Do prowadzonej przy Związku Polaków na Ukrainie szkoły uczęszcza około trzystu uczniów, ale liczba ta jest zmienna. - Cały czas ktoś do nas dołącza, dzwoni, nawet w środku roku, i pyta, czy to możliwe - opowiada Jermak. Wymóg jest jeden - uczeń ma mieć polskie pochodzenie.
Lekcje odbywają się w języku polskim, a dzieci często uczą się przez zabawę. Uczniowie podzieleni są na grupy wiekowe, a najmłodsi mają sześć lat. - Na zajęciach językowych czytamy, tłumaczymy, poznajemy słowa, reguły - mówi dyrektorka. - Uczymy się i gramatyki, i wierszy, piosenek, przysłów, legend - dodaje. - Poznajemy też historię, a starsi uczniowie - literaturę. (...) Mamy nawet tytuł szkoły olimpijczyków, bo jeden z naszych uczniów wygrał olimpiadę historyczną - kontynuuje rozmówczyni.
Zajęcia w każdą sobotę
Zajęcia prowadzą co sobotę trzy nauczycielki, a obecnie z uwagi na pandemię najczęściej w trybie online. - Niektórzy w związku z tym rezygnują, a niektórzy - na odwrót - cieszą się, że mogą uczestniczyć w lekcjach przez internet i nie tracić czasu na dojazdy, bo mamy osoby z różnych dzielnic Kijowa - zauważa Jermak. - W związku z pandemią zmniejszył się trochę nasz kalendarz wydarzeń i imprez, bo niestety nie wszystko możemy zorganizować online - ubolewa.
W zajęciach uczniowie biorą udział za darmo. - Wszystko odbywa się na zasadach społecznych - mówi Jermak. Działalność oświatową szkoły wspiera Fundacja Wolność i Demokracja i stąd pochodzą fundusze np. na organizację wydarzeń. Rodzice nie ponoszą żadnych kosztów, a czasami - jak dodaje dyrektorka placówki - dzieci dostają nawet jakieś prezenty.
Egzamin i certyfikat
Na koniec nauki uczniowie zdają egzamin i otrzymują certyfikat, a wielu absolwentów - jak zauważa dyrektorka - wyjeżdża do Polski.
Według Łesi Jermak w Kijowie jest duże zainteresowanie językiem polskim i polską kulturą. - Dlatego powstała ta szkoła - bo widzieliśmy, że jest zapotrzebowanie, że młodzież i rodzice zaczęli angażować się w życie polonijne - podkreśla Jermak, która jest też kierownikiem Zespołu Pieśni i Tańca "Polanie znad Dniepru".
- Zespół założyłam w 2000 roku, z mojej wewnętrznej potrzeby, bo chciałam rozwijać to co lubię. Ukończyłam czteroletnie studium choreograficzne w Rzeszowie, miałam pewien bagaż wiedzy, ale nie miałam ani pomieszczenia, ani strojów - opowiada. Obecnie w zespole tańczy 70 osób, jest też grupa początkująca, która jeszcze nie występuje.
Zespół otwarty nie tylko dla Polaków
- Niestety nie znam się fachowo na śpiewie, więc śpiewamy, jak umiemy, z miłością, z duszą, ale nie mamy nauczyciela śpiewu, który zgodziłby się popracować z nami na zasadach wolontariatu - mówi. Polskie pochodzenie nie jest wymogiem, by dołączyć do zespołu. Często zdarza się natomiast, że ktoś przychodzi do "Polan" i dopiero z czasem zaczyna się interesować swoim pochodzeniem i odkrywa polskie korzenie - twierdzi Jermak.
- Nie mamy oddzielnych osób od kostiumów czy dekoracji, wszystko robimy, szyjemy razem. Są na przykład dziewczyny, które haftują - opowiada Karolina Jermak, absolwentka Polskiej Szkoły Sobotniej i tancerka zespołu. - Zapraszamy wszystkich, nawet jeśli nie umiesz tańczyć, to cię nauczymy. (...) Z nami zawsze jest wesoł - zachęca.
Zespół przeważnie wykonuje polski repertuar, ale nie brakuje w nim też elementów ukraińskich, a niedawno "Polanie" wykonali nawet gruzińską lezginkę.
PAP/dad