Jan Kuciak i Martina Kusznirova zginęli 21 lutego 2018 r. W grudniu 2019 r. urząd specjalnego prokuratora, w którego kompetencjach jest m.in. prowadzenie spraw, dotyczących korupcji i przestępczości zorganizowanej oraz przestępstw, których dopuścili się wysocy rangą urzędnicy państwowi, przekazał sądowi akt oskarżenia.
O zlecenie zabójstwa Kuciaka został oskarżony przedsiębiorca Marian Koczner, a jego współpracowniczka i bliska znajoma Alena Zsuzsova o przekazanie tego zlecenia i wynagrodzenia za nie. Ten sam zarzut usłyszał Zoltan Andrusko, który znalazł wykonawców zabójstwa dziennikarza. Byłemu żołnierzowi Miroslavowi Marczekowi i byłemu policjantowi Tomaszowi Szabo postawiono zarzut zabójstwa Kuciaka i Kusznirovej. Ta dwójka jest także oskarżona o zabójstwo w 2016 r przedsiębiorcy z południa Słowacji Petera Molnara.
Jeszcze przed rozpoczęciem 13 stycznia br. rozprawy głównej Andrusko przyznał się do winy, podjął współpracę ze śledczymi i zawarł umowę z prokuraturą. Sąd zaakceptował jednak ugodę dopiero wtedy, gdy prokurator i oskarżony uzgodnili karę do 15 lat pozbawienia wolności.
Beznamiętny zabójca
Do zastrzelenia Kuciaka i jego narzeczonej przyznał się przed sądem Miroslav Marczek, który precyzyjnie i beznamiętnie opisał przebieg zabójstwa. Sąd zdecydował o wyłączeniu jego sprawy do osobnego procesu. Ponieważ nie jest już potrzebne postępowanie dowodowe, sąd zdecyduje tylko o wymiarze kary.
Dziennikarze relacjonujący przebieg głównego postępowania zwracają uwagę, że m.in. potwierdziło ono bliskie związki Kocznera z politykami, przedstawicielami policji i wymiaru sprawiedliwości. Sąd dopuścił, jako dowód w sprawie, odzyskane przez funkcjonariuszy Interpolu informacje z telefonów komórkowych Kocznera i Zsuzsovej.
Media opisywały, że w przeddzień zatrzymania przedsiębiorca rezerwował prywatny samolot, którym zamierzał polecieć do Splitu w Chorwacji, gdzie znajdował się jego jacht, mogący przez dłuższy czas pływać po wodach międzynarodowych bez zawijania do portu.
Przede wszystkim jednak dane odzyskane z telefonu Kocznera i dostarczone przez międzynarodową grupę dziennikarzy śledczych (OCCRP) rzucają światło na funkcjonowanie państwa, w którym, jak podkreślał redaktor naczelny portalu "Aktuality.sk", dla którego pisał Kuciak, Peter Bardy, można było zlecić zabójstwo dziennikarza i liczyć na bezkarność.
Zdaniem części dziennikarzy, którzy relacjonują proces, jedno z najważniejszych pytań dotyczy zmian w społeczeństwie. Czy nadal na Słowacji można zabić dziennikarza, czy nadal są ludzie stojący poza zasięgiem wymiaru sprawiedliwości? Np. Bardy zwracał uwagę, że nigdy nie miał złudzeń co do stanu słowackiego społeczeństwa. "Wiedziałem, że jest źle, ale nie przypuszczałem, że jest aż tak źle" - mówił w jednej z telewizyjnych debat pod adresem mafijnych układów panujących na Słowacji. Podkreśla jednak, że trwający proces daje szansę na dotarcie do prawdy i wymierzenie sprawiedliwości.
Zginął za dociekliwość
Kuciak i Kusznirova zginęli w miejscowości Velka Macza w kraju (województwie) trnawskim na południowym zachodzie Słowacji. Przed śmiercią Kuciak pracował nad materiałami na temat aktywności włoskiej mafii na Słowacji i jej powiązań z osobami z otoczenia ówczesnego premiera Roberta Ficy.
Zabójstwo dwojga młodych ludzi wywołało masowe demonstracje na rzecz uzdrowienia życia publicznego, które z kolei doprowadziły do ustąpienia premiera Roberty Ficy, objęcia urzędu szefa rządu przez Petera Pellegriniego oraz rekonstrukcji gabinetu w ramach dotychczasowej koalicji, a także do wymiany na stanowiskach prokuratorskich i policyjnych. Z orzekania zrezygnowało lub zostało pozbawianych tego prawa kilku sędziów.
Rozprawa określana jest mianem procesu stulecia. Ujawniane i potwierdzane przed sądem informacje o mafijnych powiązaniach dominują w mediach, a w ich cieniu toczy się kampania przed przyszłotygodniowymi wyborami parlamentarnymi. Poparcie dla rządzącej przez 12 lat najsilniejszej słowackiej partii politycznej Kierunek - Socjaldemokracja (SMER -SD), która miała poparcie sięgające 40 proc., spadło do 17 proc.
Na ulicach słowackich miast i miasteczek bardzo popularnym symbolem są okrągłe znaczki, wpinane w kurtki, płaszcze lub koszule, nosi się je na torbach i plecakach. Napis # ALL FOR JAN najczęściej uzupełniają fotografie zamordowanych młodych ludzi. Ich wizerunek i okoliczności śmierci są bardzo dobrze znane i być może dlatego, gdy podczas projekcji nowego słowackiego filmu "Świnie" wyświetlany jest napis o przypadkowości podobieństwa fikcyjnych osób i zdarzeń, rozlegają się ironiczne śmiechy.
Sam film w reżyserii Mariany Czengel Solczanskiej oraz Rudolfa Biermana na motywach bestselerowej książki Arpada Soltesza, do śmiechu nie zachęca. To polityczny thriller, w którym łatwo można "fikcyjnym osobom" przypisać oryginalne nazwiska. Jest przedsiębiorca, który mówi, że trzeba pozbyć się dziennikarza, jest premier i inni politycy robiący interesy z przedstawicielami mafii, giną reporter śledczy i jego narzeczona, są narkotyki, handel ludźmi i zmuszanie do prostytucji.
Film wszedł do kin 4 lutego br. i od tego czasu bije rekordy popularności. W pierwszy weekend zobaczyło go prawie 100 tys. widzów. Więcej niż "Gwiezdne wojny" i "Avengers". Po projekcji, gdy wyświetlane są napisy końcowe, widzowie siedzą w milczeniu i bezruchu.
PAP/IAR/PR24/dad