Kwestie bezpieczeństwa w Europie były jednym z tematów rozmowy ministrów spraw zagranicznych Polski i Litwy, Radosława Sikorskiego i Gabrieliusa Landsbergisa
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski na Litwie wziął udział w nieformalnym spotkaniu ekspertów "Snow Meeting". Rozmawiał też z szefem litewskiej dyplomacji Gabrieliusem Landsbergisem.
Minister Radosław Sikorski mówił dziennikarzom przed odlotem do Polski, że rozmowy dotyczyły kwestii bezpieczeństwa w regionie. "Omówiliśmy to niewesołe otoczenie międzynarodowe oraz plany wspólnych działań na rzecz przeciwstawienia się łamaniu prawa międzynarodowego przez naszego dużego sąsiada" - mówił szef polskiej dyplomacji.
Chodzi o współpracę dotyczącą wspólnych sankcji w ramach Unii Europejskiej oraz kwestii obronności na płaszczyźnie NATO. "Dzisiaj grozi nam ten sam kraj, który jest agresorem na Ukrainie" - zaznaczył Sikorski. Minister zaznaczył, że wizyta na Litwie jest jego drugą oficjalną wizytą zagraniczną. Po raz pierwszy spotkał się też z szefem litewskiego MSZ. "To było spotkanie zapoznawcze i konferencyjne. Za tydzień przyjeżdża tu nasz prezydent, dlatego w formule wizyty wielostronnej będzie szansa na pogłębienie tych wszystkich tematów" - dodał. Na pytanie korespondenta Polskiego Radia o wspólne stanowisko Polski i Litwy w kwestii nielegalnej migracji, Radosław Sikorski powiedział, że nie ma wątpliwości, iż aby strefa Schengen przetrwała i żeby można było korzystać z dobrodziejstw ruchu bezwizowego i bez kontroli granicznych, "to jej zewnętrzna granica musi być efektywnie kontrolowana".
Spotkanie "Snow Meeting" odbyło się na Litwie po raz siedemnasty. W tym roku poświęcone było między innymi skutecznemu zmobilizowania wsparcia społeczności międzynarodowej dla Ukrainy. Dyskusje dotyczyły też 20. rocznicy członkostwa Litwy w NATO i UE oraz znaczeniu gwarancji bezpieczeństwa ze strony Sojuszu w kontekście rosyjskiej agresji.
Sojusznicy w NATO zadeklarowali dalsze wzmacnianie obrony powietrznej Ukrainy
Kijów może liczyć nie tylko na pomoc wojskową, ale też gospodarczą i humanitarną. Tak głosi oświadczenie opublikowane po spotkaniu w Brukseli Rady NATO-Ukraina na poziomie ambasadorów. Zostało ono zwołane na wniosek władz w Kijowie w reakcji na zmasowane ataki Rosji na infrastrukturę i ludność cywilną.
Rozmowy o bezpieczeństwie w regionie i przyszłości Ukrainy w NATO w tym samym czasie toczyły się również miedzy prezydentem Wołodymyrem Zełenskim a władzami Litwy.
Putin chce zniszczyć Ukrainę, a po Ukrainie kolejnymi celami rosyjskiej agresji mogą być inne państwa graniczące z Rosją - alarmuje Wołodymyr Zełenski. Ukraiński prezydent złożył wizytę w Wilnie, gdzie spotkał się między innymi z litewskim przywódcą Gitanasem Nausedą.
Wołodymyr Zełenski po spotkaniu z litewskim prezydentem dziękował Litwinom za okazaną pomoc. Podkreślił, że wspieranie Ukrainy to także wspieranie niezależności innych graniczących z Rosją państw. Jak dodał, brak zdecydowania co do pomocy ze strony niektórych zachodnich partnerów ośmiela Putina do dalszej agresji: "Rosyjski prezydent nie uspokoi się dopóty, dopóki nie zniszczy Ukrainy. Wiecie dobrze kto, po Ukrainie, jest w grupie ryzyka. Wojna to straszna tragedia. Litwa, Łotwa, Estonia, Mołdawia mogą być następne, jeśli Ukraina upadnie. Putin się nie zatrzyma, jeśli my razem nie skończymy z nim."
Wołodymyr Zełenski wśród najważniejszego obecnie uzbrojenia, którego potrzebuje jego kraj, wymienił dodatkowe systemy obrony powietrznej. Ukraiński prezydent był pytany przez dziennikarzy, czy odczuwa naciski ze strony partnerów, by wstrzymać działania bojowe. Odpowiedział, że na razie nie ma oficjalnie takich głosów: "Presji co do zamrożenia konfliktu póki co nie ma. Są różne głosy w mediach, znam je, ale myślę, że nasi partnerzy nie są na razie gotowi dawać nam takich sygnałów. Ja ich nie słyszałem. Jednocześnie należy zwrócić uwagę na retorykę prezydenta Federacji Rosyjskiej. On nie zamierza się zatrzymać. On chce nas całkowicie okupować."
Z kolei Biały Dom pod koniec tego tygodnia zapewnił, że prezydent Joe Biden wierzy w sojusze i zabiega o ich wzmocnienie. Poproszony o komentarz do krytycznych wypowiedzi Donalda Trumpa pod adresem NATO, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu John Kirby wyraził przekonanie, że dzięki przywództwu Bidena NATO jest większe i silniejsze.
Według byłych urzędników europejskich w 2020 roku Donald Trump powiedział Ursuli von der Leyen, że Stany Zjednoczone nie będą bronić Europy w razie ataku i ze NATO "jest martwe". W ostatnim wywiadzie dla Fox News stwierdził, że Europa wykorzystuje Amerykę i nie chciał zadeklarować, iż - jeśli zostanie prezydentem - to nie wycofa USA z Paktu. "To zależy, czy będą nas dobrze traktować" - oświadczył.
Przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze odczytano treść skargi na Izrael
Republika Południowej Afryki zarzuca Izraelowi dopuszczanie się aktów ludobójstwa przeciwko Palestyńczykom w Strefie Gazy. Prawniczka reprezentująca stronę skarżącą, Adila Hassim, mówiła przed Międzynarodowym Trybunałem, że Izrael poddaje Palestyńczyków apartheidowi i dopuszcza się wobec nich aktów ludobójstwa. Palestyńczycy z Strefy Gazy są zabijani wszędzie - mówiła na sali rozpraw: "Są zabijani w domach i w miejscach, w których szukają schronienia. W szpitalach, w szkołach, w meczetach, w kościołach i kiedy próbują znaleźć jedzenie i wodę dla swoich rodzin. Są zabijani, gdy nie udaje im się ewakuować, w miejscach, do których się ewakuowali, a nawet podczas prób ewakuacji drogami, które - jak deklarował Izrael - miały stanowić „bezpieczne trasy”.
Izrael z kolei zwrócił się do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze o odrzucenie wniosku władz RPA w sprawie natychmiastowego zakończenia działań wojennych w Strefie Gazy.
Prawnik izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych powiedział przed haskim trybunałem, że cierpienie izraelskiej i palestyńskiej ludności cywilnej w Strefie Gazy jest efektem strategii Hamasu, zaś strona skarżąca, czyli władze RPA przedstawiają „rażąco zniekształconą historię”. Tal Becker podkreślił też, że wstrzymanie działań wojskowych w palestyńskiej enklawie, oznaczałoby pozbawienie Izraela prawa do samoobrony: "Wnioskodawcy próbują pozbawić Izrael jego nieodłącznego prawa do samoobrony. Nie tylko pozwolić Hamasowi uniknąć kary za morderstwa, ale też pozostawić Izrael bezbronny wobec dalszych zbrodni Hamasu. Zespół wnioskodawców wyraził zdumiewający pogląd, według którego Izrael miałby zostać pozbawiony swojego prawa (do samoobrony) i według którego właściwie nie powinien mieć możliwości bronienia się przed atakami Hamasu."
Nawiązując do ataku Hamasu na Izrael 7 października prawnik strony izraelskiej powiedział, że „jeśli doszło do aktów ludobójstwa, to popełniono je przeciwko Izraelowi.
Od początku wojny w atakach izraelskich zginęło ponad 23 350 Palestyńczyków i prawie 60 tys zostało rannych. Armia izraelska prowadzi działania militarne od 7 października, gdy ekstremiści z Hamasu zaatakowali Izrael, zabijając 1200 osób i porywając 240.
Na magazyn Mija Tydzień zaprasza Katarzyna Semaan.