Do wybuchu w Przewodowie w woj. lubelskim doszło 15 listopada, w dniu, w którym siły rosyjskie przeprowadziły zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę. Na teren suszarni we wsi Przewodów, leżącej blisko granicy z Ukrainą, spadła rakieta - jak później informowały polskie władze - najprawdopodobniej ukraińskiej obrony powietrznej; doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch Polaków. Podkreślono, że wszystko wskazuje na to, że sytuacja ta była wynikiem nieszczęśliwego wypadku.
Kilka dni później minister obrony Niemiec Christine Lambrecht zaproponowała wsparcie dla Polski obejmujące systemy obrony przeciwlotniczej Patriot i myśliwce Eurofighter, które strzegłyby polskiej przestrzeni powietrznej. Minister Błaszczak poinformował dwa dni później, że zwrócił się do strony niemieckiej, aby Patrioty te zostały przekazane Ukrainie. Strona niemiecka nie zgodziła się na to, uzasadniając, że jakiekolwiek użycie ich poza terytorium NATO wymagałoby wcześniejszych rozmów z sojusznikami. Finalnie 6 grudnia Błaszczak przekazał, że przystępujemy do "roboczych ustaleń ws. umieszczenia wyrzutni Patriot w Polsce i wpięcia ich w nasz system dowodzenia", jednocześnie zaznaczając że decyzję Niemiec przyjmuje z rozczarowaniem.
Patrioty na lubelszczyźnie
Szef MON powiedział w poniedziałek w wywiadzie dla Radia Lublin, że w województwie lubelskim rozmieszczone zostaną baterie rakiet Patriot. - Ze względu na to, że na Lubelszczyźnie doszło do tego tragicznego w skutkach wypadku 15 listopada tego roku, stąd też umiejscowienie kolejnych wyrzutni systemu Patriot właśnie na Lubelszczyźnie, żeby zapobiec powtórzeniu się takiej sytuacji - powiedział.
Jak podał, rakiety, które spadły w Przewodowie, w przestrzeni powietrznej Polski znajdowały się tylko przez kilka sekund, dlatego zapobieżenie powtórzeniu się takiej sytuacji jest niezwykle trudne i stanowi wielkie wyzwanie dla obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. - Skuteczniej byłoby, gdyby tego rodzaju systemy trafiły na zachodnią Ukrainę - ocenił Błaszczak.
- Słyszymy opinie, że Waszyngton zastanawia się nad przekazaniem Ukrainie systemów Patriot. Sądzę, że jest to dobre rozwiązanie - stwierdził.
Kolejne dostawy czołgów z Korei Południowej
Odnosząc się do dostaw koreańskich czołgów K2, zapowiedział, że kolejne dostawy koreańskiego sprzętu będą w przyszłym roku. Natomiast przystosowane przede wszystkim do obrony terytorium Polski od granicy z Białorusią do Wisły amerykańskie czołgi Abrams - dodał - w przyszłym roku trafią do 18. Dywizji Zmechanizowanej.
Jak przypomniał, dywizja została przywrócona w 2018 r. i obejmuje swoim zasięgiem m.in. Lubelszczyznę. - Od czasu, kiedy PiS przejęło ster rządów, zbudowaliśmy kilkanaście jednostek wojskowych we wschodniej części naszego kraju, wychodząc założenia, które potem udowodnione zostało na Ukrainie, że jeśli skrawek chociażby terytorium zostanie oddany pod okupację rosyjską to kończy się to zbrodniami wojennymi, czego przykładem Bucza czy Irpień (na Ukrainie). My do tego nie dopuścimy. Każdy skrawek polskiej ziemi będzie broniony - podkreślił dodając, że wzmocnienie Wojska Polskiego służy odstraszaniu przed napaścią.
Szef MON skomentował słowa ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce Marka Brzezinskiego, który w wywiadzie dla "Do Rzeczy" powiedział, że "będziemy bronić każdego centymetra terytorium NATO". - To są bardzo dobre, właściwe informacje, które są przedstawiane przez prezydenta Bidena i ambasadora Brzezinskiego - stwierdził Błaszczak przypominając, że w czerwcu br. prezydent Joe Biden ogłosił, że w Polsce będzie na stałe stacjonować dowództwo V Korpusu Wojsk Lądowych USA.
Od 15 sierpnia 2020 r. - przypomniał wicepremier - nasze państwa obowiązuje umowa o wzmocnionej współpracy, na podstawie której w Polsce stacjonuje dziś ponad 10 tys. żołnierzy amerykańskich. "To jest bardzo ważne wzmocnienie dla naszego wojska" - powiedział.
Mówiąc o naborze do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej Błaszczak ocenił, że ten proces przebiega bardzo dobrze, w tym roku MON przygotował dla kandydatów 15 tys. miejsc, ale potem ze względu na duże zainteresowanie tę liczbę zwiększono. "W przyszłym roku zakładamy, że 25 tys. ochotników trafi do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej" – przyznał dodając, że jeżeli zainteresowanie będzie większe, to powstanie więcej miejsc.
PAP/dad