"Polskie drogi" to wielowątkowa opowieść o losach Polaków w czasie II wojny światowej. Jej głównymi bohaterami są Władysław Niwiński, przedwojenny inteligent i podchorąży z 1939 r., oraz niepozbawiony honoru cwaniak Leon Kuraś. Akcja 11-odcinkowego serialu rozgrywa się zarówno w dużych miastach – Warszawie, Krakowie – jak i na wsiach od Zamojszczyzny do Pomorza.
W rolę Niwińskiego wcielił się Karol Strasburger. - Rola Niwińskiego była dla mnie jedną z ważniejszych ról. Może nawet i tą najważniejszą. Ten serial otworzył mi drogę do kolejnych filmów i seriali. "Polskie drogi" to najważniejsza ze wszystkich produkcji, w jakich wystąpiłem - powiedział aktor.
"Atrakcyjnie mocny i atrakcyjny dla widza"
Jak mówił, "serial wciąż jest artystycznie mocny i atrakcyjny dla widza". - Podczas jego powstawania nikt nie spodziewał się, że po 45 latach wciąż kolejne pokolenia widzów mogą ten serial oglądać - podkreślił Strasburger. - Jest to dla mnie olbrzymia radość, bo dzięki temu tytułowi wiele osób poznało ten okres w dziejach Polski dogłębniej - dodał.
Aktor zaznaczył także, że "serial jest ponadto odbiciem czasów, w których powstał – aktorów, sposobu gry, a także pracy reżyserskiej". - "Polskie drogi" nie były realizowane tak jak dzisiaj powstają seriale. Były to półtoragodzinne odcinki, które mogły występować samodzielnie jako filmy fabularne i być pokazywane w kinie - wyjaśnił. - Dzięki temu praca nad "Polskimi drogami" wyglądała bardziej jak praca nad filmem, a nie jak nad serialem - wyjaśnił.
Musieli oszczędnie gospodarować taśmą filmową
Strasburger wspominał również, że "w trakcie pracy nie było robionych zapisów cyfrowych, ale nagrywano na taśmę filmową, którą należało oszczędzać, ponieważ była drogim towarem". - Trzeba było robić wiele prób, zanim grało się scenę, która została zapisana na taśmę - powiedział aktor. Inaczej wyglądała też praca nad dźwiękiem. - Sprzęt dźwiękowy był wówczas niedoskonały, dlatego dialogi dodawało się właściwie później, po montażu - zwrócił uwagę.
- Nieraz ludzie mi mówią, że ten serial jest dla nich wzruszający. To zasługa zarówno wybitnych aktorów, jak i samego scenariusza, który bardzo często pokazywał wzruszające sytuacje. Nie wspomnę już o wzruszającej muzyce Andrzeja Kurylewicza - tłumaczył Karol Strasburger.
- Co prawda niektórzy twierdzili, że to, co zostało pokazane, odbiegało od faktów historycznych, było naciągane. Pamiętajmy jednak, że serial powstał w czasie, kiedy ówczesna władza żądała, aby to szło w kierunku Armii Ludowej, żeby Niwiński na końcu dał sygnał, że stał się jednak człowiekiem związanym z ówczesną władzą - wskazał Karol Strasburger. - My się na to nie zgodziliśmy. Janusz Morgenstern uważał zresztą, że takich ludzi, którzy wahali się między lewą a prawą stroną, było wielu, więc to nie było naciągane. Staraliśmy się robić ten film uczciwie i bez nacisków politycznych - podkreślił aktor.
W postać Kurasia wcielił się natomiast Kazimierz Kaczor. - Do czasu "Polskich dróg" nie grałem większych ról filmowych - powiedział aktor. Przypomniał, że "w serialu zagrał tuż po swoich przenosinach do Warszawy z Krakowa, gdzie występował w Starym Teatrze". - Wiedziałem, że postać Kurasia jest dużą rolą epizodyczną, która będzie dla mnie wielką szansą. Musiałem jednak stanąć wcześniej do castingu – w tamtych czasach nazywało się to zdjęciami próbnymi. Wszystko się udało, bo wygrałem - wspominał Kaczor. - Kuraś miał zginąć gdzieś w połowie serialu, więc od początku miałem świadomość, że nie będę występował w całej produkcji. Dlatego musiałem się skupić na roli - aby zagrać ją jak najlepiej - podkreślił.
Plejada gwiazd
Zapytany, czy jakieś wydarzenie z pracy nad "Polskimi drogami" szczególne zapadło mu w pamięć, aktor zwrócił uwagę, że "cały 11-odcinkowy serial był kręcony ponad dwa i pół roku w rozmaitych miejscach w całej Polsce, zatem takich wydarzeń i osób, o których warto wspomnieć, było sporo i nie sposób opowiedzieć o nich w kilku zdaniach". - Z obsady aktorskiej wymienię tylko i wyłącznie Karola Strasburgera. Oprócz tego, że graliśmy w tym serialu duże role, to połączyła nas pewna więź koleżeństwa. Do dziś się lubimy i jeśli tylko mamy okazję, z przyjemnością na siebie patrzymy i serdecznie rozmawiamy - powiedział Kaczor. - W zespole aktorskim znalazła się bowiem cała lista nazwisk najwspanialszych polskich gwiazd - zarówno takich aktorów, którzy wówczas byli już znani i cenieni, jak i takich, którzy wówczas dopiero rozpoczynali karierę, a dzisiaj są największą podporą polskiego teatru czy filmu - dodał aktor.
- Duże wyrazy uznania i szacunku należą się też nieaktorskiej ekipie. O reżyserze, czyli Kubie Morgensternie, można powiedzieć tylko najwspanialsze rzeczy. Przy całej jego przychylności i lubieniu aktorów, był bardzo pomocny, opiekuńczy i profesjonalny. Dzięki jego talentowi reżyserskiemu udało się zrobić taki porządny serial" – zaznaczył Kaczor. Artysta wskazał również na autora scenariusza – Jerzego Janickiego. "Serial był znakomicie, wręcz rewelacyjnie napisany - podkreślił. "Wystarczyło się tylko nauczyć roli, zrobić odpowiednie miny, Kuba jeszcze wszystkiego dopilnował, i już graliśmy dobrze".
Jak zwrócili uwagę rozmówcy, obsada była wybitna. Obok Strasburgera i Kaczora wystąpili bowiem m.in. Zofia Mrozowska, Henryk Talar, Marek Walczewski, Jadwiga Jankowska-Cieślak, Anna Nehrebecka, Leszek Herdegen, Jan Englert, Stanisław Zaczyk, Andrzej Seweryn, Zdzisław Maklakiewicz, Ryszarda Hanin, a także Jolanta Lothe, Bronisław Pawlik, Aleksander Bardini, Zbigniew Zapasiewicz oraz Piotr Fronczewski czy Jan Machulski.
Dwie premiery
- W zasadzie "Polskie drogi" miały dwie premiery - zauważył historyk redaktor naczelny kwartalnika filmoznawczego "Pleograf" dr Mikołaj Mirowski. Jak wyjaśnił, "1 września 1976 r. premierę miał odcinek pilotażowy". - Wówczas również w związku z kolejną rocznicą wybuchu wojny pokazano pierwszy odcinek pt. "Misja specjalna", który poświęcony był kampanii wrześniowej" - przypomniał.
- "Polskie drogi" wieńczą pewną drogę filmową Morgensterna. Reżyser zrobił wcześniej inny znakomity serial historyczny, "Kolumbowie", który był niezwykle ważnym głosem w polskiej opowieści o II wojnie. Zresztą sam Morgenstern mówił, że "Polskie drogi" są w pewnym sensie dopełnieniem "Kolumbów" oraz ukazaniem pełniejszej pespektywy losu polskiego społeczeństwa w czasie II wojny - wskazał dr Mirowski. - "Polskie drogi" są bowiem bardzo eklektycznym, mozaikowym serialem, starającym się jak najpełniej ukazać paletę polskiego społeczeństwa mierzącego się z brutalnym niemieckim terrorem - dodał.
- W serialu oczywiście nie uniknięto politycznych kontekstów i propagandy PRL-owskiej - wyolbrzymienia roli komunistów, Gwardii, a następnie Armii Ludowej, czyli ich zbrojnego ramienia jako znaczącej i potężnej siły partyzanckiej. Z drugiej strony ukazania Armii Krajowej w krzywym zwierciadle jako organizacji, która bardziej wyczekuje, niż walczy z okupantem. Pamiętajmy, że w peperowskiej propagandzie w czasie wojny często oskarżano AK o tzw. stanie z karabinem u nogi - zaznaczył dr Mirowski. - Natomiast wątki te były na tyle zauważalne i wychwytywane przez widzów, że nie psuły całego obrazu tego serialu - dodał.
- Na czoło wybijały się natomiast wybitne kreacje aktorskie głównych bohaterów – Strasburgera, Kaczora, Jankowskiej-Cieślak, Zofii Mrozowskiej. Także role epizodyczne to były perełki. Przecież rola Maklakiewicza, który gra w jednym epizodzie nauczyciela tańca, jest wstrząsająca i wspaniała. Również klasą samą w sobie jest kreacja Włodzimierza Boruńskiego grającego starego Żyda Sommera. To majstersztyki - powiedział dr Mirowski. - Tych wątków w serialu jest tak dużo i są one na tyle mocno zarysowane, że "Polskie drogi" mogą zostać nazwane kultowym, a wręcz najważniejszym polskim serialem o II wojnie. A co ważniejsze, oddającym prawdę o eksterminacyjnej naturze niemieckiej okupacji - podkreślił filmoznawca.
Sposób przedstawienia Niemców
W rozmowie z Mirowski zwrócił również uwagę na sposób przedstawienia Niemców. - To się rzadko zdarza, ale Morgenstern i Janicki (za pierwszy odcinek odpowiedziany był pisarz Bohdan Czeszko) uniknęli plakatowego, papierowego pokazywania Niemców. Obraz Niemców w „Polskich drogach” jest bowiem bardzo różny, a ich motywacje też są złożone - tłumaczył. - Motywacją postaci granej przez Talara (Johan Heimann) jest osobista chęć zemsty, ale i resentyment. Z kolei postać kreowana przez Seweryna (Sturmbahnfuhrer Kliefhorn) to zaślepiony ideologią nazistowską oficer. Mamy też Niemców cynicznych, jak Stanisław Zaczyk (Major Abwehry Heynckess) i chciwych (Profesor Gleybnitz świetnie zagrany przez Zygmunta Maciejewskiego) - powiedział.
Naczelny "Pleografu" zaznaczył również, że "w „Polskich drogach” nie uciekano od spraw trudnych, mało chwalebnych". - Mamy tu przecież pokazanych konfidentów, ludzi współpracujących z Niemcami. Niemniej ich poczynania także nie są czarno-białe. Taką niejednoznaczną postacią jest choćby, brawurowo zagrany przez Walczewskiego, Gorączko - agent Abwehry - wskazał dr Mirowski.
Nietypowe zakończenie
Niecodzienne jest też samo zakończenie "Polskich dróg". - Serial kończy się śmiercią głównego bohatera. To o tyle niezwykłe, że zazwyczaj tego typu seriale mają zakończenie otwarte - zauważył dr Mirowski. - Morgenstern był mocno naciskany, aby na fali ogromnej popularności "Polskich dróg" - porównywalnej z takimi serialami jak "Stawka większa niż życie" czy "Czterej pancerni i pies" - kontynuować ten serial - wyjaśnił dr Mirowski. - Reżyser nie chciał jednak tego robić, ponieważ uważał, że w ten sposób może zepsuć to, co udało się zrealizować. Nie konsultując się z nikim, uśmiercił głównego bohatera i tym samym definitywnie zakończył te rozważania - zaznaczył filmoznawca.
Jego zdaniem "ten serial właściwie się nie zestarzał". - Naprawdę nadal świetnie się go ogląda, tym bardziej gdy odsączymy wszystkie naleciałości ideologiczne i propagandowe; ma wartką akcję, świetne role operujące na różnych tonach - wysokim i patriotycznym, ale także lekkim i komediowym – zwrócił uwagę dr Mirowski. - Nie bez przyczyny serial w wielu plebiscytach zdobywał tytuł najlepszego polskiego serialu telewizyjnego - dodał.
PAP/dad