Ostatni raz taką liczbę pożarów obserwowano jesienią 2022 r., przed ukraińską ofensywą na południu kraju, podczas której odbito Chersoń - zaznacza brytyjski magazyn.
Statystyki "Economista" opierają się na prowadzonych dwa razy dziennie obserwacjach satelitarnych terytorium Ukrainy, które wykrywają obszary o podwyższonej temperaturze. Na podstawie danych sprzed wojny model komputerowy odrzuca wyniki, które najprawdopodobniej nie są związane z działaniami wojennymi.
Najnowszy odczyt z czwartku pokazuje wzrost pożarów na terenach kontrolowanych przez Rosjan. "Niełatwo powiedzieć, czy jest to początek tak zapowiadanej kontrofensywy (...) nasze dane nie świadczą jeszcze o poważnych natarciach Ukraińców czy zdobyczach terytorialnych" - zaznacza tygodnik.
Pożary po "wstępnych" atakach
Pożary pokazują raczej wstępne ataki Ukraińców, które wydają się badać rosyjską obronę, szukać w niej słabych punktów i zmniejszać możliwość Rosjan do uzupełniania takich luk - ocenia "Economist".
Rosnąca liczba pożarów była obserwowana już od 11 maja. Jak zauważa magazyn, są powody, by sądzić, że to właśnie tego dnia wojska ukraińskie zaczęły używać brytyjskich pocisków dalekiego zasięgu Storm Shadow, które pozwalają razić ufortyfikowane pozycje na tyłach pozycji rosyjskich.
Ostateczny kierunek kontrofensywy
Ostateczny kierunek ukraińskiego uderzenia będzie prawdopodobnie zależał od tego, co pokażą wstępne ataki badające rosyjską obronę. Możliwymi kierunkami są okolice Chersonia na południu Ukrainy, tereny na wschód od Charkowa lub Donbas - pożary obserwowano na każdym z nich - pisze tygodnik.
Zaskoczenie będzie jednak kluczowym elementem tej operacji, niezależnie od kierunku natarcia ukraińscy dowódcy będą chcieli do ostatniej chwili utrzymywać Rosjan, a także światową opinię publiczną w niewiedzy - konkluduje "Economist".
PAP/IAR/dad