"Zdarzają się nam zadania w zasięgu rażenia rosyjskiej artylerii, ale przy tym, co robią Ukraińcy, do nas nie pasuje nawet słowo "odwaga" - ocenił szef grupy techników, którego dane osobowe nie mogą być ujawnione ze względów bezpieczeństwa.
"Pracujemy na Ukrainie, przestrzegając zasad bezpieczeństwa i staramy się nie budzić zainteresowania strony przeciwnej, bo musimy mieć po co tam wracać" – dodał.
Właśnie powrócili z jednego z odcinków działań wojennych, gdzie przez tydzień diagnozowali uszkodzone pojazdy i naprawiali drobne usterki. Są pracownikami spółki PGZ Serwis Orel, która obsługuje m.in. dostarczone przez Polskę armatohaubice Krab, czołgi Leopard i wozy amunicyjne na podwoziach Jelcza.
Ich zadaniem jest weryfikacja stanu technicznego sprzętu używanego przez Siły Zbrojne Ukrainy, na podstawie czego decydują o dalszych działaniach. Drobne usterki usuwają na miejscu, większe w warsztatach na terenie Ukrainy, a najbardziej uszkodzone pojazdy, wymagające specjalistycznego sprzętu, odsyłają na remont do Polski.
"Działamy w bezpośrednim kontakcie z użytkownikami tego sprzętu" – powiadomił nasz rozmówca. Pochwalił przy tym doskonałą współpracę ze stroną ukraińską i zaznaczył, że żołnierze ukraińscy wysoko oceniają pojazdy otrzymane z Polski.
"Nasza technika się sprawdza, mimo najcięższych, najbardziej wymagających warunków. Nie są one możliwe do symulowania na żadnym poligonie" – wyjaśnił.
Sprzęt z Polski, wykorzystywany na froncie, działa w warunkach najwyższego obciążenia eksploatacyjnego, znacznie przewyższając liczbę cykli, do których został zaprojektowany.
"Armatohaubice Krab kilkukrotnie przekroczyły już swoją żywotność. Ten sprzęt wypełnia swoje zadania bardzo skutecznie. Niestety, prowadzi to do tego, że nasza technika jest w kręgu bardzo mocnego zainteresowania strony przeciwnej. Rosjanie intensywnie na nią polują" – ujawnił rozmówca PAP.
Pytany o nastroje w ukraińskiej armii, szef grupy specjalistów PGZ ocenił, że morale żołnierzy jest bardzo wysokie.
"Są bardzo mocno nastawieni na zwycięstwo, silnie zdeterminowani. Dla nas nie jest to obojętne, bo na wozach spotykamy wiele załóg Ukraińców, bardzo dobrze mówiących po polsku. Są to ludzie, którzy przez wiele lat pracowali w Polsce i po wybuchu wojny wrócili na Ukrainę" – podkreślił.
"Widzimy morale naprawdę na poziomie zaskakującym przy takich trudach, przy takim niebezpieczeństwie. Oni bardzo mocno się trzymają. Nam to dodaje sił" – przyznał.
Szef grupy techników zwrócił jednocześnie uwagę, że osoby, które naprawiają polski sprzęt na Ukrainie, to wysoko wykwalifikowani specjaliści spółki PGZ Serwis Orel.
"Jesteśmy bardzo dobrze wyszkoleni. Nasi chłopcy często jeżdżą na Krabach czy Leopardach. Nikt z nas nie znalazł się tutaj przypadkiem. Mamy poczucie misji" – powiedział.
PAP/ho