Zakrętów na drodze do pełnego powrotu z emigracji Zofii Mackiewicz było więcej. Dom na skraju Puszczy Augustowskiej okazał się wyjątkowym schronieniem, gdy na początku 2020 roku wybuchała pandemia. Niestety skurczył się rynek pracy, przyszłość i inwestycje stanęły pod znakiem zapytania. „30 czerwca 2020 roku kończyła się moja umowa o pracę i pracodawca zapowiedział mi, że ze względu na sytuację, nie może jej przedłużyć. W planach było lokalne stowarzyszenie, pod skrzydłami którego z grupą rodziców chcieliśmy otworzyć przedszkole, bazujące na kontakcie z naturą. Byłam w kropce. Na szczęście los się odwrócił i dał mi przestrzeń do działania” - wspomina Polka. „Zostałam powołana na stanowisko dyrektora lokalnego ośrodka kultury. Od początku wiedziałam, że to ma być „dom kultur”. Mieszkamy i żyjemy na pograniczu. Tak było w tym miejscu od wieków. To atut i potencjał, z którego możemy i powinniśmy korzystać, a doskonale komponuje się z moim doświadczeniem emigracyjnym” - zaznacza.
„Na początku było trudno, także z tego względu, że pandemia rozdzieliła na wiele miesięcy mnie z mężem, Włochem, a mojego syna z tatą. Kiedy już mogliśmy się spotkać, mąż zdecydował się na przeprowadzkę do nas. Ten czas osobno pokazał nam jak ważne jest bycie razem. I tę wspólnotę społeczna chcę budować także w Sejnach, w Domu Kultury, w przedszkolu, we wszystkich działaniach, jakich się podejmuje” - podkreśla gość audycji „Kierunek: Polska”.
O powrocie z Padwy na Sejneńszczyznę, zakrętach losu i poszukiwaniu swojej drogi na pograniczu kultur, z Zofią Mackiewicz rozmawiała Małgorzata Frydrych.