"Cieszę się, naprawdę się cieszę, że w kwestii Rosji Finlandia obecnie słucha Estonii" – powiedziała w tym tygodniu w Helsinkach estońska premier Kaja Kallas. "Nasze podejście do Rosji był słuszne, więc jestem zadowolona, że Finlandia przyjęła to samo stanowisko. Rozumiem, że to właściwie oznacza całkowity zwrot w fińskiej polityce w tej kwestii" – przyznała Kallas w wywiadzie dla "Helsingin Sanomat".
W niedzielnym wydaniu "HS" w głównym komentarzu redakcyjnym zwrócono jednak uwagę na to, że "całkowity zwrot" wobec Rosji, o którym mówiła estońska premier, należy interpretować nieco inaczej.
"Estończykom niekiedy trudno jest zrozumieć politykę północnego sąsiada (...). Na polu dyplomacji Finowie mają w zwyczaju mówić zbyt mało, Estończycy przeciwnie" – napisał największy i najbardziej opiniotwórczy dziennik w kraju.
Finlandia przygotowana na najgorsze
"W każdej sytuacji z Rosją należy próbować się dogadywać, ale trzeba być przygotowanym na najgorsze. Tak też zrobiła Finlandia" – podsumowała helsińska gazeta, podkreślając, że w relacjach z Rosją Finlandia rozróżniła stanowisko polityczne od utrzymywanej od dziesięcioleci gotowości obronnej.Kilka godzin po tym, jak 24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę, prezydent Sauli Niinisto powiedział, że "maski zostały zerwane", a "stosunek Finlandii do Rosji przechodzi na inny poziom".
Jak wielokrotnie mówił Niinisto, dobre relacje Helsinek z Moskwą były jednym z filarów polityki bezpieczeństwa Finlandii. Po rozpoczęciu przez Kreml agresji na Ukrainę "ten filar runął". Innym filarem było utrzymywanie i rozwijanie własnego potencjału obronnego. Wiosną Finlandia podjęła kroki dyplomatyczne, by wejść do NATO razem ze Szwecją - wbrew groźbom ze strony Rosji, że wywoła to "reperkusje polityczne i militarne".
Premier Sanna Marin powiedziała w czwartek, że "z Rosją należy zerwać wszelkie więzi", a "nasi przyjaciele z Polski i krajów bałtyckich mieli rację". "Trzeba było ich słuchać" – podkreśliła podczas konferencji dla start-upów Slush 2022 w Helsinkach.
Prezydent Sauli Niinisto, który od 2012 r. de facto prowadzi fińską politykę zagraniczną, zachowuje większy dystans w swoich publicznych wystąpieniach. "Rosja nie zniknie, zawsze będzie naszym sąsiadem. Finlandia nie może sobie pozwolić, aby całkowicie się do Rosji odwrócić plecami" – tłumaczył Niinisto podczas wrześniowego Forum Bezpieczeństwa w Helsinkach. Według niego Finlandia nie była też wobec Rosji "naiwna".
Naiwność i przejrzenie na oczy
O "naiwności" władz kraju i "przejrzeniu na oczy" fińska prasa zaczęła pisać otwarcie w związku z kryzysem energetycznym obnażającym zależność od Rosji oraz późniejszym aktem sabotażu na gazociągu Nord Stream (NS). "To już nie jest jedynie kwestia ochrony środowiska" – zatytułował swój artykuł "Helsingin Sanomat", przypominając, że przez lata fińscy premierzy z różnych stron sceny politycznej nie dostrzegali w projektach gazociągów Nord Stream z Rosji do Niemiec zagrożenia bezpieczeństwa, lecz jedynie "interes Niemiec" oraz "aspekty czysto ekologiczne, a nie geopolityczne".
Inaczej postąpiły Polska i kraje bałtyckie. "NS nie powstałby, gdyby nie decyzja trzech fińskich urzędników" zajmujących się prawem wodnym, którzy w świetle (krajowych regulacji) nie mogli nie wydać pozwolenia na poprowadzenie rurociągów przez fińską (wyłączną) strefę (ekonomiczną na Bałtyku)" – wskazywała gazeta. W Estonii analiza prawna nie była potrzebna, wystarczył "polityczny sprzeciw" – podkreślono.
Powolne decyzje
"Naiwność" i "powolny proces decyzyjny" zarzucano także obecnemu lewicowo-centrowemu rządowi w kwestiach dotyczących zabezpieczenia wschodniej granicy. Pomysł postawienia tam płotu politycy konserwatywno-liberalnej opozycji wysuwali już jesienią 2021 r., gdy Polska zmagała się z falą migrantów i operacją hybrydową ze strony Białorusi.
Przedstawiciele władzy i liczni eksperci odrzucali wówczas ideę fizycznego zabezpieczenia granicy z Rosją, wskazując m.in. na nieopłacalność projektu, a także trudne warunki gruntowo-wodne oraz klimatyczne na długiej, bo liczącej aż 1300 km granicy. Argumentowano również, że nie należy tego czynić ze względu na stosunki sąsiedzkie z Rosją. W tym tygodniu rząd Sanny Marin przedstawił poprawkę do budżetu uwzględniającą finansowanie budowy płotu, który w ciągu 3-4 lat ma odcinkowo zabezpieczyć ok. 200 km granicy.
Prezydent Niniisto, odpierając zarzuty o "naiwność", powtarza, że po upadku ZSRR, inaczej niż wiele krajów europejskich, w tym w regionie Morza Bałtyckiego, Finlandia nie zrezygnowała z powszechnego obowiązku służby wojskowej. "W skali europejskiej, jak na rozmiary kraju, mamy imponującą armię" – ocenił kilka tygodni temu w programie telewizji Yle. Przypomniał też, że kiedy w 2017 r. Helsinki odwiedzili prezydent Andrzej Duda oraz ówczesny prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, to "przyjechali z wizytą właśnie dlatego, że chcieli zaznajomić się z fińskimi koncepcjami i postawami obronnymi".
PAP/dad