- Szanse na to, że wyrok zostanie zmieniony są bardzo małe - powiedział białoruski politolog Alaksandr Kłaskouski, który przebywa poza swym krajem.
Strona polska domaga się uwolnienia Poczobuta i zdjęcia z niego politycznie motywowanych, nieprawdziwych zarzutów. W dzień po jego skazaniu władze RP podjęły decyzję o zamknięciu przejścia granicznego w Bobrownikach ze względu na "ważny interes bezpieczeństwa państwa", później wprowadzono kolejne ograniczenia dla transportu towarów na granicy z Białorusią. MSWiA oświadczyło następnie, że jeśli Poczobut zostanie uwolniony, to przejścia zostaną otwarte. MSZ zapewnia, że stale prowadzi działania na rzecz uwolnienia Poczobuta.
- Teoretycznie można sobie wyobrazić, że Polska i Białoruś znajdą jakiś wariant kompromisu, ale pole do manewru jest minimalne - ocenia Kłaskouski. Jak dodał, zamknięta granica jest problemem dla gospodarki i Białoruś na pewno jest zainteresowana, by ten problem usunąć. Z drugiej jednak strony Alaksandr Łukaszenka "chyba nie jest skłonny do ustępstw".
- Andrzej Poczobut zajął bardzo pryncypialne stanowisko i nie zgodził się grać według scenariusza władz - uważa Kłaskouski. Nieoficjalnie wiadomo, że Poczobut otrzymywał propozycję uwolnienia pod warunkiem opuszczenia Białorusi, jednak na taki wariant się nie zgodził.
Według białoruskiego sądu Poczobut miał "wzywać do działań na szkodę Białorusi" za pośrednictwem publikacji w mediach i internecie, a także popełnić "celowe działania, mające na celu wzniecanie wrogości i nienawiści na tle narodowościowym, religijnym i społecznym". Wyrok sądu pierwszej instancji zapadł 8 lutego.
Aktywista i dziennikarz polskiego pochodzenia
Poczobut to grodzieński aktywista i dziennikarz. Jest obywatelem Białorusi polskiej narodowości. Przez wiele lat współpracował z polskimi mediami, w tym "Gazetą Wyborczą" i TVP Polonia, relacjonując sytuację na Białorusi. Za krytyczne wypowiedzi na temat rządzącego Białorusią od 1994 roku Alaksandra Łukaszenki trafiał do aresztu, był sądzony i otrzymał wyrok w zawieszeniu. Jako działacz nieuznawanego przez białoruskie władze i zdelegalizowanego w 2005 roku Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Poczobut, pasjonat historii, wiele czasu poświęcał m.in. badaniu losów Polaków na terenach dzisiejszej Białorusi.
Jak informowało centrum praw człowieka Wiasna, według prokuratury "przewiny" Poczobuta miały polegać m.in. na tym, że nazwał agresją napaść ZSRR na Polskę w 1939 roku, pisał artykuły o protestach na Białorusi i działaczach polskiego podziemia w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu, występował w obronie polskiej mniejszości w tym kraju.
Za kratami od 2021 roku
Poczobut przebywa za kratami od marca 2021 roku, gdy został zatrzymany w rodzinnym Grodnie. Bliscy kontaktują się z nim poprzez listy, a także w czasie rzadkich widzeń, które sąd umożliwił dopiero po ogłoszeniu wyroku przez sąd w Grodnie. Wcześniej, przez blisko dwa lata rodzina nie miała możliwości spotkania z nim.
"Mój mąż jest w więzieniu już trzeci rok. Nawet z tym nauczyliśmy się żyć i utrzymywać kontakt. Piszemy listy codziennie. Spotyka się z nim adwokat, a nam udało się kilka razy trafić na widzenie" - napisała w maju na Facebooku żona Poczobuta, Oksana. W poście poprosiła, by nie ufać doniesieniom, pochodzącym z innych źródeł, które "nie zawsze odzwierciedlają rzeczywistość".
"Więcej informacji niż ja nie ma nikt. Jeśli on chce coś przekazać, ja chętnie dzielę się tym z wami, wiedząc, że wiele osób się martwi i wspiera go" - dodała Oksana Poczobut.
Nie tylko Andrzej Poczobut
Wraz z Poczobutem w marcu 2021 roku aresztowane zostały także szefowa zdelegalizowanego przez Mińsk ZPB Andżelika Borys, Irena Biernacka i Maria Tiszkowska z ZPB, a także Anna Paniszewa, działaczka mniejszości z Brześcia. Borys została w marcu 2022 roku wypuszczona z aresztu, a na początku kwietnia br. uwolniono ją ostatecznie od zarzutów. Pozostaje na Białorusi, której - podobnie jak Poczobut - jest obywatelką.
Biernacka, Tiszkowska i Paniszewa zdołały w 2021 roku opuścić Białoruś dzięki staraniom polskich władz.
Od października Andrzej Poczobut był przetrzymywany w grodzieńskim areszcie przy więzieniu nr 1. Wcześniej przebywał w aresztach w Żodzinie i w Mińsku. Jeśli Sąd Najwyższy utrzyma wyrok i stanie się on prawomocny, wtedy zapadnie decyzja, do której kolonii karnej zostanie skierowany działacz polskiej mniejszości na Białorusi.
PAP/dad