariuszach oraz o sprzęcie wojskowym, jaki nasz kraj przekazał walczącym sąsiadom. - Ludzie, którzy wyjechali do Polski, matki z dziećmi, ponad milion ich było. Spotykałem też tych, którzy walczą, bardzo konkretni. Dużą rolę odegrały też wasze Kraby - powiedział ukraiński żołnierz.
Polacy wciąż pomagają
Choć od początku inwazji minęły już prawie trzy lata, to pomoc z Polski nadal dociera na Ukrainę. Zbiórki nie cieszą się już taką popularnością jak na samym początku, jednak polscy wolontariusze cały czas za zgromadzone pieniądze kupują samochody, drony i sprzęt, który później bezpośrednio trafia do ukraińskich żołnierzy walczących na froncie. Szacuje się, że stale w pomoc Ukrainie zaangażowanych jest kilkuset polskich wolontariuszy.
Niestety, od miesięcy sytuacja na froncie nieustannie staje się coraz gorsza dla obrońców. Rosjanie kontynuują ofensywę w Donbasie, gdzie są już kilka kilometrów od Pokrowska, ważnego węzła komunikacyjnego i zaopatrzeniowego. Moskwa cały czas bombarduje również ukraińskie miasta i obiekty infrastruktury krytycznej, licząc na to, że terror oraz brak ogrzewania w zimie zmusi Kijów do kapitulacji. Wielu Ukraińców z niepokojem patrzy również na sytuację polityczną na świecie i obawia się, że Kijów zostanie zmuszony do podpisania niekorzystnego rozejmu, który ich zdaniem nie będzie trwały, a będzie jedynie przerwą w brutalnej wojnie.
IAR/dad