Według danych Instytutu Pamięci Narodowej, w wyniku działań UPA na Wołyniu w latach 1943–1944 zginęło od 40 do 60 tysięcy osób, a w Galicji Wschodniej, od 20 do 40 tysięcy. Szacuje się, że w konflikcie po stronie ukraińskiej zginęło 15-20 tysięcy osób.
W 2016 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej, a od tego roku jest to święto państwowe jako Narodowy Dzień Pamięci o Polakach – Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej.
Jednym z tematów, który dotychczas mocno rzutował na relacje polsko-ukraińskie, była sprawa ekshumacji na terenie Ukrainy. W 2017 roku Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej nałożył moratorium na poszukiwania i ekshumacje polskich ofiar polsko-ukraińskiego konfliktu z czasów II wojny światowej. Była to odpowiedź na brak zdecydowanych działań władz polskich w zakresie ochrony ukraińskich miejsc pochówku na terytorium Polski, przede wszystkim grobów członków OUN-UPA.
Jednak dzięki intensywnym i żmudnym negocjacjom na najwyższym szczeblu udało się przełamać impas w sprawie ekshumacji.
W kwietniu i maju tego roku na terenie nieistniejącej już wsi Puźniki (obecnie Obwód Tarnopolski Ukrainy), przeprowadzono, pierwszą od niemal dziesięciu lat, ekshumację szczątków ofiar masakry UPA z lutego 1945 roku, które zostały znalezione podczas prac poszukiwawczych w 2023 roku.
W zbiorowej mogile znaleziono szczątki 42 osób, w swojej większości kobiety i dzieci. Prace prowadził polsko-ukraiński zespół specjalistów na czele z Fundacją „Wolność i Demokracja”, która inicjowała ekshumacji w Pużnikach i otrzymała odpowiednie zezwolenia od władz ukraińskich. W odpowiedzi Polska również otworzyła się na sprawę poszukiwań i ekshumacji na swoim terytorium dla ukraińskich specjalistów.
Prace ekshumacyjne na terenie Pużnik stały się pozytywnym impulsem w polsko-ukraińskim dialogu wokół trudnych kart wspólnej historii. Premier Donald Tusk określił je jako przełom w sprawie ekshumacji. Maciej Dancewicz, wiceprezes Fundacji „Wolność i Demokracja”, podziela tę ocenę.
Warto podkreślić, że dla Macieja Dancewicza dramatyczne wydarzenia, które miały miejsce w Puźnikach 80 lat temu, stanowią część historii jego rodziny. Jego babcia, wraz z bratem i matką, cudem przeżyli atak UPA. Zgodnie z ukraińskim prawem, prace poszukiwawcze i ekshumacyjne w Puźnikach były prowadzone przez polski zespół we współpracy z ukraińskimi specjalistami. Partnerem po stronie ukraińskiej były „Wołyńskie Starożytności”. Fundacja „Wolność i Demokracja” oraz „Wołyńskie Starożytności” współpracowały już wcześniej.
Maciej Dancewicz wysoko ocenia współpracę z tą wyspecjalizowana firmą z Łucka, kierowaną przez archeologa i historyka Ołeksija Złatohorskiego. Potwierdzają to słowa archeolożki Moniki Kalki z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
Nawiasem mówiąc, Ołeksij Złatohorski, obecnie walczący na froncie w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy, koordynował prace ekshumacyjne w Puźnikach zdalnie.
Odnosząc się do historycznego kontekstu wydarzeń z lutego 1945 roku, zaznacza:
- Tragedia, która rozegrała się w Puźnikach, była kontynuacją wydarzeń z lat 1943 i 1944 — roku 1943 na Wołyniu, a 1944 w Galicji, także na terenie dzisiejszego obwodu tarnopolskiego. Dotyczy to również krwawych wydarzeń z lutego, które miały miejsce właśnie w Puźnikach. Było to dalsze ogniwo konfrontacji - nazwijmy to w ten sposób - między Armią Krajową, polską samoobroną a Ukraińską Powstańczą Armią, której ofiarami w dużej mierze padli cywile.
Warto powiedzieć, że część ukraińskich historyków uważa, iż atak oddziału UPA pod dowództwem Petra Chamczuka „Bystrego” na Puźniki był wymierzony w członków tzw. „batalionów niszczycielskich” złożonych z polskiej ludności, podporządkowanych NKWD.
Jednak dotychczasowe prace poszukiwawcze i ekshumacyjne wykazały, że ofiarami tego ataku byli w przeważającej większości cywile – w tym kobiety i dzieci.
Tu opinia Ołeksija Złatohorskiego na temat prawdziwości tej tezy w świetle przeprowadzonych prac archeologiczno-antropologicznych oraz możliwości, że wśród odnalezionych szczątków ofiar mogą znajdować się nie tylko Polacy, ale również ich ukraińscy sąsiedzi:
- To była wyjątkowa pod wieloma względami wieś. Jej mieszkańcy uważali się wręcz za szlachtę. Społeczność miała niemal całkowicie jednorodny, mono-etniczny charakter. Było zaledwie kilka rodzin, które zawarły małżeństwa z osobami pochodzącymi z innych miejscowości, narodowości ukraińskiej. Ale tak naprawdę możliwe, że w tej mogile znajdą się również szczątki osób pochodzenia ukraińskiego - mężczyzn czy kobiet. Trudno mi w tej chwili jednoznacznie to ocenić. Badania wciąż trwają. Co się tyczy głosów, mówiących o obecności sowieckich formacji, chodzi o to, że kiedy Armia Czerwona wkroczyła w okolice Buczacza, w rejonie wsi Koropeć, Puźniki, oddziały Armii Krajowej zaczęły się wycofywać. Polska samoobrona, która działała we wsi, została uzbrojona przez władze sowieckie zaledwie dzień przed tragedią. Petro Chamczuk „Bystry” tłumaczył później, wskutek ataku było zlikwidowano kilkudziesięciu przedstawicieli tzw. jastrebkiw - członków pomocniczych „batalionów niszczycielskich”, podlegających NKWD. Rzeczywiście, część miejscowej ludności polskiej, szukając sposobu na ochronę, wstępowała w struktury sowieckie, by móc się bronić.
Jednak w rzeczywistości w domach nie było znaczącej liczby tzw. jasterbkiw, a wśród ofiar cywilnych ich obecność była znikoma Być wśród znalezionych szczątków może być dwie trzy osoby płci męskiej, których można będzie powiązać z tymi jednostkami pomocniczymi NKWD.
- Ale trzeba też pamiętać, że ataki UPA objęły nie tylko Puźniki, ale również sąsiednie wsie, takie jak Barysz, Zalesie, Czerwonogród - gdzie celem było w dużej mierze cywilne ludność polska. Nie była to zatem klasyczna walka UPA ze członkami niszczycielskich batalionów, lecz raczej uderzenie w ośrodki polskiej społeczności etnicznej - mówił Ołeksij Złatohorski.
Ponowne pochowanie szczątków 42 osób odnalezionych w zbiorowej mogile na terenie dawnej wsi Puźniki oczekuje prawdopodobnie 6 września. Będą to indywidualne groby, opatrzone krzyżami i tabliczkami. Obecnie trwają intensywne prace nad identyfikacją ofiar.
Przed zespołem specjalistów z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, kierowanym przez profesora genetyki Andrzeja Ossowskiego, stoi niezwykle trudne zadanie.
Profesor Ossowski był naukowym kierownikiem ekspedycji ekshumacyjnej w Puźnikach. Jest on przekonany o sukcesie pracy swojego zespołu. Profesor Ossowski bardzo wysoko ocenia współpracę z ukraińskimi kolegami oraz ukraińskimi instytucjami i władzami, podkreślając humanitarny i moralny wymiar identyfikacji i pochówku ofiar ataku UPA w Puźnikach.
To poczucie misji i odpowiedzialności podzielają także ukraińscy specjaliści, którzy wspólnie z Polakami pracowali w ramach ekspedycji. Tak wypowiadają się o tym Igor Szewczenko, archeolog z „Wołyńskich Starożytności” oraz weteran wojny rosyjsko-ukraińskiej, a także antropolożka Klaudia Szarapowa, reprezentująca „Wołyńskie Starożytności” i Uniwersytet Narodowy im. Tarasa Szewczenki w Kijowie:
- Jest poczucie odpowiedzialności - przede wszystkim - oraz poczucie sprawiedliwości. Chciałbym, żeby właśnie to dominowało. Bo im dłużej ten temat pozostawałby zamknięty, mam na myśli pochówek ofiar, różne siły, oraz środowiska polityczne, zwłaszcza te radykalne, mogłyby kontynuować swoją grę.
Ale przychodzi moment, by się nad tym głęboko zastanowić, przeanalizować wszystko z rozwagą i postawić nowe, jednoznaczne akcenty - po to, by nie powtarzało się to, że brak wiedzy i niewyjaśniona przeszłość przyciąga ludzi, którzy gotowi są rozgrywać to w sposób bardzo niegodny. Tak właśnie można to ująć. Najważniejsze było dla nas to, by odnaleźć ciała tych, którzy spoczywali w zbiorowej mogile - wydobyć je i godnie pochować. Dać tym ludziom wieczny spokój. I tym samym - uznając, że nadszedł już ten czas - oddać im należną cześć i pochować ich po ludzku, po chrześcijańsku. Niezależnie od tego, jakiego wyznania byli - mówił Igor Szewczenko.
Klaudia Szarapowa dodała:
- Moja przełożona Alina wielokrotnie powtarzała, że postrzega tę sprawę jako coś naprawdę dobrego i wartościowego. To rzeczywiście w pewien sposób oddziałuje psychicznie. To wszystko ma też wymiar polityczny - czujesz, jakby coś zaczynało na ciebie wywierać presję. I wtedy zaczynasz coraz bardziej zagłębiać się w szczegóły, coraz intensywniej myśleć o tych konkretnych, realnych ludziach. Poza tym rozmawialiśmy z Maciejem Dancewiczem - to właśnie on opowiedział nam historię tych ludzi. Chodziło o jego bliskich, mieszkańców wsi Puźniki. I wtedy, niejako naturalnie, zanurzasz się w te osobiste opowieści - w ich losy - i w szerszy, humanistyczny kontekst, który przypomina o tym, jak ważne jest, byśmy traktowali się nawzajem z życzliwością i godnością.
Tymczasem Ołeksij Złatohorski, szef „Wołyńskich Starożytności”, podkreślając znaczenie ekshumacji ofiar polsko-ukraińskiego konfliktu z czasów II wojny światowej, apeluje, by politycy po obu stronach granicy zrezygnowali z ideologizacji tego tematu i nie pogłębiali polaryzacji między Polakami a Ukraińcami:
- Dla mnie, jako osoby zajmującej się pochówkami, szacunek wobec miejsc spoczynku zmarłych jest bez wątpienia jedną z najważniejszych wartości. Ale wiem, że to ma ogromne znaczenie również dla obywateli Polski i Ukrainy. Zawsze powtarzałem i nadal powtarzam, że w takich badaniach Polska i Ukraina to prawdziwi partnerzy, a wręcz przyjaciele. Dobrze wiemy, kto jest naszym rzeczywistym wrogiem. W takich działaniach nie powinno być miejsca na politykę. Zwracam się z apelem zarówno do polskich, jak i ukraińskich polityków, niezależnie od ich opcji — niech zajmą się kwestią Putina, problemem trwającej wojny, a nie historią, która dziś, można już powiedzieć, należy do przeszłości. Niech nie ingerują w ten proces i nie nastawiają naszych narodów przeciwko sobie - mówił Ołeksij Złatohorski.
Nie jest tajemnicą, że trudne karty przeszłości, krwawy polsko-ukraiński konflikt i działalność AK oraz OUN-UPA, od lat są wykorzystywane przez Moskwę do siania nieufności i wrogości między oboma narodami.
Prezes Fundacji „Wolność i Demokracja” zwraca uwagę, że zablokowanie przez Ukrainę możliwości prowadzenia ekshumacji nastąpiło po aktach wandalizmu wobec grobów i miejsc pamięci żołnierzy OUN-UPA na terenie Polski.
Maciej Dancewicz nie wyklucza, że za tymi działaniami mogła stać Rosja, która aktywnie prowadzi na tym polu operacje dezinformacyjne. Podał również przykład takiej dezinformacji w kontekście poszukiwań i ekshumacji na terenie Puźników.
Pozostaje mieć nadzieję, że w końcu sprawa ekshumacji ofiar konfliktu z czasów II wojny światowej oraz oddania im należnego szacunku pozwoli obu narodom spojrzeć krytycznie i z szacunkiem na trudne karty przeszłości.
Autor: Nazar Olinyk
Rozmowę z Ołeksijem Złatohorskim, przewodniczącym „Wołyńskich Starożytności”, przeprowadziła Natalia Bryżko-Zapór, dyrektor Polskiego Radia dla Zagranicy