Po rozmowach Marcin Przydacz relacjonował, że uczestnicy spotkania wyrazili solidarność z Polską. - Wśród wszystkich członków Sojuszu jest absolutne zrozumienie dla faktu, że jest to cyniczna gra Aleksandra Łukaszenki popierana także przez władze w Moskwie, że jest to sztucznie wywołany kryzys migracyjny, który ma na celu zdestabilizowanie granic wschodnich NATO i Unii Europejskiej - powiedział wiceminister Przydacz podkreślając, że państwa NATO-wskie rozumieją naturę tego kryzysu i powagę sytuacji.
- Sojusznicy jednogłośnie wskazywali, że należy patrzeć na to w perspektywie polityki bezpieczeństwa całego kontynentu europejskiego, że nie jest to tylko lokalny kryzys, ale zagrożenie dla bezpieczeństwa całego Sojuszu - powiedział Marcin Przydacz. Z jego relacji wynika też, że część sojuszników wyraziła uznanie dla skutecznej ochrony granicy i jej szczelności. - Dopytywali, z czego wynika tak niski procent ewentualnych przejść przez polską granicę. Wskazywałem na infrastrukturę, ale też na determinację polskich oficerów, [na to] jak wytrwale tam pracuje i Straż Graniczna, i policja, i polskie wojsko - powiedział wiceszef MSZ-u. Dodał, że dyskusja dotyczyła tego, jak reagować na działania Aleksandra Łukaszenki.
Ambasadorowie zgodzili się, że potrzebna jest presja na władze w Mińsku, że należy skutecznie walczyć z dezinformacją, a także rozmawiać z krajami Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, by zablokować możliwość transferu nielegalnych migrantów do Mińska, a później na granicę z Polską, Litwą i Łotwą.
Wczoraj Marcin Przydacz wziął udział w unijnej naradzie ministrów spraw zagranicznych w Luksemburgu i również tam przedstawił obszerny raport o sytuacji na granicy, przyczynach kryzysu migracyjnego i celach politycznych Aleksandra Łukaszenki.
IAR/dad